Przylepki.

Niektórzy z nas tak mają, że jak tylko zobaczą kucającego dwunożnego albo siedzącego, czy coś, to zaraz podchodzą i się kleją. A to łapę położą, a to się oprą, a to gniotą… Byle być bliżej, byle się wgnieść. Pewnie i więcej takich się okaże prędzej czy później, tylko potrzebują poczuć się bezpiecznie i u siebie, ale kilka mamy takich, co to bez krępacji są przylepkami już w schronisku.

Niektórzy by nigdy tego o niej nie powiedzieli, ale jednak…

To jest Suzi. Ja wiem, że może bardziej jej pasuje Cielątko czy Klucha, ale tak ją nazwano przed laty. To jej imię od psieciaka, więc nasi nie zmieniali. Niech ma cokolwiek swojego, skoro wszystko straciła… Miała kiedyś dom. Czy dobry, czy zły? Nie wiem, ale skoro wyszła z niego taka, a nie inna, to chyba niezbyt najlepszy. Skoro go już nie ma, to chyba tym bardziej nie ma o czym pisać. Ten jej dwunożny kiedysiejszy przecież wie, gdzie jest Suzi, ale uparcie twierdzi, że nic nie wie, że nie jego, że w ogóle nigdy nie miał psa! Nie mówiliśmy jej, po co to wiedzieć takie rzeczy… W każdym razie Suzi niektórym nie do końca ufa, nie z każdym pójdzie chętnie na spacer, ale jak ktoś już ją zna, jak już da się polubić, to przecież psiolaska robi się przylepiasta jak plastelina na dywanie! Byle miziać, czochrać, byle gnieść fafle, drapać za łopatką! A przecież na początku to ledwo można było podejść… Się musiała nauczyć, że lepiej jednak zamerdać ogonem czasem, bo inaczej to co to za życie, jak się wszyscy boją. Suzi czeka na kogoś, kto też pokaże, że się nie boi, że jest gotowy zostać przyjacielem takiego uroczego cięlęcia.

Z Kastą też nie było łatwo, chociaż u niej to z trochę innego powodu.

Nie żeby ona taka łysa była. Ma uszka, o:

Kasty nie dało się złapać. Do jedzonka to jeszcze jakoś podchodziła, ale już za nic nie dała się jakoś chwycić. W końcu ktoś sprytnie ją jakoś przytrzymał, nasi przyjechali iii zaraz potem psiolaska siedziała w schroniskowym kojcu. Smycz to jakieś zło największe, wywołuje panikę straszliwą! Gwałtowniejszych machań rękami też się boi… Co tam się musiało dziać u niej…? Wolimy nie pytać, po co rozdrapywać? Niech odpocznie, z czasem będzie lepiej, już się nasi postarają. Jeśli chodzi o przylepność, to Kasta jest miszczynią! Może i boi się przywiązywania do sznurka, ale do dwunożnego przywiąże się zanim ktokolwiek mrugnie… Tęskni za ciepełkiem, ciągnie ją bardzo. Zaraz się wkleja, wtapia, byle na zawsze, byle nikt nie był w stanie jej oderwać… Niestety u nas to się tak nie da, żeby siedzieć dzień cały z nią i dzielić się sobą. Może ktoś zechce pokazać jej cały świat od tej dobrej strony? Może przekona się do smyczy, bo przecież to tylko po to, żeby się nie zgubić… Może ktoś pozwoli jej się do siebie przylepiać, aż poczuje się tak bardzo, bardzo bezpiecznie…?

Kołatek też się pcha.

Wygląda szorstko, prawda? A ja Wam napiszę, że mięciutki jest! Znaczy… nie macałam, bo mi nie wypada jednak, ale tak psiolontariusze mówili. Kołatek mieszka u nas od niedawna, ledwie niewiele ponad miesiąc, ciekawe, czy ktoś go szuka… Chociaż na smyczy za bardzo nie potrafił chodzić, to może jakiś bardziej podwórkowy był? Nie będę rozmawiać z nieznajomymi, psiolasce nie wypada, więc tylko mi domysły zostaną. Poza tym on nie bardzo inne psy lubi, to się narażać też nie będę. Za to do dwunooożnyyyyych to całkiem inny pies! Będzie się lepił, byle dłużej i bliżej być, byle jeszcze do kojca nie wracać!

Może nie miał do kogo się tak przytulać, może mu tego zawsze brakowało, może tego nie znał… Teraz będzie nadrabiał, ale w schronisku to nie ma kiedy…

Na pewno przylepiania nie znał Szubert.

To taki terierowaty terier, który żył w miejscu, gdzie było terierów tyle, że by palców we wszystkich łapach u mnie nie wystarczyło do policzenia. Po prostu terierownia! …a jak myślicie, że tam ktoś odpowiedzialnie je wszystkie trzymał, bo jakby nie miał warunków, to by nie trzymał… to ja z błędu wyprowadzę. Warunków to tam nie było nic a nic! Razem z kopytnymi te sierściaste były, co znalazły, to zjadły, czego nie znalazły, to nie zjadły… Było, jak było. Nikt nie głaskał, bo po co. Nasi tam byli kilka razy, za każdym razem przywozili po kilka do nas, jeszcze się nie skończyło to wszystko… W każdym razie Szubert przyjechał i nie był chętny do zaprzyjaźniania się. Może go znów przegoni kto? Może kijem się zamachnie? A skąd mógł wiedzieć!? Aaaleee wspominali poprzedni wrrrredaktorzy, wspominałam i ja, że nasi psiolontariusze potrafią zdziałać cuda. Macie to cudo tutaj:

Taki przylepek się zrobił! Byle kawalątkiem sierści chociażby tykać! I tak fajnie jest od razu, bezpieczniej, świat już przyjaźniejszy jest…. Znajdzie chłopak dom. Musi. Im szybciej, tym szybciej zapomni o tym kiepściejszym początku życia.

Brakuje Wam przyklejania do psich kudełek? U nas znajdziesz czterołapki, którym brakuje przylepiania się do dwunożnych. Czy może być lepsza psimbioza…? Przyjdź, może okaże się, że ten sam klej Was do siebie ciągnie?

Pozdrawiamy MY – Stańka z Mitką. Też przylepione, ale tym razem w siebie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *