Się narobiło, wiecie… Nasi jacyś tacy niewyraźni chodzą… Martwią się… Tak się ostatnio nawarstwiło, ponakładało jedno na drugie, jak nie starość kogoś dopada powoli, to nagle coś się dzieje, albo ktoś przyjedzie zepsuty całkiem, albo przywlecze jakąś zarazę i potem aż porządnych wrrredaktorów na wiatę wypychają…
Ja się im nie dziwię, jak tak posłuchałam, to też mnie zmroziło…
Na przykład taka Dita.
Że brudna trochę i że to nie przystoi sierściuchowi? Ciekawe, jak Wy byście wyglądali po chorobie, która większość takich futer wysyła na tamten świat. Dicie się udało, nasza psio-i-kociowetka tyle wpompowała w nią leczących kulek w płynie, a sama sierściuszka tak bardzo się uparła, że te obrzydliwe pelelele, czy jak tam się te pasożyty nazywają, nie miały żadnych szans! Teraz w nią wkłuwają z kolei takie żyjątka, co pomagają walczyć z innymi choróbskami, bo odporność podnoszą. Mała kitka, dużo zachodu, ale przecież nasi nie byliby naszymi, jakby jej nie pomagali.
Albo Luis.
Jakby mało było tego, że mu lata lecą, jakby mało, że jakoś nikt go nie chce, chociaż on taki ideał… Ostatnio wyszło, że pompka mu nie wydala… Znaczy nie pracuje, jak trzeba, za słabo, czy coś… Niepoważna jest i tyle. Nie przemyślała, że teraz będzie jeszcze trudniej i postanowiła się zepsuć. Właśnie teraz!
Ala wygląda, jakby jej woda sfermentowała i nie do końca była trzeźwa, ale przysięgam na wszystkie psiętości, że nic z tych rzeczy!
Taka jest biedna… Już taka chwiejna do nas trafiła, brała leczące kulki, ale nic z tego, ciągle to samo. Nasi ją zawieźli do jednej wetki, żeby może spojrzała świeżym okiem i według niej to albo problemy z uchem, co jest w środku głowy (……chyba nie do końca jednak ona taka obeznana….. ucho… w środku głowy…. phi!) i albo da się z tym coś zrobić, bo się wyleczy, albo się taka sierściucha urodziła i tak już będzie świat oglądać na chwiejno.
Ala była razem z dwoma innymi sierściuchami i Hafaną na dłuuugiej wycieczce u takich specjalnych dwunożnych, co to mają sprzęt, żeby zajrzeć do środka głowy, słupa z kręgów i innych tam takich i to takie super dokładne było. Ledwo się zmieścili wszyscy…
Ale najważniejsze, że dojechali i wszyscy mogli przejść takie te poważne badania, dzięki którym będzie wiadomo, czy Pinko i Pan Kot będą chodzić, czy Ala będzie normalnie żyć, czy Hafanie cofną się dziwnie objawy i rozbiegane ślipia…
Hafana to właśnie ta psiolaska, co stoi na zdjęciu. Ledwo ją złapali w jakimś lesie, chyba była przetrącona jeździdłem… Taka biedniejsza jest. Za to pilnowała planu wycieczki i poganiała dość głośno, żeby jednak przestać już stać, bo ile można!
Ech, a kolejne czterołapy czekają na takie poważne badania, a im poważniejsze, tym więcej monetek na nie trzeba…
I wiecie co, jakbym się nie nasłuchała już trochę tego i owego, to bym była psięcie przekonana, że chorą śledźmionką można się zarazić. Przecież najpierw Błeno pojechał do psiowetki, żeby ją usunąć, bo pełna była guzików, a zaraz po tym okazało się, że jego współpsiolokatorka z kojca ledwo zipała, nasi ją wzięli szybko do psiowetki, zrobili badanko i okazało się, że tam u niej to prawie śledźmionki nie widać, bo taaakieee wieeelkieee guzidło na niej wyrosło! Kiara zawsze była taka szalona!
…a ostatnio to jakby z niej para uszła…
Trzeba było szybko działać i już następnego dnia wzięli ją do rozkrojenia… Cała śledźmionka została usunięta (dobrze, że można bez niej żyć!), aaaleee….. wyszło jeszcze to:
Możecie nie wiedzieć, ale że blog nie tylko bawi i wychowuje, ale też uczy, to ja objaśnię. Te takie trochę okrągłe kreski poziome to są żeberka. Nie wszyscy mają, u mnie próżno szukać, macałam się ostatnio. Nie ma ani jednego. No i tak na środku całkiem u góry, to pompka. To właśnie to jest zepsute u Luisa, o czym pisałam wyżej. Na około pompki są pucka. I te pucka powinny być takie, że prawie ich nie widać, więc pompka powinna być takim zgrabnym jajkiem na środku zdjęcia. Widzicie, że u Kiary to tak nie wygląda… To, co widzicie w tym czerwonym, to jest COŚ najzupełniej bezczelnego, co nie może tam być, a widzicie – JEST. Co z tym będzie i czy w ogóle da się coś zrobić, to tego nie wiem…. Nasi też mało mówią, tylko wzdychają ciężko…
Same takie rzeczy u nas ostatnio niefajne… I wiecie, bo nasi nie tylko martwią się o to, że biedne te sierściuchy zakatarzone, że tym psim staruszkom coraz bardziej skrzypi w stawach… Ale że trzeba mieć na to wszystko tyle monetek w płynie, że już susza się zrobiła u nas…
A jak powiedzieć Agriemu, że trudno, w końcu biedra się całkiem zastoją i już nie wstanie…?
Albo Piratowi, że albo niech nereczki radzą sobie same, albo trudno, widocznie tak miało być…?
Co robić, kiedy ten obrzydliwy zaraz do sierściuchów przyjdzie? Nie kłuć w zadki? Nie walczyć, tylko co rano ściągać karteluszki z imionami z kojców…?
A jak jeden pies z drugim drapie się niemiłosiernie po zjedzeniu kurczacznej karmy, to nasi mają udawać, że tego nie widzą…?
Jak…?
Ciężko się zrobiło naszym na sercach i się winni wszyscy czujemy, że nas tyle tu mieszka, że starzy się robimy, że jakoś nam nie zawsze jest dobrze… …my tak niespecjalnie….. Nic nam nie mówią takiego, przecież oni za nami w ogień by skoczyli, przecież ciągle tylko myślą o tym, co zrobić, żeby żyło nam się lepiej i to wcale nie są jakieś wydumanki, tylko podstawowsze rzeczyr, i też ciężko jest…
Nie będę pisać, że musicie nam pomóc, bo z tego, co widzę po naszych, to jest źle; bo inaczej nasi się zamartwią na śmierć, a co my bez nich zrobimy?? Nie będę tak pisać, bo nie śmiem… Ale jeśli możecie, jeśli macie jakieś takie płynne monetki, które można podarować na leczące kulki, których zjadamy codziennie niezliczoną ilość albo na badanka, na które nasi nas wożą codziennie, to… to…. to pomóżcie, co…?
Zbiorniczek na płynne banknotki i monetki mamy pod tym numerkiem: 52 2030 0045 1110 0000 0261 8460.
Świat teraz tak idzie do przodu, że można przekazywać telefonami! Ja nie mam takiego, ale może Wy macie, to możecie wysłać taką treść: S9329 na taki numer: 72365.
A możecie też wejść na stronę, co to ją nasi prowadzą i tam wybrać sobie zwierzaka (większość to właśnie moi psiumple i sierściuchy od nas!) i wspomóc bardziej konkretnie… O, jak klikniecie na to logo, to Was tak magicznie pstryknie, gdzie trzeba:
Ech….
Marzy mi się, żeby znów było lżej, a nie tak…
Dziękuję już tu i teraz za każdy rodzaj wsparcia, jaki popłynie w naszą stronę… Mam nadzieję, że się uda……