Tytuł przemaszerował do…

Luger odleciał krótko przed świętami, o czym już mogliście przeczytać… Potem było kilka tematycznych bardziej wpisów na tamten czas, ale teraz wracamy do normalniejszego pisania, więc już można ogłosić, do kogo przeszedł tytuł najdłużej mieszkającego zwierzaka w naszym schronisku. Nikt go nie chce, ale on bez pytania się przykleja…

Zanim jednak przejdziemy do tego największego stażysty, przedstawię tych, którzy mieszkają u nas prawie tak samo długo…

Wszystkie przyjechały do nas niemal 7 lat temu, w 2013 roku. Szmat czasu… Czy jest w ogóle szansa, żeby pamiętać cokolwiek, co działo się wcześniej…?

Chociaż niektóre to lepiej, żeby nie pamiętały. Saba zwana też Azą przyjechała w wakacje, w sierpniu. Wyglądała dość…. źle…

Cudem została uratowana. Gdyby nie udało jej się uciec, gdyby nie natknęła się na naszych, których właściwie nawet nie powinno być w tamtym mieście, to kto wie, ile jeszcze życia miałaby przed sobą…

U nas doszła do siebie, troszkę się rozkluskowała, ale psiolasce wypominać nie wypada!

Swego czasu nie przeszkadzało jej to przebiec kilkunastu kilometrów w lesie, także widzicie, jak się chce – to można. Saba jest już nastoletnia… Wciąż nie lubi innych zwierzaków, ale wciąż jest tak samo cudownym kompanem na spacerach. Nigdy nie miała dobrego domu… Czy to się odmieni…?

Świtek też trafił do nas w wakacje, ale miesiąc przed Sabą, w lipcu. Był wtedy taki młody…

Nie miał chłopak szczęścia, przez tyle lat… Energii się jego chyba bali? Wielkości? Przez tyle lat nie znalazł się nikt, kto by chciał pokazać mu świat, kto by był gotowy relugarnie z nim biegać między drzemaniem na kanapie a wypadami za miasto… A przecież zawsze był taki pozytywny! Jest nadal, nie żeby już go nie było, ale wiecie, ciągle był taki i jakoś nikt się w tym uśmiechu nie zakochał, a wciąż jest powalający:

I co teraz? Stawy już nie do końca te, ale radość w oczach wciąż jest, wciąż jest tęsknota za dwunożnymi…

Przed Sabą i Świtkiem do schroniska przyjechał Dual. Było to w czerwcu 2013 roku.

Od pierwszego dnia u nas rozkochiwał zarówno psiolaski, jak i laski dwunożne… I jak bardzo był przystojny, tak bardzo nieokrzesany. Trudne słowo, ale lizłam co nieco słownika… Raz czy dwa nie został o mały włos adoptowany, ale w ostatniej chwili musiał coś zrobić brzydkiego i… wracał do kojca. Lubił swoje zasady wprowadzać i trzeba było umieć się z nim dogadać.

Dziś wciąż jest tak samo przystojny i wciąż tak samo niejedna do niego wzdycha…

Zmieniło się za to jego nastawienie do świata, chłopak się uspokoił, wychodzi już ze wszystkimi na spacery. Tylko domu nie widać…

Nerfka trafiła jeszcze dawniej, w kwietniu 2013 roku… Już na samym początku pokazała charakterek i miłość do patyczków:

Przez te wszystkie lata w Nerfce zmienił się właściwie tylko obwód talii, ale tego to już wspaniałomyślnie nie pokażę. Macie za to psiolaskę od przodu:

Kto pokaże, że się Nerfki nie boi, ten staje się jej największym przyjacielem! Wbrew pozorom to wcale nie jest takie trudne, tylko jakoś niewielu się na to zdobyło, bo zębiszcza ta psiolaska ma solidne, a pokazywanie ich to wciąż jedna z jej ulubionych rozrywek… Ech… I jak ma znaleźć dom…?

Teraz czas na psa z najdłuższym stażem… Tak, właśnie doszliśmy do tego miejsca! Właściwie to zaraz stuknie równo 7 lat, raptem za kilka dni…

Przed Wami przyjęta w styczniu 2013 roku Janka:

Miała wtedy może z rok… Nie było z nią łatwo, jak się zamkła w skorupce, to na amen. Właściwie nie wyszła z niej do dziś…

Wychodzi na spacery, nawet merdnie ogonem na widok przyjaznego psiolontariusza, ale „tylko” na tyle ją stać, nie potrafi się wyskorupkować do reszty, domu jej trzeba… A przecież znalezienie kogoś, kto zechce przychodzić do niej relugarnie, kto będzie miał w sobie 3 wiadra cierpliwości, żeby sprawić, że Janka zobaczy cały świat… To przecież graniczy z cudem… …czy też może nie…?

7 lat w schronisku. 7 lat strachu, niepewności, dreptania łapa za łapą z prawa na lewo i z lewa na prawą. 7 lat. Inni to jakoś się otwierają prędzej czy później, zaczynają coraz chętniej merdać ogonem, jakoś starają się zaakceptować to życie i szukają w nim powodów do radości. Z naszymi to nietrudne. Jance się to nie udaje… Ona do dziś jakoś nie może się odnaleźć…

Bardzo możliwe, że przed Janką kolejne 7 lat życia. Może dłużej, może krócej, kto wie. Niech będzie i połowa z tego, ale oby byle dalej od tej niepewności o jutro… Dom potrzebny na wczoraj…

2 komentarze

  1. Zawsze jak widzę zdjęcia Duala to mnie skręca. Jest piękny, jest tak bardzo w moim typie jak to tylko możliwe i niestety bardzo dobrze potrafię sobie wyobrazić bitkę z psem rezydentem.
    Straszne, jak można „zepsuć” psa na tyle, żeby mu przykrócić szanse na adopcję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *