Że uczuć nie mają? Że im wszystko jedno? Bzdura!

Dziś znów o sierściuchach. Wieeem, wieem, że było ostatnio, ale to JA jestem wrrrredaktorem i to JA decyduję, o czym będę pisać.

Właśnie.

Poza tym w tym miesiącu jest święto sierściucha, to niech mają prezent ode mnię, że będzie o nich znów teraz. I może znów potem, bo jak się tak przeszedłem po sierściucharni, to mi się kilka jeszcze tematów nasunęło, więc wiecie… No niech mają, no.

Dziś znów (bo chyba już o tym ktoś pisał) będzie o tym, że sierściuchy jednak mają jakieś uczucia. Wbrew pozorom… Bo ja wiem, że wielu myśli, że to takie jest, co niezbyt się przejmuje, gdzie jest i kto jest obok, byle micha była pełna. Otusz – NIE. Wcale tak nie jest i dziś będę pokazywać na przykładach.

Taki Radek na przykład. Trafił do nas, jak jego pańcia odeszła tam, skąd się już nie wraca… I trafił do nas taki bidny i samotny.

Uszka miał zwiędłe, sierść się licha zrobiła, siedział samiuśki w klatce i przykro mu było. Głasknąć – nie ma problemu, ale ententuzjazmem nie tryskał.

Pewnego piękniastego dnia wyjechał do domu! I teraz niech mnie ktoś powie, że jemu jest wszystko jedno, gdzie mieszka…

 I który widok Bąbelka jest lepszy? Ten:

Czy ten?

Już nie wspomnę, że czekał na ten dom prawie całe swoje dotychczasowe życie! I za jednym podpisem na umowie jego życie zmieniło się taaaak baaardzo! Tyle miesięcy w klatce, z dwunożnymi kilka razy dziennie raptem, a teraz?

Bąbelek się zrobił strasznym pieszczoszkiem, bardzo często upomina się o głaskanie, wręcz nalega!

O Jazie było wiadomo, że grzeczna, spokojna, idealna do głasków. Wiadomo było też, że ciągnie ją do wyglądania i oberwacji.

…i pewnego dnia wreszcie mogła się oddać swojej pasji! Adoptowaliśmy Jazę ponad miesiąc temu, obecnie nazywa się Melisa, a to z powodu jej natury i zachowania. Jest przemiłą i grzeczną kotką, która co prawda mocno wszystkiego się jeszcze boi ale jednocześnie jest straszną pieszczochą i „kolankowcem”. Nie jest kotkiem zabawowym, który tylko czeka na zaczepkę do zabawy, zdecydowanie woli głaskanie i mizianie. Jej ulubionym zajęciem jest chowanie się pod kołdrę i obserwacja z za szyby ptaszków na balkonie. Bardzo dziękujemy za pomoc w wyborze kotka bo idealnie pasuje do nas.

Motorówka przez to kaprawe oko wyglądała dość nieszczególnie…

I to miało sprawić, że nie znajdzie domu? I że niby ciągle miało być jej wszystko jedno? A skąd!

Dzień dobry,dwa tygodnie temu adoptowaliśmy od Państwa Motorówkę.Teraz nazywa się Teja. Jest przekochanym, idealnym kotem. Lubi spać, wieczorem bawi się z nami i zaczęła spać ze mną w łóżku. Już po 2 minutach w nowym domu zaczęła go zwiedzać.Jest bardzo inteligentna, od razu pojęła gdzie jest kuweta i miski. Teja jest bezproblemowym, przemiłym kotem.

Gloria wyglądała domu ponad rok! Mało który sierściuch tyle mieszka…

Śmiem sądzić, że jednak obecne życie bardziej jej się podoba…

…o WIELE bardziej…

 Fonia trafiła do nas ze swoimi sierściuszątkami. Wszystkie były chore i zagrzybiałe. Leczenie trwało długo, w międzyczasie maluchy odchodziły……. aż Fonia została sama całkiem.

…i niech ktoś mi powie, że jej wszystko jedno i wcale jej na domu nie zależy…..

U Foni wszystko w porządku! Jesteśmy mega szczęśliwi, że jest już u nas i wygląda na to, że jej się też podoba. Ma już swoje ulubione miejsce w kuchni, gdzie oczekuje na przysmaki, bo jak się okazuje, Fonia jest niezłym żarłokiem. I nawet dogaduje się ze swoją starszą współlokatorką Sziwą, choć nie jest to jeszcze miłość 🙂

Sezamka, zanim jeszcze była Sezamką, wepchła gdzieś girę, przez co musiała w te pędy jechać do kociowetów, którzy nie mogli zrobić nic innego, jak zrobić z niej trójłapnego sierściucha…

Potem doszła do siebie, wylegiwała się w swojej klatusi i czekała…

I jak mnie kto teraz powie, że jej wszystko jedno, na jakiej podłodze się wyleguje i że wcale jej nie rusza, czy może się przejść dwa kroki w te i nazad, czy jednak kilkadziesiąt i do tego jeszcze znaleźć dwunożnego, kiedy jej się podoba, to ja temu komuś powiem, żeby się zastanowił jeszcze raz jednak…

Manio był jeszcze zupełnym sierściuszęciem, jak to nas przyjechał.

…czas mijał, Manio rósł… i rósł… aż w końcu wyrósł zupełnie. W dodatku nasi mówili, że niezwykle uroczy jest… Bo ja tam wiem… sierściuch to sierściuch.

W każdym razie, po ponad roku dorastania i nabierania masy i dorosłości, Manio wreszcie zmienił klatkę na DOM. I to taki wieeelkii dom! Teraz nie rozkłada się albo na lewej płytce, albo prawej. Rozkłada się na wszystkich meblach, kolanach, podłogach, dywanach, posłaniach, na jakich tylko może się rozłożyć…

Kotek Manio czuję się bardzo dobrze, szybko się zaaklimatyzował. Jest mega „żywym” stworzeniem 🙂 wszędzie jest go pełno, nie boi się zajrzeć nigdzie.
Jest bardzo towarzyski, wręcz domaga się pieszczot i  zainteresowania nim.  Z psami szybko ustalił priorytety, labradora nie zauważa, no chyba że ten merda ogonem to czemu nie skorzystać z takiego wabika 🙂 pies jest spokojny i neutralny. Co innego z małą suczką, ta jest „zdominowana” przez Mańka od niemalże początku. Jest bardzo ruchliwy, potrzebuje sekundę aby się przemieścić z parteru na piętro.

Widzicie? Dając dom nawet dorosłemu sierściuchowi, możecie zupełnie odmienić jego świat i jemu wcale nie będzie wszystko jedno… Wcale a wcale… Może nie zawsze trzeba zabrać takiego młodziaka, może czasami trzeba przychylniej spojrzeć na wyrosłego całkiem mruczka? Ile można siedzieć w klatce, ile można siedzieć nawet w głównej sierściucharni, kiedy się dwunożnych ogląda raptem kilka razy na dzień i jest jedno, jedyne okno, do którego zawsze jest kolejka i trzeba się zapisywać od samego rana…

Niedługo Dzień Sierściucha. Może niech jak najwięcej z tych schroniskowych spędzi je jednak w domu…?

3 komentarze

  1. „Wszędzie dobrze…ale w domu najlepiej”. Życzę wszystkim Wam czterołapi przyjaciele aby szybko znalazły się dla Was najlepsze pod słońcem domy, a w nich dwunożni którzy pokochają Was najprawdziwiej na świecie. Tego Wam życzę ja i Cezar.

  2. Mam w chałupie jedną taką siersciuszkę i myślę już o towarzystwie dla niej. Koty rządzą? a że czasem foch albo i problem jakiś zdrowotny- toż przecież i z ludźmi tak bywa. A tak to i Nymeria szczęśliwa, i dziadek ma z kim posiedzieć i porozmawiać, i nam miło, kiedy zwierz pod drzwi leci jak tylko brzęczyk od domofonu usłyszy… Mruczy toto jak się ją tertoli za uszkami albo pod bródką?, ociera się i na grzbiecie kładzie., czasem do szafy wlezie i szukaj kota po całym domu? już nie wyobrażamy sobie innego życia jak tylko z kotem (a może w przyszłości z kotami). Pozdrawiam ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *