Ha, taka zagadka! Wiecie co to jest takiego? Podpowiem, że to znów chodzi święto, i że jest jedyne w całym roku, i takie jedno z najlepszych, a pod pewnym względem jest po prostu tak bardzo przepiękne, że o Matko Suczko! Było raptem kilka dni temu i będzie mi się śnić po nocach…..
Czy może być piękniejszy dzień od takiego, w którym chodzi o… jedzenie?? I to jeszcze się wszyscy chwalą, ile to zjedli, i mówią, że podobno jak się nie wciągnie tego najważniejszego, okrąglutkiego, pociapanego lukrem, puszystego, pachnącego do granic zapachowych możliwości pomczka, to się będzie miało pecha, więęęęc to całkiem usprawiedliwione, że żołądki zapychają nawet ci, co to na co dzień tylko jakiś chudy serek, jogurcik i takie podobne ledwo kaloriowe rzeczy jedzą.
Nasi zapełnili kuchenny stół pomczkami, a my ze Stańką odprawiałyśmy ślinotokowe modły…
Nasi oczywiście są najlepszymi naszymi na świecie, więęęęęc…..
…Stańka może być pewna, że żaden pech jej nie spotka do następnego święta.
Kiedy przyszła kolej na mnie, oczywiście całkiem kurtularnie letko lizłam….
….usypiając czujność, żeby zaaa chwiiileeeeczkęęę…
Łohohohoho!
Co się nasi naganiaaaliii, to ich! Dzięki temu potem mogli ze dwa pomczki więcej zjeść, taka jestem troskliwa!
To tyle jeśli chodzi o zjedzeniu i posiadaniu. Teraz o byciu…
Z grzeczności tylko cicho wspomnę o Sabie-Azie…
…bo ona się tyle nagłodziła w życiu, tyle lat chodziła ze szkieletem prawie na wierzchu, że to uwielbienie do kulek to jej zostało do dziś i jak tylko zobaczy wózeczek z jedzonkiem, to przecież fikołki robi. Ech, w domu to by było inaczej… regularne, długie spacery, liczenie kulek, zaraz by jej się talia znalazła.
Zostawmy ją jednak, a przejdźmy do… Gragiego.
Tu może tak bardzo nie widać, ale spójrzcie na to…
To małe na górze zdjęcia, to jego głowa. Te niewielki zwierz był ogromnym pomczkiem bez lukru na czterech cienkich girkach, kiedy do nas trafił! Pocieszny przy tym jest tak bardzo, że jak nasi tam wejdą do niego, to tylko ochy i achy słychać stamtąd! Że taka słodycz, że na kolana włazi, a uśmiech, a merdanie ogona… Też coś… Urocza to jestem JA. …w każdym razie Gragi jest na diecie i już zrzuca tłuszczyk, będzie zdrowszy!
Jak dobrze pójdzie, to Spinacz zaraz też będzie osierścionym pomczkiem.
W życiu tego sierściucha liczą się najbardziej dwie rzeczy – święty spokój i pełna micha. Reszta może nie istnieć. Trafił do nas po wypadku, ale już go nasi naprawili i jest jak nowy, także jak ktoś by chciał mieć takiego czterołapa, który się sam sobą zajmie, to Spinacz będzie najidealniejszy!
Jeśli zaś chodzi o Żabocika…
Ten to wygląda, jakby zeżarł współkociolokatora, ale nasi przezornie mu żadnego nie dali… Poza tym to całkiem podobny jest do Spinacza, bo u niego też sens życia opiera się na jedzeniu i spokoju. Zaginieni bracia, czy jak… Byle napychać żołądek i czekać, aż się sadełko zwiąże!
…sierściuchy to mają fajnie, że tak mogą, nas to zaraz na spacery ganiają……
Ach, więcej wypominać nie będę, nie będę też pytać, do której części zagadki można kogo przypasować, ale jakbyście chcieli pozrzucać to i owo nagromadzone w trakcie święta, to jak najbardziej można u nas!
…tymczasem pójdę wiązać sadeł…ee…na spacer może jednak….