Z niebieską zawieszką o nas walczy!

W tym roku to tyle psiąt widzę, że nie nadążam pisać o nich. Wczoraj było takie, o którym na pewno nikt nie słyszał, bo nawet się nasi zdziwili, że takie jest, jak im łapą pokazałam w kalendarzu. Muszę to przepisać literka po literce, bo nie przystoi, żeby tak poważną rzecz wklepać z błędem…

Otóż… wczoraj było psięto… gdzie ja to miałam napisane… aaaa dobra – r a d c y   p r a w n e g o! Prawda, że trudne? Któż to taki? To taki dwunożny (albo i dwunożna), która połknęła i teraz zna na pamięć wszystkie ważne książki z przepisami, gdzie jest napisane co wolno, czego nie wolno, za co karzą, za co więcej, za co mniej, takie tam wiecie. Piekielnie to trudne, bo wiecie, ile tego jest!? I to nie jest tak, że jakieś wąskie speclalizacje się wybiera i mniej potem trzeba wiedzieć. Może i niektórzy tak robią, ale większość jednak musi mieć w głowie wszystko-wszystko… A i to bywa, że nie wystarcza, ale to może potem jeszcze wyjdzie.

Nie pisałabym wcale nic a nic o tym psięcie, gdyby nie to, że działa dla nas taka dwunożna, co to właśnie tyle tych książek połknęła, jak to mówią (chociaż gdzie jej się zmieściły – nie wiem, ona jest taka drobna!) i to ona walczy w naszej sprawie, i pisemka pisze, i jak trzeba, to i pójdzie do takiego ważnego budynku, gdzie rozprawiają tacy najważniejsi w czarnych, obszernych ubrankach. Ona też ma takie ubranko czarne, ale z niebieską zawieszką pod szyją i zawsze je zakłada, kiedy na takie ważne spotkania chodzi.

Muszę tu uprzedzić, że pokażę różne zdjęcia, więc jak kto wrażliwy, to żeby nie było, że nie uprzedzałam… Takie różne historie jej nasi wysyłają i ona musi przez nie wszystkie przebrnąć, podumać, pomyśleć, jak to ugryźć, żeby było jak najlepiej, żeby nie było wątpliwości… Dla nas ich nie ma nigdy, ale żebyście wiedzieli, jak to mało czasami znaczy…

Pisałam już o Kadlim.

I o tym, jak to jego dwunożny przejechał go takim ogromnym, polnym jeździdłem… nie twierdzę wcale, że specjalnie, ale do psioweta Kadliego nie zabrał, więc ten woreczek luźnych kosteczek zrósł się tak:

…i tak…

I ta dwunożna z niebieską zawieszką napisała dużo, opisała takimi mądrymi słowami, wysłała w dwa miejsca iiii z obu odpowiedzieli, że przecież nic się takiego nie stało…. Tak w skrócie… Nie powiem, co naszym opadło, ale opadło. „Buda była dobra”. Nooo, jak się psa nie widziało, a budę ktoś odstawił w lepsze miejsce, to nie można ocenić, czy w ogóle ktoś w niej spał i czy się mieścił, ale tak łatwiej, prawda? I trzeba było na nowo pisać kolejne pisemka, żeby jednak zwrócić uwagę na rzeczy bardziej istotne…

Albo Kombat.

Szyja tego owczarka zaczęła już uważać ogniwka jako kawałek siebie, bo zpostanowiłe je nawet zarastać na około. Naszym to tak wyglądało, jakby Kombatowi założyli łańcuch na szyję, jak był mały i on potem wyrósł, a się jakoś ogniwka bezczelnie nie rozmnożyły. Niemożliwe jest przecież, żeby na tak grubą szyję założyć coś tak krótkiego! Dwunożny Kombata się tłumaczył, że to raptem kilka dni było, że nikt nie widział, mówił nawet, że ktoś jeszcze chodził karmić psy, więc dlaczego nasi mówili, że jedzenia nie miały, bo przecież kulki stały zamknięte w piwnicy, więc były! ………też nie wiem, dlaczego nasi mówili, że nie było co jeść, skoro czekało…… Psy może klucz zgubiły….? W każdym razie nawet już były dwa posiedzenia w tym ważnych budynku i już nawet ci najważniejsi w czarnych ubrankach zdecydowali o karze, aaaleee ten dwunożny się z tym nie zgadza, bo przecież to nie było specjalnie….

…..nie było specjalnie…….. Niespecjalnie nikt nie widział kapiącej na około krwi i roju much, larw i jaj. Przecież nikt celowo obok tego obojętnie nie przechodził. Jakkolwiek to zamotałam teraz, ale mnie znów telepie, jak sobie o tym pomyślę.

I ta nasza z niebieską przywieszką, kiedy już się pozbierała po przeczytaniu, że przecież to było niespecjalnie, znów wzięła się za pisanie….

Nie raz i nie dwa czytała, co jej tam nasi pisali i oglądała straszne zdjęcia nie mogąc uwierzyć w to, co może zrobić nam, zwierzakom, dwunożny… Film, na którym widać, jak pies raz za razem dostaje po grzbiecie drewnianym kijem, aż ten się łamie, a potem kolejnym, był tak bardzo strasznie straszny… Potem były pretensje, że psy zostały zabrane i z posesji kradną! Jak to jest, że dwunożny to taki rozumny jest, niby najrozumniejszy, a nie może się połapać, że nikogo się w taki sposób nie traktuje i że zwierz przyjacielem i pomocnikiem może być najprzedniejszym, ale się mu należy za to wszystko, co najlepsze!

…ale te zdjęcia to już mogły całkiem wiarę w ludzi pogrzebać…

Ten pies był… ech…. był zjadany za życia… Przez muchy, pchły, kleszcze i inne paskudztwa chodząco-latające… Do jedzenia miał skamieniałe resztki, to picia… to…

Żeby nie było… on żył.

Żył… jeszcze… nasi go jeszcze zdążyli wyciągnąć z budy, ale zanim im pierwsza łza spłynęła po policzku jeszcze spojrzał na nich trochę przytomnym okiem, a potem… zasnął na zawsze…

Kiedy go nasi wysłali do badań, żeby się dowiedzieć, skąd to wszystko się tak zadziało, bo może o czymś nie wiedzieli, to się okazało tyle smutnych rzeczy… te patyki w pysku, ten piach, te przetarcia do kości… Dobrze, że tego dwunożnego nie było akurat, kiedy nasi psa zabierali, bo by może musiała ta dwunożna z niebieską zawieszką jeszcze pomagać w innej sprawie…. i może to wcale nie nasi byliby pokrzywdzeni tym razem…

Tutaj jeszcze nie było żadnego spotkania w tym ważnym budynku, jeszcze ci najważniejsi w czarnych ubrankach nie zasiedli. A może widzieli już zdjęcia i do tej pory siedzą patrząc się w ścianę? Kto wie… Może też nie wiedzą, JAK można było takie coś zrobić…

Widzicie, łatwo nie jest, bo ciężko takie coś przeczytać, przepatrzeć, potem jeszcze się zagłębić w temat, żeby w pisemku napisać wszystkoWSZYSTKOwszystko, co tylko można napisać, żeby się nikt nie doczepił, żeby nie uznał, że tak nie było, żeby nikt nie stwierdził, że przecież to nic takiego. To nie jest takie proste, jak by się wszystkim mogło wydawać. Oczywiście, że ktoś kiedyś spisał, co wolno, a czego nie, ale tam jest tyle niejasności czasem i tak niektórzy to przeinaczają, że czasami naprawdę trzeba na głowie stanąć, żeby udowodnić, że to było złe i kara byś musi…

Skoro pies oddany do schroniska z dopiskiem „porzucam psa i jestem świadomy konsekwencji” nie wystarcza, żeby kogoś ukarać za porzucenie, bo „w schronisku ma opiekę”…?

Skoro pies wychudzony i odwodniony do granic możliwości, niemający w domu nawet miski z wodą, nie wychodzący na spacery, nie jest dla kogoś wystarczającym powodem do ukarania, bo przecież „właścicielka obiecała, że nigdy więcej tego nie zrobi”…?

Tak było. Tak się dzieje nadal i nie tylko tutaj, ale wszędzie. Trzeba mieć szczęście do tych ważniejszych dwunożnych w czarnych ubrankach, żeby nie wrzucili sprawy na dno szuflady, żeby nie stwierdzili, że przecież to tylko zwierzak, to przecież nic ważnego, to przecież jest nic… Tak wciąż się zdarza…

Ach, tak jak z Misią. Niedawno o niej napisałam, to jest ona:

Wtedy Wam pokazałam to zdjęcie:

Dziś pokażę Wam jeszcze to:

Misia się rozkładała za życia. Jej dwunożni mieli powiedziane, że to, co kiedyś miała wycięte, jest bardzo bezczelne i może odrastać, że mają sprawdzać, że jak cokolwiek będzie rosło, to mają dzwonić, mieli numer….. A oni jak zadzwonili, to już po to, żeby powiedzieć, że Misia coś jakby nie pachnie fiołkami… Nic dziwnego, do jasnej Psianielki! Był mały guzik, potem rósł, rósł, aż w końcu pękł jak balonik! A jak już pękł, jak już zaczęło się do środka dostawać powietrze, jak już zaczęło wylatywać z niego to i owo… To i zaczęło się rozkładać……… I wiecie, nasi stwierdzili, że w takim razie jej nie oddadzą, bo przecież sprawdzać, czy guzików na podwoziu nie ma, to nie jest aż takie skomplikowane u swojego (tym bardziej!) psa, a skoro doprowadzono aż do tego, co widać na zdjęciach, to Misia zostanie u nas. I napisali pisemko do takiego ważniejszego urzędu, bo się musieli zgodzić, że psiolaska u nas zostanie, a oni… wiecie co… napisali, że się nie zgadzają, bo przecież ci dwunożni misiowi zadzwonili do naszych po pomoc, więc przecież wszystko dobrze zrobili! To jeszcze może dziękować trzeba, że się psiolaska nie rozłożyła do reszty?! Ech… i teraz ta dwunożna z niebieską zawieszką zabrała się za pisanie odpowiedzi na te rewelacje…..

Niełatwe zadanie ma ta nasza r a d c a,  czasami też jej ciężko, bo się naogląda takich strasznych rzeczy, bo się napisze dużo, bo powskazuje punkty z przepisów, które zostały wymyślone kiedyś, i z których powinno wynikać, co jest dobrze, a co nie, ale tam jest tyle dziur, wiecie… Czasami staje na głowie, a się trafi na kogoś zwierzo-nie-lubnego i wszystko prawie na nic, bo albo ten ktoś stwierdzi, że przecież cóż takiego wielkiego się stało, albo karę da taką, że właściwie to się jej nawet nie odczuje potem.

Szczęście mamy, że walczy o nas. Nasi są w dechę, ale przecież sami by nie dali rady… I chociaż może i te inne sprawy, niezwierzakowe, byłyby łatwiejsze do udźwignięcia, to mimo wszystko chce zakładać to czarne wdzianko z niebieską przywieszką i udowadniać, że naprawdę to JEST ważne i naprawdę kara JEST potrzebna i to nie tylko taka, co to na papierku będzie, a nikt nie zauważy…

DZIĘKUJEMY, nasza  r a d c o  i życzymy samych satyfsakcjonowujących wygranych! I wszystkim tym, co to chodzą w czarnych, specjalnych wdziankach z przywieszkami niebieskimi, żeby walczyć o nasze prawa, też życzymy jak najwięcej przychylności i zrozumienia i interpretetacji przepisów odpowiedniej, żeby nie trzeba było już więcej nikomu udowadniać, że jak ktoś z nas cierpi, to to JEST wielka rzecz wymagająca odpowiedniej kary…. Siły też życzę i wytrwałości w tym wszystkim, już ja wiem, jak to nie jest łatwe, ale DZIĘKUJĘ, że to robicie dla nas…

Jeden komentarz

  1. ☘☘☘☘☘☘

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *