…i uparcie nie chcą wrócić…

Nie robi się tego psom. I innym czterołapom. I ilukolwiekłapom też nie. Nikomu się tego nie robi. Nie odchodzi się tam, skąd się już nie wraca.

Może są tacy, co rozumieją taką kolej rzeczy. My nijak nie możemy tego pojąć. Wczoraj ktoś był, dziś już uparcie nie pokazuje się w drzwiach. Choćbyśmy oczy wybałuszali noc całą – nic. Pustka. Głosy nie te, zapach znika, kroki nie dają się rozpoznać.

Tego się nam nie robi.

I potem miejsca nie ma dla nas nigdzie… Telewizor się mieści, samochód nawet się upchnie, chociaż duży. Ale ani ździebeł sierści nie wejdzie już. Niczyj problem…

A my jesteśmy, istniejemy, czujemy, tęsknimy. Serce rozłożone na czynniki pierwsze ledwo bije, ale żyjemy.

Dziś o nas. To nam ta czarna dwunożna z kosą w ręce zafundowała przyszłość za kratami. To ona przewróciła nasze życia do góry girami i ubrała w samotność… A żeby ci ta kosa zwiędła! Straciliśmy wszystko i teraz mieszkamy w takim schronisku, co już kiedyś o nim tutaj było. Z Zawiercia. Jak klikniesz TUTAJ, to się przeniesiesz.

…pomożesz nam jakoś się pozlepiać…?

Reks dotrzyma Ci kroku na każdej wycieczce.

Miał kiedyś kogoś najważniejszego na świecie, ale pewnego najsmutniejszego dnia ten ktoś odszedł… I tak Reks przyjechał do nas. Trochę już u nas mieszka, więc jakoś się wtopił w schroniskowe życie. Dał się poznać od stron najlepszych, więc zaraz go zalekramuję i szybko znajdzie dom! Na pewno! Otóż Reks jest stworzony do przebiegania kilometrów. Nasi mówią, że musiał mieć w przodkach psa północy, ale co to znaczy, to nie wiem. Że północ? Noc może? Że czarny jak noc? Hm… W każdym razie Reks uwieeeelbia dwunożnych!

Może mu z innymi zwierzakami nie jest za bardzo po drodze, z ptactwem na pewno się nie zaprzyjaźni, chyba że takim, które bardzo szybko wzbija się w powietrze i to będzie taka zabawa…. ale może lepiej nie. Reks pójdzie za każdym na koniec świata, byle tylko ten ktoś zechciał go ze sobą zabrać…

Labek rozmerda się na Twój widok w sekundę.

Też miał kiedyś dom. To szczęście trwało cztery lata. Połowę życia. Spacerki, własne posłanko, głaski, drapania za uchem, wycieczki, dobrze znane ścieżki spacerowe i poznawanie całkiem zupełnie nowych, sielanka… I stała się rzecz, która nie może zdarzać się żadnemu psu. Niech będzie, sierściuchowi żadnemu też. Jego dwunożna zmieniła adres zamieszkania na ten u góry całkiem, nadchmurny, że tak powiem, a Labek czy chciał, czy nie, musiał wrócić za kraty. Myślicie, że łatwo to zrozumiał? Myślicie, że mu było wszystko jedno, gdzie mieszka i kto do niego przychodzi? Myślicie, że dalej nie spogląda w dal czekając na znajomą sylwetkę zbliżającą się prosto do niego…?

Radzi sobie chłopak, bo co ma sobie nie radzić.

Jest jak jest. Do wody go ciągnie, to sobie nie odmawia, jak jest okazja. Spacery lubi nad wyraz, to i cieszy się na każde wyjście. Będzie chłopak super psem na wszystkie okazje, tylko lat ma już osiem, teraz będzie trudniej…

Kenzo wlepi w Ciebie oczy ufne…

 

I jak go przekonać, że jak jest czarny i większy, to też ma szansę? Że jego przyszłość jeszcze może być zupełnie inna? On też miał swój dom, zupełnie ciepły i z dwunożną, z którą stanowili najlepsze stado. Ją też zabrała ta czarna z kosą… Nie było nigdzie miejsca dla Kenzo, więc przyjechał do nas. Pokazuje, że jest super, że umie się uśmiechać, że nie zapomniał, jak to jest być dobrym psem, ale póki co to wszystko na marne. Domu brak. Pytań brak. Nadziei… zaraz też będzie nie za dużo.

Odczaruj ciemność w sierści, pójdź pod prąd, pokaż, że właśnie taki pies będzie mieć szczęście w tym całym schroniskowym nieszczęściu!

Muki podzieli się ciepełkiem…

Przez pięć lat grzał zadek w domu. Od roku próbuje się pozbierać. Do dziś wspomina swoją dwunożną, która była dla niego wszystkim przez całą wspólną drogę. To jej imię szczeka przez sen i jej zapachu szuka co rano, zanim jeszcze otworzy oczy… Niby wie, że to nie był jej wybór, że musiała odejść tam, skąd się nie wraca. Niby wie… ale trudno i tak…

Muki jest teraz w średnim wieku, boi się, że to wada. Ma jedno ucho bardziej, jedno oko mniej i brak talii osy – to też go martwi bardzo.

Ale taki jest. I już. Poza tym to chodząca nieśmiałość i łagodność. Nie wierzy w siebie. Nie wierzy, że może jeszcze być dobrze. Nasi robią wszystko, żeby go przekonać, ale obiecywać dom to jedno, a znaleźć go, to drugie…

I tak to widzicie jest.

Czarodziejów nam trzeba wszystkim. Żebyśmy mogli budzić się rano z Waszym zapachem obok. Żebyśmy mieli na kogo merdać. Żebyśmy mieli kogo nie słuchać, kiedy akurat wcinamy w trawie starą skórkę od chleba.

Ciężko jest się zgubić, ciężko mieć złe doświadczenia, ciężko mieć dobre wspomnienia, które są tak świeże jeszcze, a już są tylko historią…

Zabierz nas na zawsze i nie odchodź nigdy…


PeeS. Powtórzę – Z A W I E R C I E!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *