To my i o nas piszemy! No dobra, nie tylko…

– Cakar! Przecież już sobota wieczór!

– Taaak…

– Przecież post! Przecież Sonia w domu! Przecież blog!

– Tysiak, nie ekscytuj się, bo coś ci się stanie jeszcze…

– Ale musimy! Ile razy słyszałeś, że choćby burze, wiatry, klejące się oczy do snu czy chrapanie Hedara, post w niedzielę i środę być musi!

– Oj tak, jak wyruszała na łowy tematu, to faktycznie pod nosem mruczała… Alee boo ja wieem…

– Tylko mi się nie zwieszaj teraz! Idziemy, nie ma co. Jakoś damy radę. Kogo jak kogo, ale Soni zawieść nie można. Soni nie ma z nami od kilku dni przecież, chrapie sobie na posłaniu w DOMU, pewna, że tutaj ktoś da radę i co, rano by zajrzała na bloga i pusto?? No, kopytkuj za mną!

….

….

– No dobra. Siedzę. Wciśnij ten guzik tam… O, jest. To o czym piszemy??

– Hmm…

– Hmm… Najpierw o Soni. Jak poszła do domu. Na pewno wszyscy ciekawi, a ja akurat tę historię słyszałem, bo nasi tylko o tym rozmawiali w kuchni, wydarzenie dnia, tygodnia, roku, nawet dekady! Przecież Sonia siedziała w schronisku 10 lat!! Ja tyle nie mam! Ty też nie masz!

Jak to było?

Zaczęło się od tego, że daawno temu jedna Dziewczyna, która przyszła wyprowadzać psy poznała Sonię, jej historię i stwierdziła, że tak być nie może, że taka fajna psiolaska siedzi w schronisku 9 lat (wtedy)! Dlaczego nikt jej nie widzi, chociaż wcale nie mała jest, o:

 

Przecież nasi ją reklamowali, wolontariusze robili ogłoszenia, Sonia była też w akcji zapewniającej pomoc w leczeniu po adopcji! I nic…

I ta Dziewczyna założyła na „fejsie” takie wydarzenie, żeby zapraszać ludzi i żeby oni Sonię poznali i może w wśród tych zaproszonych byłby przyszły właściciel…

Czas jednak mijał, Sonia przeprowadziła się do biura, ale ani właściciela fejsowego, ani niefejsowego. Wydarzenie jednak było, co jakiś czas były zdjęcia, przypomnienia…

Pewnego dnia nasza fotografka udostępniła to wydarzenie na naszym „fejsie”. I tak się złożyło, że akurat w tym samym czasie „fejsa” przeglądała inna Dwunożna Laska… Zobaczyła Ona nagłówek… „Sonia 10 lat w schronisku”… Podumała długo, krótko, nie wiem, ale następnego dnia…

…drzwi się do biura otworzyły, jak co dzień. Weszła Dwunożna Laska i powiedziała, że psiolaskę Sonię chce poznać. Bardzo proszę! Na spacer można? Pewnie, że można! Poszły więc obie laski na spacer. Wróciły i nasza fotografka rzuciła żartem: to co, do domu teraz? I musiała usiąść, bo spacerowa towarzyszka Soni powiedziała, że właściwie tak, do domu!!!

Rozniosło się to wśród naszych z prędkością pioruna! Wszyscy prawie na raz zaczęli komórkować „Sonia idzie do domu!”, „Sonia do domu idzie!”. I siorbali nad telefonami ze wzruszenia…

Zdjęcia też mam, tutaj są dwie Laski:

A tutaj zdjęcie przedstawiające najbardziej wzruszający moment, który uwielbiamy wszyscy i może niektórzy wtedy zazdroszczą, ale tamtego dnia nie zazdrościł nikt, wszyscy pociągali nosami, bo się Soni należało, jak nikomu innemu…

Sonia pojechała mieszkać do mieszkanka! Będzie prawdziwie DOMOWYM psem, cudnie! Mam nadzieję, że jej Pańcia co jakiś czas prześle coś od Soni. Na pewno prześle! Tak fajna Pańcia na pewno prześle! Niech im się szczęści…

– Tymczasem, Cakarku, musimy się jakoś przedstawić, nie można tak. Wepchaliśmy się tutaj i co, tak bez niczego. Nie my pewnie będziemy tutaj wystukiwać historie, bo w końcu ktoś do biura się wprowadzi, ale dzisiaj wyjątkowo musieliśmy.

Ekhem, to ja jestem Tysiak.

…i ze mną jest tutaj Cakar:

Mieszkamy sobie w kuchni i dreptamy po placu, jak jest cicho i niegroźnie. Mówią o nas, że jesteśmy „szczególni”, bo Cakar potrafi się zawiesić ze wzrokiem wbitym w ścianę, a ja, jak ktoś obcy do mnie podejdzie, to zaczynam się telepać z przejęcia. Wolno się przyzwyczajamy do dwunożnych, ale jak już zaufamy, to koniec! Przepadliśmy z uwielbienia! Nie widać po nas tego zwykle… Może faktycznie jacyś szczególni jesteśmy…

Nieśmiało też przypomnę, że czekamy na dom…

Mamy też drugą domową wiadomość! Sonia pisała o psie, który miał na imię Balon. Pisała o nim… gdzie tu się wstawia sznurek… znaczy linka… aa widzę. Historię Balona można przeczytać tutaj: PSTRYK.

Tak mocno trzymali wszyscy kciuki chyba, że Balon od kilku dni w domu mieszka! W domu prawdziwie staruszkolubnym! Skóra wyleczona, nie zaraża, chociaż jeszcze będzie się od czasu do czasu taplał w leczniczym szamponie. Tak na wszelki wypadek…

 

Wiecie, że to nie wszystkie wieści?? Do domu pojechała teeeż… Sońka!! Owczarka niemiecka, starutka jak Balon.

 

Sońka pojechała do domu daleeeeko, daleeeeeko…. Nasza Tabletkowa ją wiozła. Dom jest wielki i już kilka zwierzaków tam mieszka. Dla Sońki też znalazło się posłanko i miejsce w sercu… Tutaj jest zdjęcie Sońki i jej Pańci:

A tutaj patrzcie, jakie psio-kocie, oddychające dywany!

Oby jak najdłużej cieszyła się takim domem…

Wyobrażacie sobie?? W ciągu trzech dni trzy nastolatki czworonożne wymaszerowały do domu! To znaczy, że jest szansa dla nas wszystkich z siwymi pycholami!! Ojejku jejku!

Może i jutro po nas ktoś…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *