Dziś nie będę rekramował. Dziś nie będę zachwalał. Dziś nie będzie „ten jest idealny, ten mruczący, ten na kolana się pakuje, a ten będzie się bawił całe dnie”. Nie napiszę tak, bo się wewnęcznie nie zgadzam! Znaczy zgadzam się z tym, że trzeba pokazywać zdjęcia psiumpli i sierściuchom dać czasami miejsce, ale nie dziś, nie teraz, nie o tej porze. Co roku nie o tej.
Dlaczego?
Dlatego.
I dlatego.
Już wiecie?
Tak kończy wieeeeeeleeeeeee wieeeeeeeleeeeeeee i jeeeeszczeee więęęęcej prezentów. Skarpetki się nie spodobają? To na śmietnik. Książka nieciekawa? Tak samo, może ktoś weźmie.
…a my…? My kończymy właśnie tak.
…bo nagle trzeba wychodzić kilka razy dziennie, bo kuwetę trzeba sprzątnąć, bo buty pogryzione, bo firanki w strzępach… bo wszystko nie tak, bo się dwunóżątko tak bardzo ucieszyło! ….do czasu, aż lalka czy jeździdełko nie zniknęły w paszczy albo sierściuchowe pazury nie poszły w ruch.
Bo nikt nie pomyśli o wszystkim, co się wiąże z nowym czterołapkiem. Pomyśli się tylko o sobie, o tym młodym dwunożnym, który tak bardzo marzy o zwierzątku! …które ma być ładne, któremu można zrobić zdjęcie i wysłać znajomym, który ma się sam sobą zająć albo wręcz być gotowym na zabawę 20 godzin na dzień, bo każdy z domowników czeka na swoją kolej i nie ma nawet kiedy się wyspać…
A potem jest tak:
Bo ja nie rozumiem, dlaczego ten czas teraz ma być jakimś najszczególniejszym czasem w całym roku, dla którego trzeba na potęgę adoptowywać i kupowywać zwierzaki, żeby… chciałem napisać „żeby rozpoczęły nowe życie pod czyimś iglakiem”, ale przecież to nie o nie tu chodzi, więc dokończę: żeby każdy miał radość, tylko nie one.
Bo czy pomyśli ktoś o nas? O tym, że nowe miejsce, nowi dwunożni i tyle szumu, taki tłum, tyle hałasu, biegania, wycieczek, ani pół chwili spokoju…? I potem się zdarzy warknięcie, fuknięcie i dramat… I zwierz razem z tymi skarpetkami – na śmietnik….
…albo się jednak dwunóżniątko wystraszyło, bo wielki. I psa do lasu.
…albo miał chcieć się bawić, a tu pierwszego dnia chowa się po kątach. I sierściucha przez okno, przecież sobie poradzi, tyle kotów mieszka na ulicy!
…albo zestresował się czterdziesto-ośmio osobową rodziną i nagle przypadkiem zupełnie zepsuł powietrze…… Niechcąco zupełnie i cichaczem, ale skądś każdy wie, że to akurat on! …i to wystarczyło, żeby z niesmakiem wypchnąć za drzwi psiundelka, który ma szukać szczęścia gdzieś indziej.
Nikt nie powiedział, że to zaraz-już się przygoda zakończy. Wcale nie, przecież na początku może być tak pięknie! Z jakiegoś jednak powodu kończy się tak…
Bo od tej końcówki roku do najbliższych wyjazdów mija kilka miesięcy. I nagle nie ma co ze zwierzakiem zrobić. Nagle się okazuje, że jednak nie wszystko przemyślane było. Nagle hotel taki drogi, a wycieczka za kilka dni!
To co, to do lasu, nie? Na ulicę może? Do ławki przywiązać albo drzewa, żeby nie wrócił za szybko? Na wioseczce jakiejś wypuścić z samochodu, bo nie zna okolicy, a przecież ktoś się na pewno zajmie, przecież tyle domów obok…
I nikomu się nie śni jakoś, że w tym lesie w nocy czterołapek zamarzł, że przy ławce został zagryziony, a przy drzewie skopany do nieprzytomności. Może chociaż te domy na wsi? Taaak, od jednego przepędzili, w drugim ktoś się zamachł kijem, w trzecim inny dwunożny w ciemnej komórce przypiął psa na krótki łańcuch i… zapomniał…
Jak będzie szczęście, to się skończy tak:
Nasze „szczęście” to życie, którego nikt nam nie zabrał.
To tęsknota odczuwana każdego dnia.
To czasem rezygnacja i niechęć do całego świata.
To codzienne wyglądanie, czy ktoś już idzie? Czy do mnie? Czy PO mnie…?
To oczekiwanie na chociaż chwilę czasu z kimś, chociaż na jedno miźnięcie, jeden powód do pomruku zadowolenia.
To czekanie na spacer, głaski, na wyjście z kojca, który zna się już na wylot.
To ciche wołanie „jestem tutaj właśnie dla ciebie! Tylko dla ciebie! Będę twój na zawsze, tylko mnie chciej!”
To nadzieja pomieszana ze smutkiem, którą obdarowywujemy każdego, kto zechce stanąć przed nami…
To jest nasze życie. To jest nasze szczęście, że żyjemy. To jest „ciesz się, mogłoby cię nie być”.
Jesteśmy. Jesteśmy i wołamy o to, żeby pomyśleć piętnaście razy, a jak trzeba, to i trzydzieści osiem, czy możecie przyjąć zwierzaka, a już zwłaszcza na święta. Czy to jest taki super czas na to, czy to nie jest tylko dla tej małej dwunożnej osóbki, która pięknie obiecuje, że będzie dbać, aaaleee to Wy odpowiedzcie na pytanie – kto wyjdzie w środku nocy na spacer? Kto zabierze do kocioweta, jak kłaczek utknie? A jak psiumpel warknie czy sierściuch podrapie, to czyja to będzie wina i jak sobie z tym poradzicie…? Podpowiem nieśmiało – no raczej nie nasza…
Popatrz na te wszystkie zdjęcia wyżej. Pomyśl, przez co przeszliśmy przed schroniskiem i co czujemy teraz czekając na dwunożnych każdego dnia. Bo tu naprawdę nie chodzi o Twoje chcenie. Tu nie chodzi o sprawienie komuś radości. Znaczy chodzi, ale nie temu, komu Ci się wydaje. Najpierw pomyśl o nas. Potem znów o nas. Potem znowu. I gdzieś na którymś miejscu pomyśl o sobie. Co z nami będzie, kiedy się nie spodobamy, kiedy się znudzimy, kiedy nie będzie dla nas czasu? Jak skończy się nasza historia? Bo to, że rozpocznie się z Tobą, to jeszcze nie tak bardzo ŁAŁ, wiesz…? Znaczy to ogromne i przeszczęśliwe ŁAŁ, ale tylko pod warunkiem, że przy Tobie się zestarzejemy i to właśnie Ty pomożesz nam stąd pofrunąć……. Inaczej to będzie tylko krótki moment w naszym życiu, który będzie miał bardzo smutną przerwę, a być może i tragiczne zakończenie…
Cała nasza trójka prosi. Górna, ja i Leon.
Na Leona weźcie poprawkę…… ale jednak wszyscy prosimy – poczekajcie z przygarnianiem zwierzątek pod iglaka, dla kogoś, kto nie jest w stanie od A do Z się nimi zająć (nie wiem, o co chodzi z tym A i Z, ale dwunożni tak mówią, to pewnie będziecie wiedzieć…), kto nie jest wcale przekonany, żeby je mieć….
Niech minie szum, odwiedziny, niech minie ten cały szał, niech nastanie znów spokój, niech życie wróci do normy, potem Ty wróć do myśli „a może by nam tu biegały jakieś cztery łapki?”.
My nie chcemy wcale rozpocząć życia przy Tobie, kiedy nie wiesz, czy choćby się waliło, a niebo miało spaść na głowę – będziesz myślał też O NAS. I to nie w kategoriach „zostawić w lesie, utopić, czy przerzucić przez płot?”.
Bo nie sztuką jest dać nadzieję, że zawsze będzie pięknie… Sztuką jest sprawić, żeby tak było…
Obiecasz, że to przemyślisz…?
? niestety taka jest rzeczywistość. Ta opowieść powinna trafić do każdego Polaka. Może choć kilka osób by to przemyślało …
;( Dobitne, ale niestety potrzebne niektórym przypomnienie… Oby ta zima okazała się spokojniejsza i przywróciła Wam, kochane czterołapki (i nam), wiarę w ludzi. Moc głasków i do wkrótce!
Chciałoby się żeby wszyscy myśleli rozsądnie ale tak się nie da …ale może poprzez taki artykuł chociaż część ludzi zacznie myśleć i będzie lepiej 🙂
Pięknie napisane, a dodatkowo uważam, że każdy dwunożny, lub rodzina dwunożnych decydująca się na adopcję czteronoga powinna starannie przemyśleć, czy w razie czego (wyjazdu, choroby, nieszczęścia – bo te i po dwunożnych chodzą) ma kogoś kto czterołapkiem się zaopiekuje. U nas w ten sposób pomieszkiwał sierściuch, a potem co pewien czas psiumpel. Wszystkie kochane i dopieszczone pod nieobecność właścicieli. Niestety, teraz już nie możemy być domem zastępczym, gdyż rezydent – Todzio, nie akceptuje konkurencji….. ale w razie czego mam dla niego cudowny, dom zastępczy. Życzę Wam mądrych, troskliwych opiekunów czterołapy. 🙂
Pięknie i Mądrze ???milion serdeczności i wdzięczności ?
Przepraszam za wszystkich durnych dwunogich. Może wy nam wybaczycie bo ja ludziom nie potrafię wybaczyć waszej krzywdy.
Dokładnie, pies to przede wszystkim wielka odpowiedzialność! Ogrom miłości i szczęścia, ale jednak ODPOWIEDZIALNOŚĆ za drugie życie! Adopcję polecam z całego serca, nie wyobrażam sobie życia bez mojego czterołapka, jednak sprawę trzeba przemyśleć 151967 razy! Wszystkim schroniskowym zwierzakom życzę super odpowiedzialnych i takich na zawsze domków 🙂