Jak się bardzo chce… to z Wami można!

Tak sprytnie tytuł wymyśliłam, prawda? Jesteście zaciekawieni? Ohohoho, to pędzimy z tematem, bo czas leci, a Wy pewnie do pracy musicie, albo i już jesteście, albo co, i potem znów wyjdzie, że się zaczytacie i się będą krzywo patrzeć…

Wiosna przyszła, napisałabym nawet, że już w pełni. Ciepło się robi, chcemy latać na spacery, biegać, wymaszerowywać! …….prawie wszyscy chcemy, bo ja to wiecie, wolę kulek na regale pilnować, na spacer to tak rachu ciachu, raz dwa, trzy krzaczki i wio z powrotem… ale caaałaaa maaasaaa moich psiumpli jednak nie może się doczekać tych najlepszych dni, kiedy psiolontariusze przychodzą ze smyczkami, stają pod kojcami, witają się, wchodzą, zapinają iiii leeecą podbijać las!

Niektórzy to tak wręcz dosłownie! Nasi to są tacy, że wszystkiego są w stanie nauczyć, nawet latania, o:

To macie bardziej z przodu:

Widzicie? Prawdziwie lata! A oto i Reksiu w pozycji przyziemnej:

Taki przystojny i wciąż w schronisku! To już będzie rok, jak siedzi u nas, a przecież to taki fajny pies. Już o tym wyglądzie nie wspomnę, bo każdy widzi, ale muszę napisać, że do spacerów to on najpierwszy, a ile się zgubi kalorii przy nim!

Hagi też uwielbia spacery. Wciąż nadrabia te przykrejsze czasy, kiedy był łańcuchowcem…

Mieszka w schronisku już ponad cztery lata i to właściwie pół jego życia… Tak go nasi ocenili, że właśnie tyle miał wtedy, jak do nas przyjechał, a może i ten jego dwunożny tak go określił? Tego to ja już nie wiem. Hagi w głowie to taki trochę owczarek jest, bo i do zabawy chętny, i komend też się uczy całkiem szybko, ot takim właśnie super psiumplem będzie, kiedy już się dwunożny z nim zapozna i przypadną sobie do serc.

…a na spacerze, to jeszcze takie cuda można zobaczyć…

Można się zapatrzeć… Dlatego też fajnie wychodzić, w kojcach tego nie zobaczymy.

Gacek też co nieco wie o spacerach.

Byle na całą długość smyczy, byle łapami się odpierać, ile sił, byle zwilżać nos, żeby więcej wyczuć… Spacery są najpierwsze w schroniskowym słowniku. Gackowi się troszkę przybrało ciałka, ale jak wymarszów do lasu wciąż jest za mało, to co zrobić, nie jego wina. Jakby mieszkał w domu, jakby wychodził kilka razy dziennie i chociaż raz tak porządnie, to by zaraz zgubił nadmiary wszelkie! Nie zgubi za to nadmiaru miłości do dwunożnych i szczenięcej radości. Tego to owczarki chyba nigdy nie gubią.

I ozory można sobie wywalić z radością, jak Spraut…

Przypałętał się do kogoś, potem przyjechał do nas iiii tak już jakoś został. Się nikt nie chce do niego przyznać. Spraut bał się wielu rzeczy, bo tam coś szczekało, tu mruczało, jeszcze ktoś warknął, no dramat! Zaczął jednak wychodzić na spacerki i, jak widać, jest już o wiele lepiej. Smyczki się nauczył, szeleczki nie są takie straszne, dziarsko przemierza leśne ścieżki, chociaż wolałby pewnie wcale do kojca nie wracać…

Co jeszcze można robić na spacerach? Taplać się w strumieniu! Jak Kolec.

Woda, patyki, taplanko, mokre sierścia, tak! Znaczy mi by się nie podobało, bo to potem do suszenia koszmarne, dajcie spokój… szumi, kudełki się plączą, w oczy włażą… W każdym razie Kolec, i nie tylko Kolec, to uwielbia. Na lato to rzecz idealna, a niektóre to i by w zimie się wepchały do tego, tylko jakby no, nasi nie dają, bo że niby choroba się przypląta czy coś.

Także widzicie, spacery są w dechę, można biegać, szaleć z ozorem wywieszonym, uszka powiewają, patyki trzaskają w zębach, ziemia spod łapek ucieka, szyszki się rozbryzgują, ten wiatr we włosach!

No i właśnie. I teraz przechodzimy do sedna.

Oto Gustaw.

Nie widać? Przybliżę.

Wielkopies z budą taka, że bym tam gipsowej figurki nie trzymała, a co dopiero żywego zwierzaka. Jakbyście myśleli, że miał coś innego do schowania się i w ogóle, to od razu powiem, że nie, nie miał. To było jego mieszkanko, a droga do niego była ciężka i wyboista…

Zdrowy i żwawy młodziak miałby problem z tym, żeby się tam dostać niepołamaną stopą, a co dopiero Gustaw. On ma już swoje lata, miał problemy ze wstaniem, chodzeniem, więc zupełnie nie miał jak się dostać „do siebie”. Nasi zabrali Gucia pod pachę i powieźli do nas, bo co było robić… Teraz sobie wielkopies siedzi w schroniskowych apartamentach i baaaaardzo by chciał chodzić na spacerki, ale te łapki tylne ma tak leniwe, że nie jest w stanie… Nasi z kolei bardzo by mu chcieli pomóc, ale żeby takiego wielkiego zwierzaka wyprowadzić na szeleczkach przednich i zadnich, to trzeba mieć sił dużo bardzo… A nasi co prawda mają, ale wiecie, nie każdy, poza tym to na wszystkie zwierzaki trzeba obdzielić, a na taki dłuższy spacer to i tak nie mieliby tyle sił, żeby tak targać psie, leniwe giry przez pół lasu.

Dlatego też nasi by bardzo chcieli sprawić Guciowi wózek taki, jaki miała Loza, Bajer, Roki, jaki ma Brutus, tylko ten wielkopies jest jeszcze większy i tamte wózki nie będą pasować, on potrzebuje taką iksikselkę. Dużo monetek na to trzeba… Dzięki Wam Gustaw będzie mógł wyjść na taki prawdziwszy spacer… Jak klikniecie w zdjęcie to, o:

To się przeniesiecie do zbiórki na te własne, gustawowe dwa kółka. Jak macie wolną monetkę w płynie, albo dwie, to wiecie… dolejcie, coooo…?

Zdjęcie takie ośnieżone, bo ten pies był już u nas kiedyś, potem znalazł się jego dwunożny, więc jakby nasi nie mogli go nie oddać. Wcześniej jednak byli sprawdzić, jak będzie mieć i jak bum-cyk-cyk było całkiem nieźle! Wiadomo było tylko, że trzeba będzie tam wrócić na sprawdzenie, no i jak nasi pojechali, to już nie było o czym gadać… U nas mu lepiej.

Oczywiście, że zapraszamy też na spełnianie zachcianek spacerowych nas wszystkich! Dowiedzcie się, kiedy tam można spacerować, albo kiedy można zostać psiolontariuszem i ruszajcie do nas, albo do innych schronisk czy podobnych miejsc, które macie w pobliżu i wyspacerowywujcie czworonogi, niech jak najwięcej dobra się pojawia w tym naszych schroniskowym życiu.

Z Wami możemy wszystko…


Jeszcze taki mały PeeS z niepozdrowieniami. Jakiś czas temu nasi mnie solidnie przestraszyli, bo w biurze się szwędło TO, a jak już obwąchało, to zasnęło:

Mało tego, do komputera się pchał!

Myślę sobie, że tu konkurencję mi sprowadzili! Mało zawału nie dostałam, już pisałam list pożegnalny… ale wyszło, że jest jego dwunożna! Znaczy nie u nas, ale w świecie jest! Hura! To się chłopak ucieszył, że go znaleźli! Nawet napisała ta dwunożna do nas, że będzie jutro.

…ale jutro jej nie było. Za to nasi rozmawiali, że nooo w tym tygodniu nie wyjdzie, ale już zaraz po nim! W poniedziałek! Na pewno!

….ale jej nie było….

Nasi już wiedzieli. A jeszcze zajrzeli na fejsie do tej dwunożnej, takie zdjęcia tego psa dawała, takie zdanka tam były, że taki kochany, taki jej i nie odda… Taaak, nie odda. Porzuci. Nie odbierze. Zapomni…

A żebyś wiedziała, że on też zapomni! Dom zaraz znajdzie! LEPSZY znajdzie!

……..o tobie też ktoś kiedyś zapomni……

2 komentarze

  1. Damian Kordziński

    Ludziska! Kocham was całym sercem! Wszystkich, którzy są odpowiedzialni za Zielonogórskie schroniskowe Uszaki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *