Jjjjak sobota toooo do schroniska, schroniska, tutaj smyczkę w dłoooń, spacerrr ram pam pam pammmm!
Jakoś tak mi chodzi od rana na taką melodyjkę wesołą, wiecie? Odśpiewałabym, ale obawiam się, że by nikt tego nie zniósł…
Ja wiem, że ostatnio to się zaczęło robić chłodniej i ktoś powie może, że za zimno, że na spacer to niekoniecznie, bo wieje, bo liście pod nogami tańczą, bo to i tamto też… Mam na to radę. Cieplej się ubrać! Ale tak wiecie, zamiast jedno grube coś, to więcej cieńszych ubranek, żeby w razie czego coś można było zdejmnąć, bo u nas to się rozgrzać można solidnie!
Się ktoś boi, że chory będzie? Że się zgrzeje i potem tylko wirus czeka za rogiem? A ja powiem, że jakby tak częściej się wystawiać na wiatr, zwłaszcza od młodego pacholęcia, to by potem taki zarazek tylko by się obszedł smakiem, a nie miałby kogo atakować! Odporność to się nazywa, zdaje się, a żadnym leczącym kulkiem tego się lepiej nie nabędzie niż właśnie hartowaniem na powietrzu!
…………matko suczko, gadam jak własna babcia……….. której nie znałam, ale jakbym znała, to tak by właśnie pewnie mówiła…
Ale spójrzcie tylko na te wszystkie kundlowate. Chorują? Skąd! Nie dość, że geny najlepsze po tylu różnych przodkowych zawirowaniach, to jeszcze wielu z nas było wystawianych na różne warunki atfosmeryczne, czasami to i bez bud czy coś, więc co było robić… Śmy się hartowali… Poza tym wychodzimy całkiem na golasa na spacery, potem się zanurzamy w kocyki, sianka i te inne, a odporność nam sama rośnie od środka.
……….mogłabym kiedyś po prostu napisać coś krótko…
Nie tylko mi o Was chodzi z tymi spacerami, że Wy będziecie mniej chorować, ale i nas mam na myśli… Bo jak się tak siedzi całymi dniami w schronisku, jak się tak stoi długie godziny i wypatruje, to nudno dość, wiecie…
To jest Gania, co na balkonie mieszka. Znaczy nie tak, że wysoko, ale to takie pomieszczonko z kawalątkiem wybiegu. Mieszkają tam kurdupsielki albo mniejsze średniaki. Gania jest spanielką, to się zalicza. Miejscówka fajna, bo psiolaska dokładnie widzi, co się dzieje na około, ale… trzy kroki tu, cztery tam i tyle to jej przestrzeni… Aaaa jak wyjdzie na spaaacer, to od razu inaczej!
Dobrze, że ten sznurek taki czerwony, to przynajmniej widać, gdzie pies, bo przez te jesienie to takie spaniele się stapiają z otoczeniem… Muszę zagadać do Gani, dlaczego jeszcze siedzi, taka przystojna psiolaska! Tym bardziej, że mniej kundelkowa. Nieśmiała jest, może dlatego… I na początku nie wiedziała, czego nasi od niej chcą i nie wiedziała, jak kurtularniej im powiedzieć, że jej się coś nie podoba, więc fafel podwijała trochę… Ale przecież jak zaufa, to będzie inaczej!
Taner też się wtapia w las, chociaż ciutkę mniej.
Z nim to już całkiem nie jest łatwo i się nasi czasami śmieją, że jak on na dwunożnego się popatrzy, to nie wiadomo, czy uciekać, czy zagadać! Taner taki już jest, że raz merdnie, a za chwilę warknie, żeby potem znów merdnąć. Co mu w głowie siedzi, tego nikt nie wie, ale przecież nasi nie pozwolą, żeby siedział w kojcu tylko dlatego, że po prostu trzeba uważać i go obserwować. Niech ma też swoje radości, bo smutku to on już ma po uszy…
Ja wcale nie mówię, że każdy, kto przychodzi do schroniska, to musi brać na spacery wszystkie psy, bo tak, bo skoro jest psiolontariuszem, to ma się nie bać i koniec. Wcale nie! Zaczniesz od takich czterołapów, które kochają wszystkich i to od Ciebie będzie zależało, kiedy i czy w ogóle zaczniesz docierać do tych trudniejszych ciutkę. Z czasami możesz się sam przekonać, że Twój świat to właśnie te bardziej zagubione w życiu… Ale jeśli nie, jeśli zostaniesz przy tych najzupełniej misiastych i idealnych – to też będzie super! Wtedy psiolontariusze od strachajłów czy tych warkolących będą mogli poświęcić im więcej czasu, bo inne też będą zaopiekowane! Dlatego właśnie zacznij przychodzić… Niekoniecznie ciągle tylko jako odwiedzający, niekoniecznie tylko tak, żeby ktoś psa wydał, bo wiecie… raz to rozumiem, dwa to też jeszcze dla przekonania, ale jeśli wiesz, że będziesz wracać, to przejdź po prostu szkolenie i pomóż wydawać psy kolejnym odwiedzającym albo samemu goń na spacer! Im więcej Was – pełnoprawnych psiolontariuszy, tym wszystko sprawniej idzie i więcej psów korzysta! Nie trzeba bardzo regularnie, nie trzeba w soboty, można w tygodniu, nie trzeba koniecznie co tydzień… Tak jakbyś i tak przychodził jako nie-psiolontariusz, tak samo przychodź po szkoleniu, ale już samodzielnie! I nie ma się co bać, bo zapytać, poradzić się można zawsze-zawsze.
…………………………….ja naprawdę umiem krótko………………. Co to dzisiaj za noc jest…….. Zaraz mi Stańka łapy przetrąci, bo ona chce spać, a ja klepotam i klepotam…
A propos tych grzecznych psów i jeszcze tego spacerowania. Otóż wcale nie trzeba tylko spacerować, można też pogadać, czasami pobiegać, pogłaskać, wyczesać… A można też się pouczyć trochę…
I rozsmakować się w smaczkach!
Widzicię minę Boryny, jak Ajki wżera kulkę? Za to grzeczni oboje bardzo i wiedzą, że u nas sprawiedliwość jest ważna i jak jeden dostanie, to zaraz i druga na pewno! Mur beton! Nasi są fajni i dokładnie liczą, ile komu, żeby nikt nie był stratny. Te to są fajne psiutki, i wychodzą tylko na spacery do lasu tutaj na około, i zaraz wracają… A mogłyby już na dobre wymaszerować, to nikt nie chce…
Na spacerach można robić też inne fajne rzeczy! Co kto lubi, ale Żana na przykład tarzanie bardzo sobie ceni.
Girę ma taką czerwoną, bo w bandażach, cośtam jej się z kolanem porobiło zdaje się, ale psem jestem, to za skomplikowane na moją głowę… Najważniejsze, że się goi i nic nie boli.
…jak widać…
Nam nie przeszkadza, że jest chłodno. Deszcz to już tak, bo nie ma jak wyschnąć, ale chłodek? Skąd! Przeciwnie – wyjdziemy, rozruszamy, rozgrzejemy, nacieszymy się Wami, a jak wrócimy, to zakopiemy w sianko i nadal będzie nas od środka ciepełko trzymać. Wy też, kiedy już wrócicie do domu (po tym, jak pójdziecie na jeszcze jeden spacer… i kolejny, już ostatni… i może jeszcze jeden…), też zaszyjecie się może pod kocem, wypijecie coś ciepłego, ale najważniejsze, że kolejne futrowe sierścia wyrosną Wam na sercach i będą Was grzać długo-długo…
Pamiętajcie, że bez Was na ten spacer nie wyjdziemy, nie wciągniemy nowych zapachów, nie otrzepiemy się ze smutków i nie nabijemy sobie głów radością. Bez Was ogony nie będą miały po co merdać…
To nie jest tylko „nie chce mi się iść do schroniska”. To jest też „dziś będzie znów kolejny, taki sam, smutny, kojcowy dzień”…
Także wiecie… jjjjjjak dzień wolny tooooo do schroniska, schroniska, tu spacerki sąąą w lesie ram pam pam pam!