Sesja, sesja, ses….

Jeśli ktoś myśli, że łatwo jest z nami współpracować, ten się dawno tak bardzo nie pomylił… Zrobić nam dobre zdjęcie czasami graniczy z cudem jakimś, a ile nasi ponaciskają pstryczek w tym ich czarnym puzderku, to tylko oni wiedzą! Potem siedzą przed komputrem i przebierają w dziesiątkach obrazków wybierając… 3…

Zresztą nie trzeba daleko szukać. Psa ze smyczą temu, komu się uda mi i Stańce zrobić chociaż jedno zdjęcie, na którym jesteśmy wyraźne OBIE! Warunek, że nie możemy wtedy spać, bo to za proste by było.

Na próżno nasi proszą, żeby wyglądać przystojniej…

…poważniej…

…żeby ślipia szeroko otwierać, bo przecież trzeba pokazywać, jakie ładne…

…żeby nie gadać teraz z pomocnikami, bo na był czas przed i będzie jeszcze po…

…żeby się nie wiercić…

….mieć przyjazny wyraz twarzopyska…

…żeby ładnie siedzieć i nie rozkładać się, jak tylko ktoś smyrnie po szyjce, żeby poprawić obróżkę…

…żeby starać się nie zeżreć wyposażenia biura, bo jednak jeszcze trochę musi posłużyć…

…i żeby w ogóle ZOSTAĆ W KADRZE…

Napisałabym, że to nawet dość najistotniejsza zasada!

Jakiś czas temu trafił do nas Herbisiu:

Wyglądał jak ze piętnaście nieszczęść! I nieśmiały był tak, że tylko na rękach można go było przenosić. Nikt o niego nie dbał, nie pokazywał świata z dobrej strony, to nic dziwnego, że tak mu było nie po drodze z odwagą.

Czas mijał, wzięła się za niego psiowetka, tabletkowe, psiolontariusze i behapsiorystka i chłopak wyładniał tak bardzo, że gdyby nie jego białe futerko, to by całkiem nie szło zgadnąć, że to on. I tak właśnie w temacie sesji….

Taki głupek musiał z niego wyjść! Nie z naszymi jednak takie numery i jakoś wybłagali, żeby stanął prosto, przywdział uśmiech numer pięć i włala:

Razem z Herbisiem przyjechał jeden z najstarszych szczeniaków, jakie po ziemi chodziły:

Nasi myśleli, że to dziadunio, aż mu fafli nie podnieśli…. Midas skrywał pod nimi białe jak Herbisiu kiełki! Biedakowi trochę zajęło zanim stał się prawie-owczarkiem, jeszcze dłużej zajmie mu nabranie odwagi do poznawania świata, ale już nasi wiedzą, jak do takich dotrzeć.

Oczywiście Midas też załapał się na ses….

….właśnie….

Ale i on potrafił stanąć na wysokości zadania:

Czyż nie jest jednym z najsłodszych prawie-owczarków?? Cudowny!

Widzicie, pstrykanie czterołapów łatwe nie jest, ale nasi się nie poddają. Nie są też źli na nas, jak nagle ucho nas zaswędzi, albo motylek za oknem przeleci i się zagapimy, albo się boimy czy już nam nudno. Cmoktają, fiufiają, zabawkami merdają, smaczki obiecują, ale nic a nic nie krzyczą, tacy są w dechę!

…a wszystko to dla nas, żeby kogoś coś zatkło w sercu, kiedy tylko na nas spojrzy i żeby zechciał zaraz przybiec, żeby się przekonać, że na żywo jesteśmy jeszcze piękniejsi…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *