Ciemność! Widzę ciemność! Ciemność widzę! ale czuję MIŁOŚĆ!

Dziś nie będzie wstępu. Dziś nic ode mnie. Czytajcie i nie brońcie się przed zalaniem polików…

Najpierw tylko wrzucę to zdjęcie:Tak dla przypomnienia. Widzicie ten długi ryjek? Należy do Herbiego. Tak spędził całe lato. Żeby nie napisać… lata… Mieszkał u nas pięć długich lat. Schroniskowe kraty to ostatnie, co widział. U nas świat mu pociemniał całkiem.

…..mieszkał…..

A teraz czytajcie…

Stańka! Mitka! Diego! Ależ to się porobiło! Jestem w DOMU, PRAWDZIWYM MOIM DOMU!

Tyle kumpli szczekało przez tyle lat każdego dnia na wiatach jakie sami mieli domy albo jakie im się marzą. Nie znałem tego słowa, DOM. Nie do końca wiedziałem o co im wszystkim chodzi. Ale teraz już wiem- to najpsiarniejsza rzecz na świecie! Ale zacznijmy trochę bardziej od początku…

Nie raz, nie dwa o mnie pisali kolejni wredaktorzy.

O tym, jak nasi schroniskowi pędzili po mnie, bo ktoś zgłosił psa leżącego przy drodze co to nie chce wstać. O tym, jak miałem koleżankę Miłkę w boksie i jak to później jak ona już dom znalazła to ja nabrałem charrrakerku i nie chciałem się z żadnym psiumplem dogadać. Pisali jak to kolejną- drugą, trzecią, czwartą, piątą jesień już czekam w kojcu sam. Jak to stopniowo gasły moje oczy i gasłem powoli ja.

Wolontariusze i pracownicy starali się jak mogli żebym się dobrze czuł i chodził na spacery, ale gdy się już nie widzi nic, a wokół ciągły, niezmienny hałas i samotność przez całe lata to już czasem ma się dość.

Parę miesięcy temu pewna fajna psiacownica chciała posprzątać mi boks i złapała psiolontariuszkę żeby mnie wzięła na spacer do lasu, to będzie to mogła zrobić szybciej i lepiej jak będzie pusto. No i tak się porobiło, że ta psiolontariuszka zaczęła przychodzić do mnie dość często, wpadała jak tylko mogła. No i bardzo fajnie nam się chodziło, stopniowo się poznawaliśmy i uczyliśmy jak omijać drzewa, iść grzecznie i przychodzić jak mnie woła. Cieszyliśmy się na siebie jak tylko ją słyszałem, a ona widziała merdający ogon i moją szczęśliwą mordkę. W którymś momencie zaczęła mnie uczyć dziwnych rzeczy, jakiegoś chodzenia po schodach i innych takich, ale że się cieszyła jak mi się udało i jeszcze smaczki dostałem no to to robiłem. Czasami coś mi do ucha szepnęła żebym jeszcze chwilę poczekał tu grzecznie. Nie wiedziałem o co jej do licha chodzi, bo niby gdzie mam być?! Ja zawsze tu jestem tylko dwunożni przychodzą i wychodzą.

Miesiąc temu wszystko się zmieniło. WSZYSTKO.

Dziwny był dzień, mówię Wam, od samego rana coś było inaczej niż zawsze. Tyle osób nagle przyszło na głaski, przyszło zagadać, a takie różne dziwne rzeczy opowiadali że trochę mi w głowie namieszali, bo to znowu to dziwne słowo dom było. Tego dnia przyszła też i ona. Uradowana bardziej niż zwykle, razem z dwunożnym, którego też już poznałem, bo fajny taki! I nas psowatych i kotowatych to też uwielbia- to takich tylko dwunożnych mieć wokół siebie! No i poszliśmy na spacer ale jakiś taki inny, całkiem inna trasa, nowe zapachy. No powiem Wam, ciekawe dziwy, bo to nie do lasu tym razem, a całkiem gdzieś indziej. Minęliśmy jedną, drugą drogę.

Doszliśmy gdzieś. Ja Wam nie powiem gdzie, bo ja toż to nic nie widzę, to tylko słucham, wącham i dotykiem odbieram świat. Za to ci dwunożni co ze mną szli to mi wszystko opowiadali. Mówili hop gdy pojawiło się kilka stopni, a że już poznałem co to takiego wcześniej to dałem radę wejść bez problemu. Później zakręt i jakieś małe miejsce, co to wędrowało w górę, wrrrrindą to chyba zwą, straszne to było ale wszystko tak szybko się działo że nie zdążyłem nijak zareagować to zdałem się na dwunożnych. Wyszliśmy i znowu nowość, jakieś miejsce gdzie ciepło, nie czuć wiatru, pachnie inaczej niż schroniskowe rewiry. Człowieki mnie odpięli ze smyczy ale cały czas byli blisko. Zacząłem dreptać po nowym miejscu i węszyć, bardzo pomału. Wiecie jak to trudno być gdzieś gdzie się nigdy nie było, nie wiedziało nawet o jego istnieniu i nie widzieć nic a nic?

Odbijałem się co jakiś czas od różnych rzeczy i dwunożnych. Jak to dobrze, że powymyślali takie niebieskie gąbki na te kanciaste miejsca i stworzyli taki miękki, piankowy świat. Duuuuużo krążyłem z jednego miejsca w drugie, żeby za chwilę wrócić w to pierwsze. Po jakimś czasie znowu mnie zapięli i wróciliśmy do zjeżdżającego pudełka, później znowu schody i na spacer.

I wiecie co? Wróciliśmy później znowu w to ciepłe miejsce. W końcu napiłem się, bo wcześniej nie chciałem. W końcu się położyłem odpocząć.

I w końcu wtedy to zrozumiałem. Skoro byliśmy na dworze i tu wróciliśmy… to musi być ten DOM, o którym wszyscy mówili!

Pierwsze dni były trudne dla wszystkich, ale teraz idzie nam coraz lepiej! Poznałem już rozkład domu, wiem gdzie są miseczki, gdzie jest świnka…

…i że jej zjadać nie wolno nawet jak hałasuje w nocy…

Wiem jak się idzie do domu po spacerze, nawet winda się okazała fajna. Bo to nie wiem czy wiecie jak to jest- ona była na początku taaaka straszna a teraz… moja wolo… pańcia woła wrrrindę, otwiera drzwi, woła mnie, jest takie pyk jak coś spada, a później mówi szukaj, szukaj! I wiecie co? Tam zawsze w tej wrrrindzie leży wtedy smakołyk, a zanim go znajdę to akurat już jesteśmy na górze, czy tam na dole i idziemy! I to ten najlepszy smaczek! A jak raz go nie było (zgubił się na spacerze) toż to ja z tej wrrrindy wyjść nie chciałem! On jeszcze jest tylko w aucie! A bo Wam jeszcze nie mówiłem ale ja już parę razy byłem w tym jeździdle…

…i mówię Wam jakie to są dziwy, bo wsiada się gdzieś, a wysiada gdzie indziej, przykładowo w lesie! Jeszcze nie do końca jestem do tego przekonany ale tragedii nie ma i jestem grzeczny, czekam, jak mi pomogą wejść i zejść po pochylni na poduchę w bagażniku i jedziemy. Dobrze że mam wygodne szelki z rączką to mnie zawsze mają jak podtrzymać na schodach, pochylniach czy krawrrrężnikach (te to skaranie psie… toż to tu nic na dworze nie przystosowane dla niePIESosprawnych! Tam gdzie coś dwunożni zrobili w tą stronę żeby życie nam ułatwić to wielkie DZIĘKUJĘ, korzystam!). Na schody to ja mam swój własny patent, otóż wchodzi się co drugi stopień ale wszystkimi łapkami. Niektórzy się śmieją, że taki duży pies zmieści wszystkie girki na jednym schodku ale to tylko ja jestem taki wygimnastykowany i wyjątkowy.

Dużo z Was myśli, że biedny piesek na smyczy, nie może pobiegać. Ale dla mnie smycz to coś więcej, jest to moja strefa bezpieczeństwa. Im bliżej pańci tym pewniej się czuję, bo ona cały czas pilnuje co jest przede mną i wokół, i w którą stronę ja idę.

Tak jak dwunożni niektórzy mają taką laskę i wiedzą co przed nimi leży, tak dzięki temu paskowi przypiętemu do szelek ja wiem gdzie się kierować żeby było ok. A takie podwórko co to sobie dreptam luźno to też mam i to z takim płotem co żadne jeździdło ani inne straszydło mi nie wejdzie.

Wszyscy się czegoś ciągle uczymy, i ja, i dwunożni moi. Potrafię już duuużo ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Takie hop czy dół, stop, ostrożnie lub uważaj są najważniejsze. Ale takie standardowe, co to inne psiumple znają jak siad, zostań, chodź czy idziemy to też się uczymy.

Dobrych manier też, bo już wiem że kulturalnie łapki trzeba wytrzeć po spacerze jak pada, a w domu nie wypada się załatwiać. Potrafię nawet już powiedzieć człowiekom kiedy chcę wyjść na dodatkowy spacerek. Za to jak na dwór wyjdę, to poza wiadomo czym to nie zapominam o najważniejszym co to inni psiumple czasami nie pamiętają. Toż to jak się drzewo obleje to trzeba później to zakopać, a ja jestem mistrzem zakopywania, bo to jeszcze więcej zapachu zostawiam, a zapachy to mój świat!

Radzę sobie bardzo dobrze, na dworze większość dwunożnych zauważa że nie widzę dopiero jak spojrzą na moje oczy, takie inne niż u psiumpli…

Tak z mniej fajnych rzeczy to parę razy musieliśmy jechać do psioweta posprawdzać różne rzeczy co to człowieków moich męczyły i dręczyły, bo a to guziki jakieś porosły, a to łebek mi lata czasem, a nie powinien, a to ząbki już nie takie, i różne różności. No co się dziwić, że a to w krzyżu strzyka, a to w biodrze łupie jak ja szczenior to już nie jestem. Może ja nie liczę ale Wasi tak dają mi koło 12-15 lat ale ja tam się wiekiem nie przejmuję, szacunek się należy za to że szczeniackie figle to mi już nie w głowie, a co! W gabinetach jeszcze się wydało to, co się pańci przyznać nie chciałem, a co sama odkryła i taką superpsiowetkę spytała co to… No bo ja mam na szyi takie kółko bez sierści…

Psiowetka tylko spojrzała i wiedziała, że to stary zabliźniony ślad po sznurze. Moja bardzo posmutniała, nie spodziewała się tego. Więcej nic jej nie chce mówić o tym co było przed schroniskiem, bo po co patrzeć w smutną przeszłość jak w końcu mam spokojną głowę o radosną przyszłość. Co możemy, to leczymy, bo zobaczyć tego świata już nie zobaczę, oczka nie zadziałają już. Ale chociaż czuję. Całym sobą. I korzystam. Dużo śpię, bo już jest spokój, cisza.

Po domku trochę połażę, a to smaczek się przydarzy, a to na głaski głowę podłożę. Pańcia to mówi, że jestem jeden wielki przytulas, bo korzystam z każdej okazji żeby mieć człowieka przy sobie, składam wtedy uszka w tryb głaszcz mnie i nie przestawaj. Ale co się dziwić, po tylu latach siedzenia samemu i psiontariuszach tylko na chwilkę. Uwielbiam głaski, tulenie, drapanka. Futro powoli doprowadzany do ładnego stanu, bo wcześniejsze nie za ładne i to ja zmieniam teraz jeszcze z podwórkowego na domowe.

Niektórzy mi gadają, że jestem rudy jak lis, uszy mam jak nietoperz, pysk jak mrówkojad, jęzor jak krowa (jak poliżę po twarzy), a nóżki długie jak sarenka, a toż to ja ich nie znam! To wcale nie moja rodzina!

Poznałem za to już różnych psiumpli i psiumpelki i prawie wszystkich lubię! Powiecie, że nie możliwe ale tak właśnie jest! Ja co to na wszystkich w sąsiednich boksach warkoliłem… ale teraz to całkiem inna historia. Teraz wiem, że nie jestem sam i że jestem bezpieczny, a ci z którymi się wącham są w porządku. I wiecie co? Ja to mam nawet już ciotkę i małego białego kuzyna, z którym spacerujemy i jest psiantastycznie!

Nawet się dogadałem już z odkurzaczem! Jak ja mu dałem za pierwszym razem popalić, jak ja go obszczekałem, tak się podporządkował i już jest w miarę w porządku i już nie podskakuje, chociaż dalej hałasuje. Staram się być grzeczny i szybko się uczę. Ale powiem Wam, że nie tylko ja! Ja też uczę MOICH dwunożnych, powiem Wam że pojętne bestie i też się szybko uczą. Do perfekcji już ich nauczyłem porządku! Tak, właśnie JA! Szybko pojęli, że krzesła się ZAWSZE zasuwa, łazienkowe drzwi ZAWSZE zamyka, a buty i inne rzeczy ZAWSZE odkłada na swoje miejsce. W prawdzie mnie uczą wszystkiego na łakocie (stwierdziłem że czas najwyższy zastosować już podział smaczków na te dobre, lepsze i te co w sumie na początku były smaczne ale się już znudziły i wypluwam) ale ja mam trochę inne metody- jak czegoś nie zrobią to ja to staranuje. A i nauczyłem ich jeszcze, że stół wcale taki wysoki to nie jest jak oni sobie myślą. Wszystkie blaty są w moim zasięgu. W związku z tym nauczyli się chować wszystko i zmywać od razu po jedzeniu.

Czasem nazywają mnie złodziejaszkiem ale ja to z troski przecież, łapki przednie na stół specjalnie daje i chciałem tylko sprawdzić czy ta szyneczka jest jeszcze dobra, czy te smakołyki nowe na stole to już są otwarte, czy świnkowe jedzenie to jest aby smaczne, czy ten pluszak na stole opakowany w mikołajowej torebeczce też jest mój i takie tam.

Trochę ich nie rozumiem, marudzą jak chcę im czasami pomóc. Jak na przykład nie mieli czasu pozmywać, a w zlewie leżały talerze i chciałem ich wyręczyć, bo wiadomo że łapy długie, szyja też, a i jęzor daje mi duży zasięg to mi to dość sprawnie by poszło. Jeszcze dziwniej jest bo oni niby się złoszczą ale tak bardziej to się śmieją i cieszą że mam chęci na psoty. Dziwni ci dwunożni. Ale cieszę się że mogę tu być.

Mam swoje rzeczy, tylko moje miseczki, zabawki i legowiska. Może jeszcze nie do końca wiem jak je używać ale pańcia mówi, że mam czas i się jeszcze do nich przekonam. Zabawki gdzieś już zaczynam łapać ale te poduchy do spania to jeszcze mało stabilny grunt, pewniej spać na dywanie, a na poduchę tylko przednie łapy i głowę położyć albo tylko przejść się żeby sprawdzić czy na kocyku nie ma smaczków.

Wiecie jak to przyjemnie wiedzieć, że zaraz pójdzie się na spacer, na godzinkę czy dwie futro przewietrzyć, a później się wróci do DOMU, do tego ciepełka, ciszy, spokoju i osobistych dwunożnych głaskaczy… ja to wiem. i może i widzę już tylko ciemność… ale czuję w końcu miłość. I wreszcie wiem co to jest ten prawdziwy DOM i życzę go wszystkim psiumplom, którzy nadal czekają!

Pozdrawiam

Herbi

Ps. Ja to ostatnio byłem nawet na salonach! Tyle, że to opowiadają, że tam na tych salonach to jakieś balety i wymyślne JEDZENIE, a tu się okazało że wanna, szczotka i maszyna do wiatru!
Nic nie wierzcie w te gadające pudełka w domach, tam kłamią! No dobra, może tak nie do końca, bo jakieś smaczki też się trafiły. Tak czy siak wróciłem do domu tak czyściutki i pachnący, że prawie kwiatuszki za mną leciały, a futro to tak miękkie że kolejki dwunożnych powinny się zaraz ustawiać na glaski!

….ja nawet nie napiszę zakończenia, bo i tak nic na pewno nie widzicie… Ja to czytałam już naście razy i za każdym razem na nowo się zalewam! I musicie przyznać, że wrrredaktorem Herbi byłby idealnym, tak psięknie napisał…

6 komentarzy

  1. Chciałoby się tylko takie opowieści czytać ☺

  2. …oj tak tak łezka się kręci Herbi miał wielkie szczęście i co tu więcej mówić tylko szczęścia i wszystkiego dobrego życzyć i aby mieli mozliwośc nacieszyc się sobą…..

  3. Fantastycznie??❤cudowne opowieść ??❤

  4. Gonia z Margusią

    ja zalałam się łzami….ale to łzy wzruszenia, szczęścia i wiary w wspaniałych ludzi, bo tacy jeszcze są na tym świecie 🙂 Herbulku i szepnę Tobie na uszko…już tylko takie szczęście, miłość, dobroć, cieplutko w zadek będziesz czuł!!
    ps. łapuchaaa od Margi 🙂

  5. Cieszę się ogromnie Herbiczku kochany? trzymałam mocno za Ciebie kciuki✊ życzę Ci oraz Twojej nowej rodzinie samych pomyślności☺☺

  6. WaleryZenonPopelina

    Jesli Herbi znalazl dom to wszystko jest możliwe , kiedy adoptowalośmy. Czadera a potem Ursusa zastnawiałem sie czy taki pies jak Herbi ma jeszcze szane na dom Ja nie miałem odwagi wybrałem łatwiejsze rozwiązanie . Wielki szaczunek i podziw dla takich ludzi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *