W tym jednym miejscu możemy więcej…

– Leon! Widziałeś, że nas chwalili?! Mnie znaczy, ale podzielę się, niech będzie. Podobało się! Pisać umię!

– …umiem…

– No może i taż umiesz, mało pisałeś, ale skoro twierdzisz, to okej.

– Matko Suczko, nie że JA, ale że TY, masz pisać poprawnie!

– A żem nie napisał? Może… Piszę jak umię! Umiem… Ja z wioski pochodzę, do łańcuchowych ze szkołami nikt nie chodził. Piesek frącuski się znalazł….

– Ja tu z sercem, a się oburzasz! Przejdź lepiej do historii, zobacz, która godzina jest! Poprzednio, pod historią o Aresie chciałeś coś pisać, co to miało być?

– …..yyyeee…. nie pamiętam… NIE PAMIĘTAM! Przez ciebie nie pamiętam! Z patentałyku mnię wybiłeś i teraz co ja pocznę! OOOLAAADOOOGAAA…. Co teraz, co teraz, CO TERAZ!?

– Mało masz historii na około? Każdy z nas ją ma, a w sumie psów i sierściuchów to cztery setki naliczysz nawet. Mało ci? Daleko nie musisz szukać. Napisz o tej łaciatej, co siedzi za tymi drzwiami białymi. Napisz o niej.

Widziałeś ją, widziałeś jej wielkie oczy przestraszone, widziałeś, jak się telepie tam i czort jeden wie, czy ze strachu, czy czemu. Podobna do bigla, ale mała taka jakaś. Urocza, że hej! I taka niepewna jakaś, czy bo ja wiem…

Napisz o tym, że ma chorą pompkę. Tą, co krew pompuje. Bardzo chorą. Tak chorą, że aż psioweci mówią, że musi mieć coś wszczepione takie przy niej, żeby nie stawała, czy pracowała bardziej relugarnie, czy coś, nie wiem, jestem tylko psem. Napisz, że Afri była adoptowana. Miało być tak pięknie… Dwunożni tacy świadomi, tacy zapewniający, że będą badać, leczyć, dbać…

…Można było nie zauważyć właściwie, że jej nie było, tak krótko u nich mieszkała. Sam słyszałeś, że nie było dla niej miejsca, bo uciekła! Bo była w domu kilka dni, bo mali dwunożni nie zamknęli furtki, czy coś i Afri postanowiła wyjść. Nie przeskoczyła płotu, nie zrobiła podkopu. Wyszła przez otwartą furtkę. Jej wina, prawda?! Co za niedomyślny pies, że nie wiedział, że ma siedzieć na zadzie i się nie zbliżać nawet do ulicy!

Napisz, że potem ta dwunożna napisała do schroniska majla, żeby opisać, jaka ta psiolaska jest! Ja bym się zapadł pod ziemię, ale co ja tam wiem, jestem psem. Mogliśmy sobie poczytać, że suczka jest taka wspaniała, że uwielbia dzieci, że ułożona, że grzeczna…. TO DLACZEGO TERAZ, ja się pytam, SIEDZI W SCHRONISKOWEJ ŁAZIENCE, trzęsie się czasami z zimna takiego w środku i gapi się tymi wielkimi, smutnymi oczami?! W nich taka rozpacz, że kafelki płaczą prawie… Czemu wciąż widzę w ślipiach pytanie „co teraz będzie…?”… Czemu rozmawiam z nią przez drzwi całe wieczory i zapewniam, żeby się nie łamała, że damy radę, że nasi coś wymyślą, że nie jej wina była żadna i niech nie myśli, że jest ciężarem…. Czemu ta wspaniała psiolaska nie mieszka tam, gdzie była taka cudowna… Tak łatwo oddać, tak trudno zamknąć furtkę… 

Nasi do niej zaglądają. W sumie to też nie bezinteresownie, łazienka jest dość istotnym pomieszczeniem… Afri się przykleja wtedy, pewniej jej jest, mniej samotnie…

Nasi po głowie pogłaszczą, po grzbietku poskrobią, słowo dobre powiedzą… Sami widzą, że to anioł, nie pies, nikt im tego pisać nie musiał… I martwią się bardzo, żeby za szybko nie stała się prawdziwym psianiołem, bo wiecie, ta pompka… Póki co trwają poszukiwania kogoś, kto by też się wypowiedział i może umiał to naprawić…

Widzisz? Zawsze temat się znajdzie. 

Napisz o Piniu, który po tylu miesiącach latania na golasa wreszcie wypuścił z siebie trochę pluszu!

…i jak niektórzy śmiali się z niego wcześniej, tak może teraz będą śmiać się bardziej, bo to ni pies ni słoniątko ze słoniątkową, miękutką szczeciną…

…a Pinio tak bardzo potrzebuje ciepła… Napisz, że tak bardzo garnie się do ludzi, tak bardzo nieśmiało i nienahalnie przytuptuje do każdego po głaski. Ledwo to chodzi, prawda, ale krok za krokiem, pomaluśku zawsze kogoś znajdzie. I jak ktoś przestaje głaskać, to on tak coraz bardziej… coraz bliżej… aż czasami dwunożny w przykucu mało się nie wygrzmoci na chodnik, ale co tam, byle ręce miziały kudłaty łepek i łyse plecki…

Widzisz, Aron? Daleko nie trzeba szukać!

 – Leon, bo może teraz ja, wiesz, bo jeszcze się Czytaciele przestraszą…

 – I bardzo dobrze! Może niektórym coś to da do myślenia! Ja przecież ci tylko podpowiadam. Sam nie napiszę, bo jeszcze za dużo by mi się wymsknęło i ktoś by miał pretensje, czy coś. Ale przecież to nasz blog. Psi. Nijak inaczej nie możemy się wypowiedzieć, a naszym nie wypada. Tutaj możemy, pamiętaj o tym.

Jeszcze możesz napisać o tych coraz bardziej odpowiedzialnych niespodziankach. Pamiętasz przecież, jak ktoś przyszedł z reklamówką i myśleliśmy, że może jakieś smakołyki, ręczniki, może jakieś kulki dobre czy coś. A tam była jedna, licha koszulina, w dodatku brudna,  a na niej sierściuszątka… 

I chociaż dwunożnym nie wypada, a ja już bym mógł, to jednak powstrzymam się od użycia wyrazów tych nieładnych… A cisną się. Taka torba stała na śmietniku. Maluchy były głodne, zmarznięte i widziałeś sam, jakie ślipia miały byle jakie – oczywiście chore! Znów ktoś myśli, że przecież maluchy są takie kocianstastyczne, że niech się rodzą, bo zawsze będzie dla nich dom, takie puchate to każdy chce! Napisz, żeby przyszedł jeden z drugą, co tak twierdzą, i żeby popatrzyli na te wszystkie zakratowane kociambrątka, które są puchate i kochane. Zapytaj, gdzie są te kolejki po maluchy, które każdy chce, bo takie cudne. Zapytaj, czy długo jeszcze będą czekać wciśnięte w kąt, tulące się do siebie, same sobie śpiewające mruczanda. Zapytaj, bo może ci wszyscy dwunożni, którzy na pewno czekają tylko na kolejne puchate sierściuszątka nie mogą do nas trafić…? Zapytaj, komu przysłać dwa wiadra odpowiedzialności, niech się ponaciera wieczorami, czy jak…? Ile jeszcze kartonów, toreb, pojemników ma być wystawionych na śmietniki, ulice, przystanki, czy cudze balkony (daleko nie trzeba szukać, kilka dni temu jedna dwunożna u siebie znalazła…)? Bo przecież nie można poprosić o pomoc w szukaniu domu. Nie można napisać ogłoszenia. Nie można sprawić, żeby się nie rodziły więcej… To takie proste – zapakować i wystawić na ziomp. Niech jeszcze pada, a co! Niech wieje, niech się lis zainteresuje, a pewnie! To takie odpowiedzialne… 

Napisz o tym wszystkim, Aron. Musimy o tym pisać, bo kto za nas ma to zrobić? Pamiętaj, możemy więcej. W tym jednym miejscu możemy więcej. Liczą na nas. Pamiętaj. Nie, żeby presja, czy coś… 

 – …wiesz co… ja tak chyba nie umiem. Ja to tak zostawię, wiesz… Ja już nie śmię nic napisać… nic dodać…


…Leon poszedł zobaczyć, co tam stróż porabia i pewnie się na nim wyłoży zaraz, bo on to się na bezczelnego ładuje na każde kolana, układa wygodnie, łapki składa, łepek na ramionku opera i zasypia w momęt, żeby od razu komuś sie robiło gupio, jak musi wstać… Się umie ustawić.

Napisał dużo prawdy. Mały jest, przylepiasty, ale łeb to ma… Przyznać mu muszę. Żeby jednak nie kończyć tak na smutno, to ja pokażę, jak się nasz najpierwszy doberman miniaturowy szykuje do spaceru…

…i tam akcentem pełnym powagi i stateczności życzę miłego dzionka!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *