Cieszymy się, ile mamy sił w ogonach i płuckach. Serioserio się cieszymy, zwłaszcza kiedy widzimy dwunożnych naszych. Niektórzy się zaczynają cieszyć dopiero na tych najbardziej im znanych, a niektórzy na wszystkich, a jeszcze inni cieszą się na wszystko zawsze, a są też tacy, którzy na nic nigdy…
Zdarza się nam stresować. Świeżo po przyjściu najczęściej chyba. Wtedy to chyba każdy! …Chociaż są też tacy, którzy dopiero w schronisku oddychają piersią pełną.
Jak na przykład Aza, co została u nas nazwana Sabą. Wyglądała tak…
…i żyła tu…
…więc teraz przy świeżym powietrzu i pełnym brzuszku jest dość jednak zadowolona!
…co nie znaczy, że dom nie jest jej potrzebny!
Sporo zwierzów odreagowywuje stresy na różne sposoby. Niektóre duszą w sobie, a że gdzieś ten stres wyjść musi, to wychodzi na pysku… Jak u Łabka. Taki był kiedyś:
…teraz jakoś kolory zaczął tracić…
Nie daje po sobie nic poznać, bo i ogonem merdnie, i uśmiechnie się, chociaż trochę blado… Na spacer wyjdzie chętnie też. Tak spokojnie wszystko i zwykle niespiesznie, byle chwila trwała… I ta nadzieja w oczach, bo może jednak spacer w schronisku się nie skończy…? Tam za głośno, za bardzo nie-u-siebie, a on by jednak chciał ciągle przy kimś być… Sierść matowieje, chociaż nasi czeszą i pilnują, żeby była ładna, ale w budzie to zaraz siano w kudełki wlezie i tyle z tej całej pielęgnacji. Dla niego nieważne jest, jaka rodzina go przygarnie. Czy duża, czy jednoosobowa, czy wesoła, czy taka, którą trzeba będzie rozweselić, to nieważne. Byle była dobra i cała JEGO…
…wspomniałem, że stres ze zwierzaka wychodzi…? Jakby to napisać… wychodzi różnie, a chyba najczęściej… tyłem jednak… Psy to może zwykle wszystko prosto z mostu mówią, a ja się jakoś muszę dostosować do Was i nie mogę po prostu tak o, napisać, że w stresie paskudzą kuwety i podłogi bardziej niż w nie-stresie… Jakoś to musi ze zwierza wyjść… ten stres…
I to niezależnie od gatunku! Tak, tak, sierściuchy też mają ten problem…
Jak na przykład Fajf.
…już skończyliście się zachwycać…? …dobra, poczekam………
….już? Ja wiem, że czarny, że poliki, że wzrok, że wąsy, wszystko wiem. Tak, że oczy zielone też wiem. Zmężniał…eee…skociężniał w schronisku, bo już kilka miesięcy mieszka, a trafił tu za kociaka. Oczywiście, że był chory! Dalej trochę jest, ale psioweci się nie poddają. Fajf jest tak przymilasty, nakolanowy, prodwunożny i wogóle najnajnaj, że się dziwię, że wciąż z nami… Nasi mu teraz zbierają na taką karmę specjalną, bo przecież kocur w tej kuwecie zostawia takie niespodzianki, że… no… Psioweci go badali ze strony każdej, i krwi toczyli też… A to może się okazać, że stresuje się chłopak i stąd to tak potem… Bo wiecie, że jak sierściuch się źle na duszy poczuje, to dramat na pięć aktów co najmniej! Fajf więc je delikatną karmę, wieczorami medytuje i… czeka na dom…
Tak samo Łatka!
Na tym zdjęciu Łatka się nudzi się, a tu się pokazuje bardziej w całości:
…ile można siedzieć w klatce? Ona już tak ponad pół roku… Bo choroba, bo badania, bo infekcja i to tak w kółko. Pewnie, że wychodzi na przechadzki po pomieszczeniu, ale jakieś przesadnie długie nie są… Wygląda sierściucha swoich ludzi, nie-swoich też, byle pomiziać przyszli i nie było tak przeraźliwie nudno! Drapak jest, jakąś kulkę dadzą, ale ile można samemu się bawić… Łatka chce do domu, chce mieć z kim szaleć, z kim się bawić, na kim spać i przy kim się relaksować… Jej też z tego wszystkiego może nie działać ten żołądek jak trzeba… To wszystko może minąć, jak już znajdzie dom, jak poczuje się bezpiecznie, jak zrozumie, że jest u siebie… W schronisku się tak nie da, schronisko to nigdy nie będzie dom…
Nie tylko sierściuchy tak reagują na stres. Owal też musi szamać coś na delikatne jelitka…
Niby taki pouśmiechany, ale też na dobre mu nie wychodzi to mieszkanie z dala od domu. A co nasi mają poradzić na to, skoro się błąkał i nikt się zgłosić po niego nie chce…? Jakby dom się znalazł, jakby właściciel zgłosił, jakby Owal miał być szczęśliwy, to by nasi bardzo chętnie umowę podpisali i pomachali na dowidzenia, na szczęscie, na powodzenia… A jemu źle bez dwunożnych, bez spacerów, bez swojego miejsca… I się stresuje chłopak, co poradzić? Może to też i być od jakichś niedoborów, ale nasi zdaje się, że robili jakieś badanka… Musieli robić, zawsze robią! Prawda też taka, że nawet jak tam coś brakuje, czy za dużo jest, to żeby wyleczyć, to też spokój i szczęście potrzebne…
Choćby schroniskowe życie było nie wiem jak wypełnione głaskami, miłością, spacerami, czułością, to zawsze będzie się miało wokół kilkadziesiąt innych zwierzaków, które mają nadzieję na taką samą porcję dobra, które zawsze mają coś do powiedzenia, które nie dają zapomnieć o sobie i o tym, gdzie się jest… Potrzebny nam spokój, to miejsce jedyne na ziemi i te serca jedyne na świecie, żeby poczuć, że nie jesteśmy tylko jednymi z wielu…
…bo co będzie pierwsze…? My się przyzwyczaimy, czy stres zeżre nas całkiem…?
…i wcale tej pierwszej odpowiedzi tak bardzo pewny nie jestem…