…szans tyle, co czasu…

Tak mnie naszło, bo wiecie co… Niedawno całkiem pisałem o Marleyu, że dom mu potrzebny na już, bo staruszkowość się zadomowiła na jego faflach.

…Marley nie zdążył…

…odszedł za kratami, nie udało się znaleźć mu domu… Był jednym z wielu, a jednocześnie tak bardzo wyjątkowym i jedynym w swoim rodzaju…

Im starsi jesteśmy, tym szans mniej mamy na domy. Taka prawda, nie ma co kryć. Im więcej siwych włosów na faflach, tym mniej czasu zostało na poszukanie najwyjątkowszego miejsca na ziemi. Tak mało trzeba, a to jest tak niemożliwe do zrealizowania…

I kiedy tak sobie rozmawialiśmy na wiatach, że tego Marleya tak żal, to nagle jakoś tak nam się spojrzało w stronę Olego…

…i wszystkim nam zrobiło się tak jakoś niezręcznie… Bo on też taki kundelkowy bardzo, też czarny, też staruszkowość widać po nim z daleka, bo siwość się tak bardzo odznacza od czarnego sierścia…

Oli to złoto, nie pies. Jest niewielki, spokojny, uroczy do granic możliwości. Grzeczny przy tym i nawet z innymi psami się może dogadać, jak się zapozna na spokojnie. Na spacerki chodzi wciąż bardzo dziarsko, byle z kimś w parze, tak jest zawsze fajniej.

Nasi go muszą odziewać, bo to chucherko takie, a jak chłody są większe, to Oli marznie…

Girki ma takie chudziutkie. Chętnie by je poskładał na jakiś posłanku miętkim, ale gdzie takie na niego czeka…? Oli ma już 10 lat. Może to nie tak mało, ale tak aż bardzo dużo też nie, prawda…?

Tekla też nie może wieku ukryć. Czarne psy łatwo nie mają w tym względzie!

Historia Tekli jest smutna bardzo, tym bardziej kciuki trzymamy za nią (a psom nie jest wcale łatwo!), żeby nie została w schronisku. Otóż wyobraźcie sobie, że ta staruszka przyjechała do nas mokrusieńka zupełnie! Może tam kawałek ucha był suchy, ale też wątpię. Nasi tylko między sobą sobie przekazywali, więc podsłyszałem, że wyłowiono ją ze stawu… Jak mogła tam trafić…? Ślipia jej działają, zaburzeń równowagi nie ma, zatem… co…?

…że specjalnie…? Strach myśleć, że takie rzeczy mogą się dziać, ale… jak inaczej…?

O Teklę nikt nie pytał. Nikt jej nie szukał. Stała się po prostu niczyja…

A my bardzo chcemy wierzyć, że ta spokojna psiolaska, której długie spacerki już nie służą, znajdzie swoje miejsce w świecie, które już nigdy nie pozwoli jej się nigdzie zgubić, ani specjalnie, ani niespecjalnie. Ona też może zamieszkać z jeszcze jednym czterołapem, ona też jest grzeczna i ani w głowie jej jakieś wybryki dzieciakowe. Spokój jej potrzebny, dobre słowo i ciepła ręka gładząca po grzbiecie raz po raz…

I kto przypomni Brosowi, jak się uśmiechać?

Jest w podobnym wieku, co Oli i Tekla. O niego też nikt nie pyta, mało kto się przy nim zatrzyma… Bros nie wie, co z nim nie tak. Może zawalczyć o siebie nie umie, ale już dawno zapomniał, jak to jest być czyjś.

Uwielbia chwile z psiolontariuszami, bardzo ich potrzebuje i z każdej czerpie, ile tylko się da, ale to wciąż za mało…

Może i będzie potrzebować ciutkę większego posłanka, ale nie dużo. Może i na długie całkiem spacery już nie pójdzie, może i nie pobiega, ale rozciepli dom i serce swojego dwunożnego, jak nikt. Jest łagodny jak baranek, a miejsca na miłość ma w sobie od samego czubka nosa po najostatniejszy kudełek na ogonie. Tylko nie ma czym tej przestrzeni wypełnić, bo nikt nie chce, żeby Bros go pokochał. A on przecież tak bardzo sobie nie radzi wśród hałasu, krat i tej włażącej w każdą szparę samotności…

Azorek to kolejny właściciel siwego fafla.

Ciepły i mięciutki klusek, który według poprzednich właścicieli najzupełniej bezczelnie się zestarzał i najzwyczajniej w świecie przestał pasować do wystroju wnętrza.

….właśnie tak było…

Jemu jeszcze starość nie jest w głowie. Jeszcze tyle dróg do przejścia, jeszcze tyle zapachów do poznania, jeszcze tyle chwil spędzonych z dwunożnym… mogłoby być, ale póki co nie będzie i szans większych nie widać na to.

Kto tę chodzącą dobroć zechce zabrać do domu na starsze lata? Kto mu da szansę, skoro tyle młodych dokoła domów nie ma? Myślicie, że się tym nie stresuje? Że nie spędza mu to snu z łebka? A ten smutek w oczach, to skąd…? Właśnie stąd, że czas nijak zatrzymać się nie chce i wyścig trwa….

I tak u nas te dni mijają. Kto może, wystawia nosy do odwiedzających, kto ma siłę, ten merda ogonem, szczeka, łapy wyciąga. W staruszkach już mniej tej woli na to, rezygnacja i smutek wygrywają… Zbyt mocno są przekonane, że nic już na nie nie czeka, zbyt ciężko jest im wytłumaczyć, że trzeba wierzyć…

…one już czasami nie wierzą w nic…

I kto w te ślipia zrezygnowane tchnie radość? Kto pogładzi po policzku i powie, że wczorajsza noc była ostatnią nocą nie u siebie, bo od jutra poranki będą piękniejsze niż kiedykolwiek? Kto odczaruje staruszkowość i sprawi, że żaden kolejny siwy sierść nie będzie już straszyć, a stanie się największą ozdobą i dumą…?

…czekejcie, bo mnie tu się jakoś niewyraźnie przed oczami zrobiło… Przecież ja też już odkryłem DWA siwe kudełki i już spać przez to nie mogę, a co dopiero one!

Czas nam topnieje jak resztki śniegu w słońcu. I tak się składa, że szanse na dom też. Zupełnie to w parze idzie, wiecie, tak dziwnie ten bezdomny świat jest skonstruowany.

Niektórzy z nas to już nawet marzeń nie mają, ale… prawdziwa magia byłaby wtedy, gdybyście spełnili chociaż jedno takie marzenie, o którym ktoś nie śmie nawet zamarzyć…

Staruszkowość przecież jest najstraszniejsza, kiedy nie ma przy kim odpocząć…


PeeS. Nadawałem ze Zawiercia! O, STĄD.

Jeden komentarz

  1. Moje marzenie żeby każda bezdomna psinka miała swój dom

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *