Widziałeś?? Ja nie, ale było super!!!

Popołudnie leniwe, pracownicy mają przerwę, siedzą w kuchni i miziają mnie po brzuszku… znaczy ja się pozwalam miziać , żeby potem coś mi z talerza skapnęło… znaczy to nie tak, że jestem jakaś łasa na mizianko, czy żarłok jakiś, bo każdy wie, że ja nieprzekupna jestem i tak dalej…

– Buulbaaa, pogrążasz się… widziałem, po prostu miałaś relaks, nie oszukujmy się, nie musisz tak udawać, że było niefajnie!

– Wcale nie! Cicho! Ja po prostu podsłuchiwałam i musiałam tak brzuchem do góry, dla niepoznaki!

– Oooj doooobraaa, blaablaablaa… Już przede mną aż tak się nie musisz wypierać, ja już swoje wiem…

– NIEPRA…

– Dooobra doobra dobra, dawaj lepiej dalej, leżałaś i zmuszałaś się do zadowolenia podczas drapanka, i co dalej?

– ….

Usłyszałam z biura szumy jakieś. To było takie „SZSZszszszSZSZszszszsz Baton! szszSZSZszszszSZ Baton!” i nasi wołali „aaale suuper! rewelacja!” i potem znów szumiało. Poszłam tam, a jakże, ale te biurka takie wysokie robią… Kazałam tylko Hedarowi podejrzeć, gdzie to oglądali i poczekałam, aż wszyscy wyjdą.

Wieczorem zawołałam Hedara, podsadził mnie na krzesełko i wygrzebałam film… Obejrzeliśmy go raz… Potem włączyłam sobie drugi raz, bo za pierwszym razem jakoś w połowie już nic nie widziałam, oczy mi się zalały… Alergia, to na pewno alergia…

– Buulbaa, ale o co tutaj chodzi? Czemu tak się wzruszasz?

– Ja się nie wzrusz… aaaa dooobra, wzruszam się. Widzisz, Hedziu, bo na filmie jest Baton…

Baton kiedyś był bezdomny, mieszkał w naszym schronisku. Półtora roku nikt go nie zauważał. Był radosny i pocieszny, na spacery chętnie chodził, do ludzi się przytulał, kooochał dwunożnych, aaaleee…

 …Baton był niewidomy. Niewiele sobie robił z tego „defektu”, ale wszyscy, którzy przychodzili do schroniska po psa, widzieli u Batona tylko te białe oczy.

Na szczęście pewnego dnia ktoś zobaczył w psiaku również jego ogromniaste serce i zdecydował, że Baton wyprowadza się ze schroniskowego kojca na zawsze! To było prawie rok temu i niedawno dostaliśmy wakacyjne pozdrowienia. Baton co prawda wyjeżdża ze swoimi dwunożnymi w różne miejsca, ale nad morzem podobało się ślepaczkowi szczególnie.

Już pierwszego dnia spodobał mu się szemranie morza i jak najszybciej chciał sprawdzić, co tak pięknie szumi! Zdziwiony był bardzo, że coś zatapia mu łapy, ale było to tak fascynujące, że ciągle wbiegał, wybiegał, kopał, szczekał, pełnia szczęścia dziewięcioletniego szczenięcia!

Jak przystało na prawdziwego plażowicza, Baton lubił się również opalać. Co prawda opiekunowie biegali za psiakiem z parasolem, ale on ani myślał pod nim leżeć, nie po to przyjechał nad Bałtyk, żeby potem wrócić bez opalenizny!

Właściciele Batona zrobili mu również cudowny prezent! Skorzystali z tego, że plaża była prawie pusta, pozwolili mu pobiegać bez smyczy, beztrosko, przed siebie…

– …co mi tutaj kapie??

– [chlip]

– Hedar, co ty??

– Nie wiedziałem, że niewidomy… Tacy niesamowici ludzie… [chlip]

– Nie tylko oni! Mam drugą historię!

Pagaj. Też kiedyś był bezdomny, też mieszkał w schronisku, też jakoś nikt go nie chciał zauważyć, powód był taki, jaki u Batona – ten piękny psiak nie widzi od urodzenia. Raz co prawda był adoptowany, ale szkoda pisać, co to za ludzie byli… Do schroniska, do Pagaja, przychodziła pewna pani. Nie mogła go adoptować, ale wyprowadzała na spacery. Później zauważyła, że psiak już rozpoznaje jej głos, wita ją z większą radością… Jakiś czas później przyszła wiadomość, że są chętni na adopcję Pagaja! Miałby wyjechać daleeeko, do innego miasta. I ta pani, która do Pagaja przychodziła zdecydowała, że w takim razie jednak ona go bierze do domu! Nie będzie się psiak tułać po kraju, skoro we własnym mieście może mieć miejsce! Jak postanowiła, tak zrobiła, a psiakowi rozpoczął się nowy, lepszy etap życia.

Okazało się też, że tak jak Baton uwielbia plażować, tak Pagaj pokochał góry! Jego opiekunowie się wybrali i nie wyobrażali sobie wycieczki bez psa. Co prawda cała okolica wokół pagajowego miejsca zamieszkania psiura uwielbia i połowa okolicy jest gotowa zaopiekować się nim, kiedy pańcia wyjeżdża, ale akurat ten ślepaczek jest tak grzeczny i tak wtopił się w życie właścicieli, że jeździ na różne wycieczki. Tym razem przemierzał górskie szlaki…

…i podziwiał widoki..eee… węchem podziwiał… przeczuciem…

Z Pagajem obijać się nie można było! Jakiś odpoczynek co jakiś czas, niech będzie, ale nie za długo! Podjeść, popić i już Pagaj wycieczkę wołał, na kolejny etap, już nogami przebierał! Nie po to w góry pojechał, żeby teraz siedzieć w miejscu. Zresztą jego opiekunowie często go gdzieś zabierają, bo psiak jest bezproblemowy, wszędzie się świetnie czuje, byle być wśród swoich.

Superaśnie, jeśli właściciele wiedzą, że bez problemu mogą zabrać swojego ślepaczka ze sobą, bo wiedzą, że sprawi wszystkim to ogromną przyjemność. Bywa też tak, że psiak jednak nie czuje się pewnie na nowym terenie. Zwłaszcza, jeśli pod poduszeczkami nie ma… dywanika!

Jazgot też był adoptowany z naszego schroniska, ale już kilka lat temu. Kiedyś widział, niestety z roku na rok coraz mniej. Od zawsze jednak przy każdym dzwonku do drzwi jazgocze tak, że cały wieżowiec wie, że właściciele mają gości! Każdy po pierwszej wizycie przestaje się dziwić, skąd takie imię pies ma…

– Buulbaa… ale to guziec jest…

– Cicho, Hedar, to pies jest.

– Ależ Bulbuusiuu… zobacz na kły, ci mówię, że guziec…

– Hedar! Guziec w bloku!? Z takimi uszami!? Słuchaj lepiej, ten pie…

– …guzieec…

– Poszedł ty!!! Bo jak się zdenerrrrwuję!!! …tylko mi krzesełko przysuń…

Ten PIES potrzebuje do szczęścia dywanika. Mały, duży, kwadratowy, okrągły, nieważne. Jazgot jest psem dywanikowym, wszędzie indziej jest lawa, ruchome piaski, lasery się uruchamiają, podłoga się zarwie, a niebo spadnie na głowę. Jak chce wyjść po smakołyk, to najpierw wyciąga ryjek, jak się okaże, że jednak nie sięgnie, to powolutku, ostrożnie, przebiera kopytkami…

– HA! Mówiłem, że guziec! Ma kopytka!

– IDŹ, BO JAK CIĘ…!!! To przenośnia jest!

…Jazgot przebiera ŁAPKAMI, potem delikatnie bierze, co tam dla niego było i szybciutko, prędziutko maszeruje z powrotem. Jak tylko poczuje kocyk, ideeaaalnieee, można odetchnąć, nic się nie stało, nie zapadł się, nie wciągnęło go, nie spaliło, żyje, ufff!

Może i by pojechał nad morze, ale na plażę z dywanikiem iść…? Może i w góry chętnie, ale chyba czerwony dłuuugi dywan na szczyt trzeba by rozłożyć! Nie ma co stresować małego guźca..ee…. PSA. Lepiej zostawić Jazgotka pod odpowiednią opieką, oczywiście upewniwszy się najpierw, że podłoga będzie odpowiednio wyposażona…


Nasze schroniskowe psiaki rzadko wyjeżdżają na wycieczki, czasami do weterynarza, a czasami na jakieś akcje. Nooo, chyba, że są zabierane do domów, wtedy to są najlepsze wycieczki! Na szczęście często wychodzą na spacery, ostatnio nawet przyjechała grupa dzieciaków z takiego Ośrodka S o c j o t e r a p i i. Faaajne dzieciaki, baaardzo fajne, bo wychodziły z naszymi staruszkami na spacery! Poszedł Arni, Tiger, Niko, Tiki i Szorstek. Bardzo sobie chwaliły.

Na zdjęciu jest Dawid, dwa Grzesie, Agata, Adam, Szymon, Patrycja Wiktor, oraz ich opiekun, pan Paweł. Oczywiście Hedar też się do zdjęcia doczłapał, ten ma taakie paarcie na szkło…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *