Czy to, co widzimy tutaj na około, to już koniec? Nic więcej świat do zaoferowania nie ma? Oczywiście, że MA, ale jak mamy sobie to sami zobaczyć? My, psy, możemy jeszcze troszkę dojrzeć za bramką, bo tam w oddali to domy widać za drzewami, albo dwunożnych różnych oglądamy, co nam chodzą po wiacie, ale sierściuchy to mają po jednym oknie, w dodatku czasami z daleka i koniec! Szkoda ich, szkoda nas, wszystkich szkoda.
Trofka bardzo lubi się przytulać i każda okazja jest do tego dobra.
…kiedy jednak nagle zobaczy coś niezwykle interesującego…
uuuUUUUuuuu, a co to tam szeleści!? A może Burbur tam gdzieś chodzi i go wypatrzy!? Bo musicie wiedzieć, że ta lisiasta psiolaska przyjechała do nas z psiumplem i bardzo się siebie nazwajem pilnują. Trofka taka nieśmiała jest jeszcze, ale sami widzicie, wystarczy jej trochę czasu poświęcić, na spacer zabrać i ona już na kolana wlezie! …nawet, jeśli tylko po to, żeby lepiej widzieć, to i co z tego! Od czegoś trzeba zacząć!
Sierściuchy też lubią patrzeć, co się dzieje dokoła. Może akurat Bakun niezwykle chętnie by najwięcej czasu leżał u dwunożnych na kolankach…
…ale kiedy plecuszki mu pozwolą i kiedy w ogóle ma dostęp, to chłonie wzrokiem każdy powiewający listek i każde machnięcie skrzydełek ptasich!
Takie to życie ma głównie klatkowe… Łatwo mu nie jest, bo słupek z kręgów chory ma, boli go, czasami bardzo… Nasi podają leczące kulki, wożą do rehakocilitantki, która włącza takie sprytne coś i tam takie niewidzialne, ale leczące faaaleee na Bakuna spływają, starają się jakoś, żeby się sierściuch miał lepiej, niż się jednak ma.
Atosa nasi zabrali z jednego miejsca, bo wyglądał tak:
…czyli nieszczególnie dość, ale jakby komuś się pojawiła taka dziwna myśl w głowie to ja od razu napiszę, że nie, to nie jego wina była. Według jego dwunożnego wszystkiemu winne było to, co pies jadł – skrzydełka w miodzie. Tak… na pewno to ten miód… Według właściciela za jakiś czas miało samo przejść i po prostu trzeba pamiętać, żeby mu takiego jedzenia nie dawać. Cudownie! Co to za proste rozwiązanie! A nasi leczą te wszystkie zwierzaki wyłysiałe szamponami, a to wystarczy tylko poczekać i dawać inne jedzonko!
Na początku trzeba było z Atosem się poznać i dogadać szczegóły współpracy. On wiedział, że będzie kąpanko, ale nasi musieli wiedzieć, że za szyjkę ciągnąć nie można, bo kudłacz ma chyba przykre doświadczenia. Teraz Atos czeka na coś więcej niż tylko siedzenie na jednym terenie z firmą i szczekanie na każdego, kto będzie się zbliżał. Poznał u nas, jak to jest być mizianym, jak to jest wychodzić na spacerki, nowe zapachy wciągać, poznał to szczególne ciepełko…
Niektórzy my mieszkamy w biurze, niektórzy w kojcach, niektórzy w apartamętach, a niektórzy mają takie zupełnie najfajowsze miejscówki, co to i pokój jest ogrzewany i taras wielki! Miki tak sobie mieszka i co rano uprawia gimnastykę:
Tylko ile tak można w kółko…? Przyjemniej jest przed siebie! Miki nie jest najmłodszy, kolor już mu wyblakł na głowie, ale i tak cud, że taki zarośnięty.
Miki przyjechał do nas jako całkiem nie mająca sił, słaba, popękana skorupka! Włosy miał może ze trzy, poza tym skóra się łuszczyła tak, że wielkie, grube płaty odstawały od całego ciałka…. TUTAJ możecie się zapoznać z historią, jakby ktoś nie pamiętał, czy coś. Teraz ten posiwiały rudzielec już nie zaraża, wcale taki słabiuśki nie jest (chociaż miewał kryzysy…) i jeszcze by sobie chętnie powędrował różnymi ścieżkami… do domu…
Ktoś by powiedział – przecież psy na spacery ze schroniska wychodzą, przecież sierściuchom wcale tak dużo nie trzeba. …a czy ten ktoś chciałby wychodzić przez kilka lat tą samą ścieżką tylko w jedno miejsce i później wracać do tych samych czterech ścian z tym samym widokiem z okna, za którym przechodzą prawie ci sami dwunożni? Nam też się to już nudzi… My chcemy poznawać świat, chcemy wędrować! Nie każdy sierściuch się do spacerowania nadaje, ale przecież w domu ma okno na lewo, okno na prawo, czasami balkon, tu ptaszek przeleci, tam samochód niebieski przejedzie (a niebieskiego nie widział może wcale nigdy!).
My po prostu też chcemy zobaczyć trochę więcej, chcemy żeby to nasze życie nie było tylko takie, jak nasi usłyszeli raz na jednej interwencji o umartym psie… „no wie pan, jadł, jadł i zdechł”….
My chcemy coś więcej… Czekamy, pamiętaj…