Lubię takie wieści. LubięLubięLubię! Zajepsiście lubię i w niektórych dwunożnych bym się wgapiała wyjątkowo maślanymi oczami!
Otóż. O czym marzą nasi dwunożni? O tym, żebyśmy wszyscy poszli do dobrych domów. Co znaczy „dobry dom”? To takie coś, gdzie mieszka fantastyczny opiekun! Psiak może mieszkać nawet w kojcu z budą (nie każdy może sobie pozwolić na psa w domu, trudno), ale jeśli ma opiekuna, który nie zapomni o swoim czworonogu nawet jak deszcz, zima i wyjść się nie chce, to też jest dobry dom. Bo najbardziej liczy się ten kontakt z człowiekiem!
Dostajemy różne, różniste wieści z domów. Im bardziej obszerne, tym bardziej cieszą. A już całkiem jest superaśnie kiedy wiemy, że jakiś psiak może być wyzwaniem lub wiemy, że pierwsze dni nie były łatwe, a tu dostajemy po kilku miesiącach informację „było niełatwo, ale daliśmy radę i teraz świata poza sobą nie widzimy”.
Takim psem był Giff. Czarny, piękny owczarek. Psisko było takie, że na niektórych ogonem merdało, a na niektórych merdało faflami pokazując piękne kły. Akurat na panią, której się spodobał Giff merdał nawet ogonem… Poszli na spacer, wydawało się wszystko w porządku, więc heja do biura podpisywać umowę! Potem pies zapakowany do samochodu, pojechali… dojechali na miejsce, drzwi otwierają, a Giff wyjść ani myśli. Oj się zrobiło niewesoło, ale pomogła sporo wolontariuszka, która znała Giffa doskonale. Później też co jakiś czas Giff różki wystawiał…
Nie poddali się jednak. Giffowa opiekunka przyznała, że musiała się podszkolić z psiej psychologii, sporo musiała się nauczyć z obsługi samego Giffa, ale teraz już by go nie oddała za nic.
Zaufali sobie, znaleźli wspólny język i ogromną frajdę z bycia ze sobą. Wpólne wycieczki, wędrówki, takie tam wiecie, rzeczy, które normalnie się robi ze swoim zdrowym i pełnym energii owczarem!
Dobrze trafił. Możemy spać spokojnie! Nawet polubił jazdę samochodem…
Od kogo jeszcze dostaliśmy wieści?? Od Skoczka! Skoczek powinien zmienić imię na Miziak, Tarzak albo coś podobnego. Zapomina się chyba, u nas skakał po dach, taki energiczny i niezależny, a tu taki przytulak się zrobił!
Bardzo proszę, tak wygląda szczęśliwy pies:
Ach, niech mu będzie jak najlepiej i jak najszczęśliwiej. 9 lat na to czekał! Czy byłoby lepsze miejsce na ziemi dla teriera niż dom Pańci, która zna, kocha i rozumie teriery, w dodatku ma doświadczenie z tymi starszymi, schroniskowymi?? A skąd! I Skoczek o tym wie doskonale… Wie, że wygrał szóstkę w psiolotka…
Regularnie też dostajemy pozdrowienia od pewnego psiego źrebięcia… Psie źrebię imieniem Aza siedziało w kojcu z psim niedźwiedziem. Pewnego dnia niedźwiadek wyjechał do domu (jak na niedźwiadka przystało – w lesie bywa często), ale na szczęście niedługo później wyjechał też ten psi mini-koń. Właściwie ta psiolaska była postury takiej, że myśleliśmy, że może do pilnowania ją ktoś będzie chciał wziąć… Bo odstraszała samym wzrostem… Duże psy u nas powodzenia aż takiego nie mają, a co dopiero takie odrosłe po pas!
Tak się jednak na szczęście złożyło, że pewna rodzina miała dom z dużym ogrodem, w pobliżu lasów i łąk… Może nie mogli sobie pozwolić na kucyka i stąd wybór..? Nie wiem, nieważne, najważniejsze, że wypatrzyli naszą Azuchę, przyjechali, poznali się, Aza pokazała się z tej najlepszej strony i wyjechali wszyscy w dal siną.
Nie dość, że Aza wcale na etat stróża nie poszła, to jeszcze zyskała dwunożnego przyjaciela, który jest raptem głowę wyższy! Chociaż pewnie już więcej… Z takim można pośpiewać…
…pospać…
…przemierzać leśne ścieżki…
Aza po prostu trafiła na SWOJE stado!
Pisałam o Giffie, że cieszy się z pracy z człowiekiem. Jak to większość owczarków. Teraz jednak pokażę, że nie trzeba mieć jakichś specjalnych presdy… pretys… p r e d y s p o z y c j i, żeby stanowić ze swoim człowiekiem zgraną drużynę! Nie trzeba mieć za przodka zaganiacza owiec, psa cyrkowego czy ratownika. Można być całkiem niepozornym kundelkiem i (czasami) trzęsizadkiem, a na zawodach wyczyniać cuda!
Tofik był od nas adoptowany jakiś czas temu. Śmiesznie to wyszło, bo jego obecna pańcia wtedy miała w głowie zupełnie inny ideał psa, Tofik jakoś też nie był szczególnie przekonany do wylewności w stosunku do ludzi… Przeskoczyła gdzieś jednak ISKRA i tak rozpoczęła się ich wspólna przygoda…
Tofikowa Pańcia jeszcze przed adopcją założyła sobie, że psa będzie zabierać gdzie się da, więc od razu zacznie z nim takie podstawowe szkolonko. Dla psa to też super sprawa, bo przynajmniej nie ma potem jakichś nieścisłości w relacji dwunożny-czworonożny. Poza tym podczas szkoleń jest nagradzanie, a chyba nie muszę tłumaczyć, że każdy pies jest łasy na komplementy, zwłaszcza te do jedzenia…
Na szkolenie zgłosili się od razu, ale wyobraźcie sobie, że… nie przyjęli! Bo z taaakim pseeem?? Przecież to taki do domu na kanapę i na siku na dwór! Oooooj jak to usłyszała tofikowa Pańcia to się zawzięła jak nie wiem co! Bo z jakiej racji tak oceniać psa po wysokości, na której trzyma ogon!? Nakupowała książek, naczytała się, potem powolutku, pomaluśku zaczęła Tofika uczyć… Potem się dowiedziała o takiej akcji, co się psy uczą siadania, zostawania, kręcenia się, czekania, leżenia, takie różne czary mary, co to czasami i nasze schroniskowe psiaki się uczyły. Zainteresowało ją i postanowiła z Tofikiem spróbować. Przecież jak się nie spodoba, to wcale nikt nie zmusza! Okazało się, że ten niepozorny psiak radzi sobie przewyśmienicie! Jakby Pańcia mówiła do niego wcale nie po ludzku a po psiejsku!
Mało tego. Tofik to psiak pełen energii (chociaż może i nie widać, bo przy ludziach taki nieśmiały…), więc Pańcia stwierdziła, że zacznie wspólnie rozładowywać energię iiii postanowiła spróbować z takimi treningami, co to na nich psiaki przez płotki skaczą i przez rurki biegają. Stwierdziła, że skoro Tofik taki pojętny, to dlaczego nie spróbować również tego?! A dlaczego nie pójść wyżej, skoro niektórzy nawet nie wierzyli, że Tofik jest zdolny do czegoś innego niż do leżenia na kanapie?
I sami zobaczcie:
Ta gracja, te łapeczki pod brodą, stópka podwinięta, ogon idealnie sterujący lotem…
Maaaaasę pracy w to wkładają, właściwie to codziennie coś robią! Takie szkolenia normalne to raz w tygodniu czy w miesiącu, ale ćwiczy się każdego dnia, na każdym spacerze, w domu i przy każdej okazji. Czy to męczące dla psa? Może zacytuję tofikową Pańcię…:
„Jeden dzień nic nie robienia Tofik może przeżyć, ale dwa dni to dla niego za długo…i zaczyna go nosić. Chodzi za mną i wpatruje się w oczy, albo ładuje się na laptopa albo siada przed TV tak, żeby być na linii mojego wzroku. Jak tylko się spojrzę – macha ogonem, jak się ruszę lata cały zadek z radości, a jak wezmę jakikolwiek przedmiot związany ze szkoleniem – ekstaza… Zimą, jak były gorsze warunki na zewnątrz, potrafił mi przynieść pachołki szkoleniowe w zębach…”
Niepozorny kundelek, którego wyszkolić się nie da…
…a co do tego leżenia na kanapie…
ffff, się rozpisałam! Mogłabym tak dłuuuugo jeszcze, bo naprawdę mnóstwo cudownych dwunożnych adoptowy…adoptowu… adoptowywuje (a niech będzie tak!) zwierzaki i potem tworzą drużynę, stado, jakby właściwie się dla siebie urodzili… Nie każdy też przysyła do nas wieści, a szkoda, bo jesteśmy zawsze baaaaardzo ciekawi co tam u „naszych” czworonogów, jak sobie radzą w wielkim świecie, co zwiedzili, gdzie byli, czego się nauczyli albo czy lubią bardziej spać na lewym czy prawym boku… Ja bym mogła i codziennie pisać na taki temat, bo mi wtedy wiara w człowieka wraca!
Także Drodzy Czytaciele… Jeśli adoptowaliście z naszego schroniska czworonoga psiego lub kociego, a nie wysłaliście nam dawno wieści, albo co gorsza – nigdy… to usiądźcie prędko przy komputerach, napiszcie kilka słów o zwierzaku, dołączcie kilka zdjęć z Waszego wspólnego życia i ślijcie do schroniska! Nasi będą czytać mi na głos i pokazywać, a czasami jakaś łza ze szczęścia poleci… Fajne są takie chwile, co tu dużo pisać…
Tymczasem świtać zaczyna, spać czas iść!
Wasza Sońka