Ktoś powie, że sprawa przyziemna. Ktoś powie, że przecież psiumple, sierściuchy są ważne, domy dla nich, żeby miały co jeść, żeby im zimno nie było, to jest ważne, ktoś powie. Oczywiście, że ważne! Niezwykle! …ale nie tylko to. Bo się ktoś kiedyś zastanawiał, skąd my się tutaj wszyscy wzięliśmy?
I nie chodzi mi tutaj o to, żeśmy się urodzili dawno temu. Chodzi mnie o to tutaj miejsce, o to schronisko nasze, mieszkanko jedyne, jakie mamy. Otóż, poza nielicznymi wyjątkami, które przyszły na własnych łapkach – wszyscyśmy przyjechali. Różnie co prawda, bo albo ktoś nas znalazł i przywiózł, albo nasi nas odebrali i od razu powieźli, albo musiało po nas przyjechać jeździdło. …i o nie się właśnie rozchodzi…
I znów ktoś powie może – wielka mi rzecz, pudełko na czterech kółkach. Niby tak… Ale tylko niby.
Bo na przykład Lajm by może dalej się błąkał, jakby nie miał kto po niego pojechać.
Tocik wcale nie musiał maszerować na zabieg usunięcia zębów.
Katarek autobusem też sam nie musiał jechać na operację do kociowetki.
…a i Dunia mogła być spokojna, że ktoś ją od psioweta odbierze!
Jak Kokos nie mógł się doprosić jakiegoś lepszego miejsca do życia od swoich właścicieli, przez co mieszkał tak:…to też tą puszką na kółkach go przywieźli do nas i od razu tło mu się zrobiło ładniejsze:
I czy myślicie, że Roki wędruje na przystanek, żeby jakoś się dostać do rehabilitantki?
Podpowiem – nie!
Nasze jeździdła jeżdżą w te i nazad, każdego dnia. A to sierściuch do lecznicy, a to psiumpel na badania, owczar na rehabilitacje, kociamber źle się poczuł, kudłacz do strzyżenia, tam ranny pies, tu chory kot, na zachodzie trzeba złapać jamnika pożerającego kozy, na wschodzie wyciągnąć psa ze studni, na północy haszczaki biegają samopas, a na południu sierściucha z drzewa ściągają i ktoś musi być… I tak każdego dnia jakiś wyjazd, albo zaplanowany, albo zupełnie niespodziewanie niespodziany. I nie ma, że teraz to mnie kółka bolą, błotnik się telepie, wycieraczka skrzypi. Musi być jeździdło gotowe i koniec!
…tylko taki problem… że ono tak już ledwo, ledwo zipie…
Ile to kilooomeeetrróóóóów przejechało! To chyba samo jedno wie… Dużo. Tyle powiem. A ile nas przewiozło! Ile razy i ile różnych nas! Nie powiem, cośmy pozostawiali w środku… Ile razy trzeba było szorować… Ale dało radę. Musiało przecież.
Wyobrażacie sobie, że ktoś potrzebuje Waszej pomocy tak bardzo-bardzo, a Wy nie macie jak, bo nie macie czym? No właśnie. Naszym też to się w głowach nie mieści, więc przebąkują już coś, że potrzebna jest druga taka puszka na kołach, prawie taka sama, jak ta żółta ze zdjęcia. Znaczy – druga… Druga, ale pierwsza to juz i tak prędzej niż później będzie musiała odpocząć na zawsze… No i bardzo taka sama być nie musi, ale taka w tym typie. Coś jak wiecie – w typie owczarka, ale wiadomo, że niekoniecznie to owczarek jest. I nie musi być żółta też.
Bo nasi to już przyzwyczajeni są, że nie patrzą na to, jak wyglądamy, tylko tak od środka. Sami wiecie, jak Leon wygląda… No NIC w nim nie ma ładnego. A nasi jednak jakoś coś od środka w nim widzą. I podobnie z tym jeździdłem naszym. Może mieć kolor jakiś, byle jakiś miało, byle nie zardzewiały, jak to podsłyszałem, ale najważniejsze, żeby miał piękne wnętrze! Może nie tak to ujęli… Ale musi jeździć, żeby nie było, że ledwo przyjedzie, a już wyjedzie do leczenia…
Nie problem jest znaleźć. Bo sam paczałem po internecie, że są. Problem to będzie zdobyć tyle monetek, żeby ktoś nam chciał takie jeździdełko dać… znaczy sprzedać… Bo że ktoś da, to nawet nie ma co marzyć. Marzenia trzeba mieć bardziej przyziemne, nie takie wydumane. Marzenia mają się spełniać przecież.
W każdym razie, bo coś mi się dzisiaj koślawo pisze… Cóż… Zbieramy na jeździdełko, bez którego nie damy rady się transportować do psiowetów, nasi nie będą mogli ratować bid, a owczary będą same machać girami w drodze na salę rehabilitacyjną. A to daleko jest…
Także ten… jak ktoś ma może i mógłby chociaż trochę… Nasi zresztą wszystko napisali TUTAJ.
…bo jak to dwunożni mówią – ziarko do ziarka i sie zbierze!
Aż poszedłem do TikTaka, żeby zrobił swoje słynne 'siad’, żebyście widzieli, jak nam zależy…
O TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAK BAAAAAAAAAARDZOOOOOOOOOOOOO!
Także ten… Dziękuję za przeczytanie i za zastanowienie się chociaż, czy dałoby radę coś…
A na zakończenie zagadka na temat. Kto zgadnie, kto się tak biednie prezentuje na tle naszego jeździdła?
Taaak, to ja… I gdyby nie to żółtko, nie miałbym jak się tu dostać. Nie zmieniłbym się w… siebie takiego:
…i kto wie, kogo nudnego teraz byście czytali!
Ważne!przemyslane?
Todzik postanowił zaoszczędzić na smaczkach (i tak ostatnio przytył za bardzo) i przesłał pieniążki. 🙂
Cezar razem ze swoim kumplem królikiem postanowili że zrezygnują z prezentów pod choinkę i te monetki za które miały być one kupione przekażą na nowe jeździło… Pańcia już wysłała. Ps. Królik na początku nie za bardzo chciał się zgodzić bo jak to? Nie dostać nowej zabawki? Ale po namyśle (jak mu moje kły pokazałem) stwierdził że te stare to są jeszcze całkiem spoko i w sumie to nowych nie potrzebuje ?
Usia też się dorzuciła. Kiedyś jechała jeździdłem…a teraz tylko na piechotkę 😉 Pozdrawiamy M+U