Ostatni wpis na blogu zrobiłam pierwszego stycznia.

Ostatni wpis na blogu zrobiłam pierwszego stycznia. To taki dzień, w którym bezogoniaści wariują! Biegają, ryczą, strzelają gdzieś za lasem, całe niebo błyska… Młodsze psy tu u nas myślą, że to koniec świata, wyją i chowają się po budach. Starsze już wiedzą, więc uspokajają. Wyjaśniają: nic się nie dzieje, to chwilowy amok, jutro bezogoniaści będą wymięci, słabowici jak kurczaki, ale przyjdą, nie bójcie się! Posprzątają, karmę przyniosą…

Tylko na zabawę z nami będą mieli mniej siły. I na spacerach trzeba będzie uważać, żeby się nie poprzewracali.

            A cały ten raban o to, że właśnie jest dzień trochę inaczej zapisany w kalendarzu. Gadają, że od tego dnia wszystkie następne będą lepsze od tych, co minęły! I tak cały następny rok. Ha, poczekamy – zobaczymy!

            Ale skoro wszyscy z taką ufnością patrzą w przyszłość, to nie wypada mi psuć nastroju. Przynajmniej dzisiaj. Dlatego dziś – same dobre wiadomości!

Z Niemiec przyjechało duże auto osobowe. Na przednim siedzeniu, za kierownicą, niewielka bezogoniasta, obok niej – jeszcze mniejsza córeczka, a z tyłu wielki stos koców, ręczników, karmy suchej i w puszkach, jakieś smyczki, obróżki… Ta bezogoniasta od lat mieszka w Niemczech. Jechała na święta do rodziny w Polsce i zrobiła zbiórkę wśród znajomych Niemców. Koce i ręczniki bezogoniaste poprały, karmę popakowały w kartony i do samochodu!

Darów, może w nieco mniejszej ilości, napływa do schroniska coraz więcej. Akcja „Paczka dla zwierzaczka” okazała się sukcesem. Nawet w minione święta bezogoniaści przychodzili z prezentami – brama się nie zamykała. Przy okazji wyprowadzali nas na spacer, a parę zwierzaków poszło do adopcji. Wielkie tragedie zwierzaków zamieniły się w wielkie radości.

Jedni bezogoniaści nie dopilnowali swojej nie wysterylizowanej suczki. I dorobili się niechcianych sześciu szczeniaczków-kundelków. A w domu się nie przelewa!…

No i maluchy, ledwo nauczyły się same jeść, trafiły do schroniska.

To było jeszcze w starym roku.

Rzadko się kręcę między szczeniakami. Nie pamiętam nawet, jak miały na imię. Nie zdążyłam spamiętać, bo w dwa-trzy tygodnie psiaki poszły do nowych domów! Miały szczęście!

Pisałam już o nim. Jego bezogoniasty przebywał w Polsce czasowo. Gdy wyjechał, zostawił psa tam, gdzie mieszkał na pokoju. A właściciel domu przyprowadził Borysa do nas. Po paru tygodniach znalazł się chętny na niego. Chciał dużego, z wyglądu groźnego psa, a Borys robi wrażenie! Ten pies jednak miał się raczej bawić z dziećmi, a domu pilnować tylko przy okazji. Znów jak w sam raz dla Borysa.

A najfajniejsze jest to, że jego nowy dom znajduje się zaledwie kilkadziesiąt metrów od domu, w którym mieszkał wcześniej. No i pies znów jest – prawie – u siebie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *