Najgorsza ta pierwsza…

Ostatnio pisał ktoś na blogu, że nie obchodzimy rocznic. Nikt z nas nie pamięta, kiedy się urodził i nikt nie ma tego wpisanego w papiery. Nie błąkamy się z metryką, a czasami tam, skąd przychodzimy, nikt nie chce pamiętać o nas, a co dopiero o dniu, w którym przyszliśmy na świat…

My, bezdomniaki, nie obchodzimy urodzin. Nie wiemy, kiedy. My, bezdomniaki, „rodzimy się” na nowo, kiedy nasza nowa rodzina podpisuje umowę adopcyjną i zabiera nas do domu na zawsze-zawsze. Wtedy najczęściej oni pamiętają o tej najważniejszej dla nas dacie – dacie naszych nowych, najprawdziwszych i najszczęśliwszych „urodzin”.

Teraz nie wiemy, kiedy one nastąpią, a jedyną datą, jaką znamy, jest data przyjazdu tutaj.

Większość z Was przeczyta to rano, znaczy w niedzielę, znaczy 11 września 2016 roku. Właśnie tego dnia rocznicę obchodzą dwa psy, a za kilka dni kolejne dwa. …i żeby to jeszcze była pierwsza rocznica… Chociaż pierwsza jest chyba najgorsza.

Drapek obchodzi drugą rocznicę. Dokładnie dwa lata temu do nas przybył.

Miał przerwy w tak zwanym międzyczasie, kiedy próbował życia w innych miejscach, ale o pierwszej przygodzie nawet nie wspomnę, a druga… cóż… niech będzie, że dwunożni pokochali Drapka bardzo, a on ich, ale jego natura była silniejsza od niego i jednak pod tym względem się nie zgrali… Potem był płacz i lament, ale Drapek wrócił. Psiur z niego niewielki, ale energii ma za całe stado! Przebiec kilkanaście kilometrów to dla niego tyle, co zjeść chrupka, po prostu go roznosi! Musi mieć co robić i trzeba codziennie pamiętać, żeby go solidnie wymęczyć… To naprawdę fajny zwierz, tylko potrzebuje kogoś naprawdę aktywnego i niebojącego się wyzwań.

Tego samego dnia przybył do nas Hagi.

Widocznie ten dzień był spod znaku aktywnych, bo Hagi też jest stworzony do biegania! Właściwie to tego jedenastego września, dwa lata temu, Hagiemu zmieniło się życie na lepsze. Przybył do nas z dość niefajnego miejsca, gdzie niezbyt miał dobre warunki… U nas jednak przyjemniej z pełną michą, spacerami i posprzątanym kojcem. Taki z niego zwierz, że nie z każdym się zaprzyjaźni od razu. Owszem, smakołyk chętnie, ale z przytulaniem trzeba poczekać, nie tak na pierwszej przechadzce! Zgrywa takiego niedostępnego i trzeba po prostu dać się poznać z najlepszej strony, aż sam się przekona i zechce bliższego kontaktu. Nie ma co zmuszać! Jak już kogoś jednak dobrze pozna, to jest coraz śmielszy i coraz bardziej przekonany, a jak ktoś go pokocha, to żadne przyjazdy częstsze na zapoznania nie będą straszne!

Za kilka dni, bo w ponn…wto.. tak, we wtorek, będzie rocznicował Herbi… To będzie jego trzecia jesień w kojcu…

Trzy lata temu Herbi był zdrowszy i bardziej widzący niż teraz. Dzisiaj ma tylko słuch i węch oraz łapki, które go niosą między wiatami, przez schroniskowy plac do lasu, który dobrze przez trzy lata poznał. O nim było niedawno, więc się powtarzać nie będę, bo jeszcze uznacie, że nudny jestem…. O Herbim poczytacie więcej TUTAJ.

Za kolejne kilka dni, dokładnie za tydzień, Nusiek będzie obchodził tę najsmutniejszą chyba, pierwszą rocznicę…

Dlaczego najsmutniejsza? Bo pierwszy miesiąc się myśli, że przecież to tylko chwila i zaraz się wymaszeruje do domu. Drugi to właściwie prawie jak pierwszy, w trzecim, czwartym i piątym zaczyna się już na dobre kumać, o co w tym wszystkim chodzi, w kolejnych poznaje się kolejnych psiumpli, wybiegi i kolejnych wolontariuszy, a potem nagle uświadamiasz sobie, że stuknął cały ROK… A przecież jeszcze niedawno był raptem miesiąc i przecież ktoś miał się zjawić… a tu nic.

Wracając do Nuśka – przyjechał do nas z psiumplem Orkanem i psiumpelką Luką. Oni już wyjechali do domów… Czemu nie Nusiek? Nie wiem! Jest spory, ale do tego tak uroczy i z gracją, że doprawdy nie rozumiem! Mieszka z Boryskiem i obaj są szaleni w tym niezwykle pozytywnym znaczeniu. Prawda, lubi sobie pobiegać, poszaleć, pobawić się, ale przecież to same zalety! Z innymi psami się dogaduje, wszyscy dwunożni też są dla niego psiekstra kompanami, Nusiek to jeden z tych psidealnych psów

Jest jeszcze szansa, żeby Nuśkowi oszczędzić tej pierwszorocznej, przykrej rocznicy. Jest szansa, żeby też innych zwierzakom jej oszczędzić, zresztą nie tylko tej pierwszej, bo każda jest niefajna. To właśnie z Tobą mogą obchodzić swoje pierwsze, prawdziwe urodziny! Takie najlepsze, najradośniejsze, które zmienią w ich życiu wszystko…

Nie będą oczekiwać ani tortu, ani prezentów. Wystarczy im ta pewność, że już zawsze, na zawsze będziecie je obchodzić razem…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *