Łatwo nie było.
Kraty w kojcu Daisy trochę oberwały.
Z kolei przy Arsenie kawałek białej ścianki nie miał szans…
Nasi nie zawiedli, przyszedł, kto mógł. Dzięki temu Łorior miał gdzie ulokować łokieć:
Becia mogła pół nocy wygrzewać się na kolanach:
W najtrudniejszych chwilach na pomoc mogli liczyć też Czesio z Łanią:
Czelek, który ma tyle siły, że swego czasu bez problemu wyważył jedne kojcowe drzwi, a potem wciągnął do środka drugie, spędził wojenną noc w łazience, gdzie regularnie miał odwiedziny:
Najbardziej biedny jest Norton, który wspina się po pionowych prętach, jakby miał klejone łapy, który jakiś czas temu wyszedł z budy górą, który zeżarł ze strachu pół drzwi…. U niego całą noc też ktoś był.
(dwunożna laska taka ubrana, bo się łaciatemu zaraziło jakimś pasożytującym ustrojstwem)
Cząber, mimo wyglądu odważnego misia, też telepał portkami, ale i on mógł liczyć na wsparcie nocne:
O nas też pamiętali, że my takie odważne inaczej i opiekowała się nami dzielna dwunóżka:
Diego bawił się na domówce. Zabrała go na jedną noc jedna z naszych, gdzie chłopak miał zapewnione rozrywki w postaci przytulania, dziamlania zabawek, przytulania, dziamlania szarpaków i… przytulania:
Razbor ciężko przechodził noc…
Ale razem z Molinezją nie byli sami i mieli najbardziej fachową opiekę. Bechapsiorystka zajęła się nimi osobiście!
Nasi mogą siedzieć na podłodze cały dzień i nawet noc, mogą potem nic czuć nóg, mogą mieć już zdrewniałe plecy, ale i tak liczy się dla nich bardziej to, żeby nam było wygodnie…
To nie wszyscy my, było więcej ulokowanych z dwunożnymi w różnych zakamarkach schroniska. Dwóch z naszych stało też przy bramie, booo…. wyobraźcie sobie, żee…. rok temu ktoś specjalnie przyszedł pod schronisko, żeby szczelać…. SERIOserioSERIO ktoś miał w głowie tyle „inteligencji”…. W tym roku szczęśliwie dali spokój, chociaż w całym mieście była taka wojna od momentu, jak się zaledwie ciutkę ściemniło, że nie powiem, gdzie bym wcisnęła niektórym to szczelanie…
W każdym razie – przeżyliśmy wszyscy. Udało się znów, chociaż łatwo nie było….
Dziękuję psiogromnie naszym, którzy byli z nami tej nocy, którzy wspierali nas i dawali największe z możliwych w tych warunkach poczucie bezpieczeństwa… Baliśmy się przeokrutnie, ale wiedzieliśmy, że jak zginiemy, to nie sami…
Teraz już mogę napisać spokojnie, że do przeczytania następnym razem!
..ja juz raz pisałam prosze wysłać link PREZYDENTOWI ZIELONEJ GÓRY PANU JANUSZOWI KUBICKIEMU i madrym z Urzędu Miasta i departamentu zajmującego się naszym schronem …może sami łykna sobie tabletki!!!!! bo jesli myslą że one pomoga i sprawy nie ma to niech sobie poczytaja a może posiedzą na podłodze z czworonoznymi w kojcach kiblach szatniach łazienkach itp itd…zgroza….
Wszyscy zachwyceni z prezydentem na czele,zakupili tabletki dla psiaków przecież,.Napisałam na fb parę słów w tym temacie ,odzew był pozytywny A tym zachwyconym imprezą w centrum żaden argument nie trafi do łba nawet za 100lat.Ja walczyłam na obrzeżach miasta z 4psami-było strasznie.Wyobrażam sobie co działo się że.zwiwrzakami w centrum i u Was.Głosu w następnych wyborach prezydent ode mnie nie otrzyma !!!
❤❤❤❤❤❤❤❤