…tak na początek to ja mam informację ważną… i smutną… i ważną… Poznaliście kilka wpisów temu Budrysa z naszego schroniska (bo my znów z Zawiercia nadajemy). Chwaliliśmy go, że taki super, że już staruszkowość się wdziera do niego i takie tam… i widzicie, bo…
…nie doczekał… odszedł wyrywając naszym kawał serca… Zwłaszcza jedna nasza się rozpękła na milion kawałków, bo szczególnie się sobie upodobali, ale póki co nie mogli razem zamieszkać, ale za jakiś czas na pewno… nie udało się…
…dlatego tak ważne jest, żeby zdążyć…
…o czym my tu dziś… a, wiem!
Powiem Wam, że zimno jest. Wiem, że drzewiej zimy bywały większe, ale to, że może być gorzej nie oznacza, że można się cieszyć, kiedy jest kiepsko, prawda…? A nam kiepsko jest w schroniskach z tymi temperaturami… Jeszcze jak kto ma porządne futro, to pół biedy, chociaż wciąż mu brakuje ciepełka od wewnątrz, ale niektórzy po stokroć bardziej źle znoszą te termometrowe wskazania i wiatry włażące w sierścia przy każdej możliwej okazji.
W każdym razie dziś o największych zmarzlakach w naszym schronisku i największej na świecie nadziei, że znajdą dom zanim ta zima się skończy. Niech znów poczują, jak to jest zagrzać zadek w miękkim posłanku i niech przypomną sobie, jak to cudownie jest wracać z zimnego podwórka we własne cztery kąty… Bo że miały dom, to nasi są niemal pewni! Tylko potem się ich historie musiały poplątać i tak o właśnie…
Na początek młoda, nieśmiała psiolaska – Mika.
Niech Was nie zwiedzie jaśniejszy kolor jej fafli! Nasi jej dają ze dwa lata, nie więcej, zatem taka to jej uroda jest. Musiała kiedyś mieć swoich dwunożnych, bo najmniejszego problemu nie ma z siedzeniem na rękach, o kolanach nawet nie wspomnę. Zwłaszcza teraz, jak taki ziąb, to nasi ją regularnie noszą, bo psianienka jest wrażliwa i girki jej marzną. Dla każdego jest taka przyjazna, dla innych czterołapów też, zatem czego chcieć więcej? Mika jest do spacerowania, do siedzenia na kanapie, do wycieczek, do wszystkiego wręcz, byle ciepło było i głasków w bród.
Tak samo psidealny jest Filipek.
Tego to byle głaskać, drapać po pleckach i mówić, jaki jest wspaniały! Na początku to tam go trzeba trochę poprzekonywać, ale nie żeby miał zębiszcza pokazywać, skąd! Po prostu nieśmiały jest chłopak w pierwszym kontakcie, jakby nie wierzył, że to właśnie do niego ktoś przyszedł i z nim chce się zapoznać. Za chwilę już jest wszystko super i można ruszać ku nowym przygodom, tylko póki co to one się kończą z powrotem w schronisku… Filipek ma w sobie coś z jamnika, przodek musiał być jakiś zacniejszy bardziej, a kto miał z nimi do czynienia, ten wie, że zimna one nie lubią. Zakopać się w kocyki i wystawić kawałek ogona – to jest najlepsza metoda na przetrwanie! …ale jak to zrobić tutaj…? Ten psiumpel też może mieszkać w większym stadzie, obiecuje nie być zazdrosny! …no może trochę…
Nie tylko nieduże zwierzaki marzną. Można mieć całkiem niezłą posturę i nie móc przestać się telepać, jak Sara.
Nie po drodze jej z budą, nie umie się odnaleźć, a jeszcze jak przyszły pierwsze chłody, to już zupełnie jej zaczął przeszkadzać wiatr hulający między długimi łapami. Sara ma smutną przeszłość, ale nie chce o niej mówić. Twierdzi, że to już nieważne, ale już ja widzę po oczach, że różowo nie było… Na szczęście wiara w dobrych dwunożnych jej nie minęła, nadal ich kocha miłością największą! Tak bardzo, że z innymi czterołapami mieszkać nie może, bo by ją zazdrość zeżarła, ale za to swojej rodziny na krok nie odstąpi. Spójrz w te ślipia psiękne i powiedz, że to jej całe uwielbienie do głasków i przytulania pójdzie na marne, bo domu dla niej nie ma….
Chłodno nam, jak nie od zewnątrz, to od wnętrza. Chcemy być częścią stada, takiego tylko naszego… Chcemy mieć dokąd wracać i czuć, że tutaj jest nasze i tylko nasze, specjalnie dla nas przygotowane miejsce. Mamy te miejsca w schronisku, kochają nas tutaj i o nas dbają, ale wiecie… nie żebyśmy byli niewdzięczni, ale to nigdy nie będzie to samo…
Na koniec opowiem jeszcze o Lordzie. Psie szczególnym bardzo, który też nie chciałby, żeby schronisko to był ostatni etap jego przygody życiowej, ale tego domu tak uparcie nie widać…
Lord trafił do nas ponad dwa lata temu i nie było z nim różowo. Od razu było widać, że coś jest nie tak z jego głową, ale nie wiadomo było, co się stało, czy to wypadek jakiś był przypadkowy, czy celowo… ktoś go… ten… Nasi go do psioweta skierowali i wyszło, że to takie zmiany są, które nigdy nie miną. Dokładnie to bym Wam napisał, ale jestem psem i ciężko mi się rozeznać i zrozumieć, co z czym…. Coś jakby, że w głowie mamy tą masę galaretkowatą, jak ona się tam zwie… o, mam – mózg, takie słowo poważne. I w nim jest jakby drugi, mniejszy, to będzie w takim razie móżdżek, już jakby ładniej się nazywa. I Lord ma właśnie z nim problemy. Coś się tam uszkodziło chyba, bo nie pracuje, jak trzeba, Lord potrafi łapać własną girkę czy kręcić się w kółko. Bardzo stresują go też spacery, ale żeby nie mieszkał w niewielkim kojcu, to go nasi przeprowadzili na wybieg, gdzie ma więcej ruchu.
Jaka jest jego przeszłość, że teraźniejszość jest taka straszna…?
Lord potrzebuje stabilizacji i spokoju. Potrzebuje swojego miejsca z dala od stresów i dwunożnego, który to wszystko zrozumie… tylko gdzie takiego znaleźć…? Można odmienić życie tego psa, ale to będzie wymagało mnóstwa pracy, przyjazdów, dowiadywania się, uczenia siebie nawzajem…. kto znajdzie w sobie ocean cierpliwości i dwa morza wytrwałości…?
I tak się ciągle nasi martwią o nas. Że w lecie niektórzy źle znoszą upały, że w zimie niektórzy nie mogą się ogrzać, że dom się nie znajdzie, że się nie zdąży, że za trudno będzie, że… ciągle coś. Jakbyście chcieli się czegoś o nas dowiedzieć, to TUTAJ znajdziecie namiary!
Uratuj chociaż jedno bezdomne życie. Zobacz, ile nas wszystkich jest we wszystkich schroniskach mniejszych i większych. Niemożliwe, że nie znajdziesz kogoś najidealnego dla siebie. Popytaj, pojedź, poznaj, w ślipia spójrz, w serce własne… A potem zaskocz się sam nie mogąc zrozumieć, jak wcześniej mogłeś bez kogoś z nas żyć…
Boziu drogi wziął bym je wszystkie ale nie mogę i bardzo cierpię z tego powodu .