Ile można gnać przed siebie w pełni sił?

Tak mnie naszło, po ostatnich rewelacjach na temat Świtka. Że tak zacznę bez zbędnych ceregieli.

Świtek to taki wielkopies, którego nie szło wybiegać i pod koniec spaceru zawsze prawie tyle samo ciągnął, co na początku. Jego to wolontariusze zawsze brali na spacery godzinne, żeby mu dać radości trochę chociaż, bo potem dobre kilka dni musiał czegoś na kolejny. Ponad pół życia już u nas mieszka, a przecież taki był niestary zupełnie, jak przyjechał… I nikt nie zechciał psa na dłuuuuugie przechadzko-przebieżki. Za duży? Za silny? Ale przecież takie psy też mieszkają w domach…

Świtkowi się nie udało do tej pory nikogo zaczarować. Zima kolejna mija, ten akurat zmarzluchem jest strasznym, mimo gabarytów potrafi się tak do budy wepchnąć, że ledwo nos widać! Teraz już zresztą nie mieszka w budzie, ale w ciepełku.

Jak przychodził psiowet, to właściwie o Świtku prawie nigdy nie było. Ja sobie właściwie przypomnieć nie mogę… O niektórych to często, taki Ciach, Mandi czy Lovela, o nich to na okrągło! A o Świtku nic. To w sumie dobrze.

Pewnego dnia jednak posłyszało moje ucho, że jednak coś mówią o nim! Podleciałem, bo przecież zawsze miło posłuchać, kiedy chwalą kogoś, a przecież Świtosław taki okaz zdrowia…. a oni tacy byli jacyś… smutni… Szturchłem Leona, bo on słyszał wszystko od początku, poszli my na stronę i on mi mówi, że ten wielkopies, który zawsze do spaceru był pierwszy i w gonitwie nikt by go nie dogonił, że z jego końcem słupa z kręgów jest tak średnio dość.

Jak już wszyscy poszli, to doczytałem, że ma problem z tymi dużymi kosteczkami, co łączą plecy z girami – dyspoplazja się to nazywa, czy coś… I te girowe kości mają na końcach takie kulki (każdy takie ma – takie cuda!) i one nie są dopasowane do tej kości, w którą tak normalnie mają wchodzić i się tam obracać. U Świtka tam coś nie gra, bo i te miejsca na kulki w biedrach są za płytkie i te kulki na drugich kościach są jakieś mało kulkowe… I to nie wszystko jeszcze, bo mu ten słup z kręgów sztywnieje… Normalnie to pomiędzy kręgami z kości są takie krążki z żelek i dzięki temu można gnać przed siebie gubiąc giry! No i u świtka te żelki twardnieją… Nie będzie mógł już tak się ścigać z wiatrem…

I tak Wam napiszę… Że to jeden z tych psów, które przecież zawsze są w świetnej formie. Zawsze na długie spacery. Zawsze gotowe do wybiegania. Zawsze tak miało być aż do czasu, kiedy nie znajdą dla siebie idealnego opiekuna, który będzie gotowy iść z nimi na koniec świata.

Tak zawsze miało być!

…i po raz kolejny się okazuje, że to takie ulotne… Że przecież Świtek nagle ma 7 lat, a nie ledwie 3, a przecież dopiero niedawno przyjechał…

…że Saba-Aza ma już 10!

…a przecież nie tak dawno temu była odebrana jako skóra naciągnięta na kości.

To było ledwie…. ponad 4 lata temu…??

…przecież nie tak dawno temu przyjechał Ben!

Z niewiadomych wtedy przyczyn reagował złością na klepanie go po grzbiecie. Potem się okazało, że pod skórą dawno zarósł mu śrut… I to było już 8 lat temu…

Dual był taki młody!

Dziś wciąż jest młody przecież! Tylko na karku już 7 rok się rysuje, zamieszkał u nas ponad 4 lata temu….

Luger też nic się nie zmienił!

Wciąż ten sam smutek ma w oczach… Wciąż tak samo potrafi go zamienić w radość na widok smyczy. Czas się zatrzymał. I tak od 6 lat…

Mało o nich słychać. Nikt o nich nie pyta. Psioweci o nich nie mówią, nie trzeba. Zdrowe są i gdyby nie data przyjęcia przy ich imionach, to by się czasami zdało, że mają raptem po 4 lata! ….a od 5-8 mieszkają w schronisku…

Ile jeszcze tak będą pędzić…? Ile wystarczy im sił…? Ile jeszcze będą na zewnątrz udawać, że wszystko jest w porządku, ile jeszcze czasu faktycznie tak będzie?

…i nie, nie zapomniałem.

Tyson.

W tym roku przeminie 11 lat w schronisku. JEDENAŚCIE. Prawie pod koniec roku tyle będzie. A jakby się spojrzało na niego, to przecież ma raptem ze 6!

I nikt już sobie nie wyobraża, że mogłoby go nie być. Tak po prostu. Tyson był zawsze. I przecież zawsze będzie, prawda…?

…a jeśli nie pójdzie do domu…? Jeśli ten kojec, w którym zna każdą deseczkę, każdy gwozdek wbity, będzie jego domem już na zawsze? I co będzie, kiedy ten wiecznie zadowolony z życia pies, może ciutkę melancholijny już, ale jednak ze słońcem na paszczy, pewnego dnia tak po prostu nie wyjdzie z budy…? Świat pójdzie dalej, w schronisku wszystko się zatrzyma. Bo oto nagle się okaże niespodziewanie, że to się tak nie da wciąż biec niezmiennie na przód z taką samą siłą.

I to zawsze tak dziwi. Przecież niektórzy są niezniszczalni. Przecież zawsze było tak idealnie! Przecież Świtek tyle lat biegł na spacer, a teraz sam przed sobą nie jest w stanie przyznać, że jednak łupią go te plecy. Może Saba-Aza nagle nie będzie mogła przejść kilkunastu kilometrów tak po prostu… Może Ben przestanie się przejmować śrutem, będzie mu już wszystko jedno… Może Dual zacznie wracać bez mrugnięcia ze spacerów nie kłócąc się, że jeszcze to nie może być koniec… Może w oczach Lugera zamieszka już tylko smutek…? I rozpoczną się kolejne etapy, na które nikt nie jest przygotowany, bo przecież dobry humor, siła i chęć do dokazywania u niektórych ma być wieczna i musi taka być…

…a nagle ktoś po prostu nie wyjdzie z budy…….

…i czas stanie w miejscu….

Czasami jest mniej tego czasu, niż się wydaje na to, żeby zmienić czyjś świat… Każdy z nas chce jeszcze się nacieszyć innym życiem zanim łapki staną się leniwe, zanim oczy przestaną nam pokazywać słońce, zanim uszka przestaną reagować na imię…

Jak się okazuje, nie zawsze to jest „ten zaczyna się powoli sypać”. Czasami ktoś po prostu gdzieś pstryknie i już… I milion szans na dom rozwieje taki lekutki wiaterek z szurania kartkami z diagnozą od psiowetów…

3 komentarze

  1. pies Dante / Artur

    Super bloga piszecie psiaki 🙂
    Macie nowego czytelnika ze Szczecina! A w sumie to dwóch. A może nasza pani domowa też poczyta to polubi bo poczyta , kto wie, hehe?

    PS. Mnie adoptowali 3 lata temu, jestem śmiesznym kundlem co ma jakieś 11 lat ale czuję się na 2, no max 3. No może 4. No dobra 5.

    pozdrawiam razem z moim panem, którego znowu muszę dzisiaj na długi spacer wyprowadzić, eech….!

    PS2. Teraz piszę ja, człowiek. Fantastyczne pióro, czuć wielką dawkę miłości do psów. Oby więcej takich ludzi i opiekunów w schroniskach!!!

    • Cześć Dante 🙂 Jestem Cezar. Mam 9 lat i też jestem kundelkiem. Mnie adoptowano w październiku, więc nie tak dawno. W schronisku mieszkałem 3 lata i wiem jak „nasi” dwoją się i troją tylko po to aby nam (zwierzakom) żyło się lepiej. Tak więc ten…jak będziesz na spacerze z Pańciem to namów go by podarował nam czasami choć kilka monetek…wiesz wszystko takie drogie jest…jedzonko…leki…Może ten 1% co to wszyscy go chcą (choć nie wiem o co tu chodzi…)może nam by go podarował??? Miłych spacerków życzę :)))
      Pozdrawiam Cezar.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *