Jak to jest nic nie czuć?

Jak to jest, kiedy patrzysz na zwierzaka, w jego oczy oczekujące kawałka zainteresowania i… nic? Jak to jest, kiedy on się szarpie na łańcuchu, żeby dotknąć cię chociaż nosem, a ty… nic? Jak to jest, powiedz mi, bo ja nie potrafię sam sobie tego wyobrazić. 

Jak to jest przypinać szczeniaka na łańcuch (który dla kopytnego byłby za ciężki), bo ktoś malucha podrzucił, a w schronisku będzie mu źle, to niech zostanie? Jak to jest siedzieć w ciepłym domu, kiedy on tam wciska się w najdalszy kąt budy, żeby było chociaż trochę ciepło? Myślisz o tym czasami chociaż? 

Nasi (ci z daleka) byli ostatnio w takim miejscu. Zabrali dzieciaka ze sobą…. 

Jak to jest zamknąć psa w czterech ścianach i nie wypuścić go przez kilkanaście lat? KILKANAŚCIE. LAT. Jak to jest patrzeć na początku na wesołego psa, cieszącego się na każde przyjście i próbującego nawet w zabawie się wymknąć na ogród? Potem przychodzi czas znudzenia, rezygnacji… I co, nie dziwi, że nic nie robi na nim już żadnego wrażenia, prawda? Bo stary przecież. Nie pomyślisz, że on tam siedzi już tyle czasu, że zna każde ździebełko, każdy splot w ogrodzeniu na pamięć, prawda? 

Tak, to też była interwencja… 

Jak to jest patrzeć na zwierzaka przez całą jesień, zimę i wczesną wiosnę, jak usiłuje się wtulić w gołe deski, przez które wiatr wchodzi kiedy chce i wychodzi, kiedy mu wygodnie zabierając ze sobą to rozgrzane ociupinę powietrze?

Psiak z tego zdjęcia czeka u nas do dziś, to już kilka lat… Uśmiecha się do każdego najpiękniej, jak umie, chociaż coraz smutniej…

Jak to jest patrzeć na coraz wolniej wychodzącego z byle jakiej budy psa, który na łapach ma już otarcia od gołych desek? Jak to jest, że chociaż ociupinę sumienie nie drgnie?

Ten z kolei mimo ciepłego mieszkanka u nas, ma się coraz gorzej… Choroby go dopadają jedna po drugiej… Stary już, swoje przeżył…

Powiedz mi, jak to jest, że nie chciałbyś takiego życia dla siebie, a tak spokojnie i najnormalniej w świecie dajesz je nam…? Jak to jest, że nakładasz sobie obiad i jesz do syta, a za oknem ktoś wwierca w ciebie głodne oczy, a ty tego nie czujesz wcale? Kim trzeba być, jaką mieć skórę, żeby zupełnie nawet cię nic nie zaswędziało? 

– Leon…? Co ty tak dziś…?

– A bo czy ci dwunożni niektórzy to mają prawidłowo wszystko poukładane we łbach? Czy nie rozumieją, że to można inaczej, albo nie brać tego czterołapa, skoro ma tylko BYĆ??

– …ale co tak nagle…?

– Jakie nagle?! To się dzieje ciągle! Też miałeś tylko być! I ona też miała tylko być! Nawet, jak ich nie było, to miała tylko być! 

– …jaka ona…? jakie ich…?

– Siwa przecież. Ja wiem, że ona była chora od dawna, ja wiem, że ona od początku była, ale do jasnej ch…

– LEON!

– …do jasnej chrupki, to nie musiało tak być! To nigdy nie musi tak być, A JEST! Powiedz mi, jak można NIC NIE CZUĆ??

Jak można trzymać psa dla samego trzymania, jak można karmić chlebem, który zaraz robi się obrzydliwie rozmoczony, jak można go zalewać wodą, która robi się tak wstrętna, że od samego wąchnięcia żołądek się wykręca!? Jak można myśleć, że to jest takie pyszniaste, skoro jeden z drugim nie tknął by tego palcem!?

Znam przecież historię Siwej, przecież wiem, że jej dwunożni mieli ją tam, co nawet nie będę mówił, jak się nazywa. Miała sobie siedzieć przy budzie i być cicho. Albo głośno. Nie wiem, bo ja nie nadążam już, co lepsze, raz mają dwunożni pretensje o jedno, raz o drugie. Ale Aron, no przecież było widać tego guza wielkiego jak mój łeb! I on nie urósł w dzień jeden! A oni widzieli, ale co tam, a niech se rośnie, bo to pies tylko, niech nie marudzi, bo buda jest, woda jest. 

A przecież może jakby wcześniej usunęli, jakby na początku… Jakby może do domu wzięli po operacji, jakby może poczuli, że Siwa jest taka w dechę, do kochania… ale oni nie czuli NIC. Jak to jest nie czuć nic, Aron, no weź mi to wyjaśnij!

– …ale co ci ta Siwa nagle…?

– A ty przespałeś wczorajszy dzień, czy jak? W internet żeś nie zaglądał?? Majki nie wywąchałeś???

– ….Majka była…?

– Była… Ale nie u nas. Bo wiesz, że Siwej u nas nie było już od kilku tygodni. Dostała to, czego nie miała przez całe swoje życie. 

Przecież Siwa po latach na łańcuchu, po guzach, po operacji jednej, drugiej, trzeciej, po usunięciu jeszcze śledźmionki, to była już tak zmęczona tym wszystkim… Przecież jeszcze się okazało, że pełno jej się rzuciło tych guzików od środka, co to z nimi już nic nie można było zrobić…

– Widziałem, nie szło paczeć…

– No właśnie. I ta Dwunożna Laska też nie mogła. Dumała i dumała, zastanawiała się, rozważała, szukała miejsca… W sercu już nie musiała… ale w domu, wiesz… I w końcu nadszedł ten dzień i Siwa otrzymała od losu WSZYSTKO. Nie miała nic, świat się od niej wypiął… zadem. Nie licząc tego, że mieszkała u nas, bo przecież nasi to stawali na rzęsach, żeby dbać o nią, jak się tylko dało najlepiej, ale co to takie schronisko… I tu nagle takie światełeczko się zapaliło, szansa jedna na milion… 

DOM… i materac na pół pokoju, i dziesiątki podkładów, i wynoszenie, przenoszenie, pilnowanie każdego kęska, byle minął przełyk, byle chociaż był liźnięty… Co pisk, to zgadywanie, o co chodziło… I nawet specjalnie dla niej takie magiczne kocyki były zamówione, żeby wsiąkało, co trzeba, ale żeby to nie wracało ani na górę ani na dół. 

Różowe… jak Księżniczka… 

I to nie było ważne wcale. Ważna była ONA.

…udało się zahaczyć o te jeszcze ciepłe, słoneczne dni…. 

….udało się kilka razy sierściuchom przypomnieć, gdzie ich miejsce… 

…to były lepsze chwile…

Kiepski też były, ale jak już przyszedł ten najgorszy dzień… 

– Nie rycz, Aron, przecież wiedziałeś, że jest źle. 

– Wiedziałem….. siorb…. ale nie idzie się przyzwyczaić, no… chlip…. nie idzie zupełnie….

– Dlatego właśnie ja się pytam – JAK można nic nie czuć? A może gdyby od początku zadbać, gdyby wyciąć na samiuśkim początku, to może by tak nie było? 

Można napisać, że Siwej się udało? Mimo słabiuśkich łapek, mimo czasami braku siły na cokolwiek… Udało się. Spokojny sen NA SWOIM to jest coś najbezcenniejszego… I Siwa to miała, dzięki tym Dwunożnym właśnie. 

Nie można było zapomnieć o chorobie, o tym, że boli, o tym, że łapki się rozjeżdżały. Za to można było wykreślić samotność… Resztkami sił też można wpełznąć do czyjegoś serca i zostać na zawsze….

– Gryziu też przecież…

– Tak, Gryziu też odleciał, ale on odleciał stąd. I gryziowy dwunożny, który trzymał go przypiętego przy jakiejś komórce, kiedy zwierz potrzebował operacji też mógłby mi odpowiedzieć, JAK to było nic nie czuć!? Nie czuć zimna na dworze, nie widzieć chorego psa…? 

Gryzia już też nic nie boli, ma dużo sił, lekko mu się wstaje i świat jest taki wyraźny… 

Jak to jest nie czuć tego wszystkiego…? Czy ci od Siwej zastanawiali się kiedyś, co z nią…? Czy jakby ją zobaczyli, taką zmarnowaną, poczuliby cokolwiek prócz „pfff, dobrze, że zabrali, patrz, jaka byle jaka, tylko byłby kłopot!”. 

…a kij im w…

– LEON… wiesz co, bo już późno jest, zobacz…

– Ale ja nie skończyłem!

– Myślę, że już tak. Paczaj, która godzina, czytaciele nie mogą tego czytać w nieskończoność, a ci, do których piszesz, pewnie nas i tak nie odwiedzają… Chodź, już późno…

– Ale Aron, no jak to jest…

– Tak jest, że późno, chodź… złaź z tego krzesełka, ja ci pomogę, tutaj gdzieś jest wyłącznik……………..

PSTRYK…

6 komentarzy

  1. Ja to sobie nie wyobrażam jak można byc tak okrutnym dla zwierząt.

  2. Przepiękne rozmowy bidul, zabrałabym Was wszystkie już dziś już teraz, gdybym tylko miała gdzie Was wszystkich 200 pomieścić ?mogę na ta chwilę zabrać tylko jednego z Was, w piątek już w ten piątek Marga Wasza kumpela pojedzie ze mną do domu?choć tyle mogę na ta chwilę zrobić chłopaki.Lapka dla Was jesteście piękne, cudowne i kochane WSZYSTKIE bez wyjątku!!! Gonia

    • Pięknie powiedziane, Goniu. Wszystkie są wspaniałe i wyjątkowe. Na szczęście oprócz okrutnych ludzi jest jeszcze wielu ludzi z sercami pokrytymi sierścią, w tym także prawdziwie zaangażowanych pracowników schroniska i wolontariuszy, dzięki którym ani Wy, kochane psiolaski i psiumple, ani my staramy się nie tracić wiary w ludzkość… Wszystkiego dobrego wszelkich psiarzom i kociarzom, a pieski – do zobaczenia w grudniu 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *