Głośno się ostatnio zrobiło o Stenie

Głośno się ostatnio zrobiło o Stenie. Już o nim pisałam ze dwa miesiące temu. To taki czarny psiak, co większość czasu spędza w szpitaliku, bo ledwie chodzi, ma jakieś drgawki i nie widzi. Zjawy podejrzewały, że ma jakiś uraz neurologiczny. Próbowali go jakoś leczyć, ale bez większych efektów. Dalej był słaby, chudy i ledwo łaził. Obraz nędzy i rozpaczy.

No więc w końcu nasi postanowili przebadać Stena najdokładniej jak tylko można. Nawet zrobili mu tą no… tomografię. Kosztowało to wszystko mnóstwo tego, co nie śmierdzi, ale przynajmniej okazało się, co Stenowi naprawdę dolega: ma w głowie takiego gruczolaka! Paskudne coś! U bezogoniastych takie gruczolaki się leczy, ale u psów nie. Gdzieś tam, za oceanem, ponoć to się robi, ale z różnymi skutkami… Pozostaje więc tylko podawać Stenowi leki, oj, nietanie! Do końca życia! No i koniecznie znaleźć mu prawdziwy dom!

Nasi opisali sprawę Stena w Internecie. Poprosili o pomoc. Odezwało się wielu innych bezogoniastych. Sporo takich, którzy rzeczywiście przejęli się losem psa i jeszcze więcej takich, którzy chcieli się najzwyczajniej powymądrzać. Zorganizowano aukcję na rzecz Stena i sprzedawano jakieś cegiełki czy coś… Nie znam się na tym zbytnio. W każdym razie udało się dzięki tej aukcji zebrać kilkaset tych, co nie śmierdzą. Siedemset czy osiemset – w rachunkach to ja niezbyt mocna jestem…

Ale najważniejsze, że zgłosiło się kilka osób z różnych stron kraju, które zgodziły się wziąć Stena ze schroniska. Nasi bezogoniaści posprawdzali tych ludzi jak mogli, inne stowarzyszenia im w tym sprawdzaniu pomagały i w końcu zdecydowano, że Sten pojedzie daleko, na południe.

Odprowadziłam go do samochodu, szczeknęliśmy sobie ze dwa razy na pożegnanie i odjechał któregoś dnia z samego rana. Trafił do niedużego, ale przytulnego domu, gdzie mieszka sobie dojrzała bezogoniasta z synem i starutkim bokserkiem. Ten bokserek niezbyt lubi inne psy, ale ze Stenem od razu się dogadał.

A tamta bezogoniasta obiecała, że będzie często przysyłała nam wieści o Stenie. No to czekamy z niecierpliwością!

I jeszcze jedna dobra wieść o psiaku, którego już przedstawiałam na blogu – o starym schroniskowiczu Bunnym. Kundel jakich mało, sześcioletni, spokojny, a w bezogoniastych zapatrzony jak w tęczę.

Siedział z nami pięć lat, a więc prawie całe życie. A że najpiękniejszy nie jest, nie dawaliśmy mu wielkich szans na własny dom. Niesłusznie, jak się okazało! Bo gdy już Bunny stracił wszelką nadzieję, że jacyś bezogoniaści go przygarną, ni stąd ni zowąd znaleźli się tacy! I Bunny jest już na swoich śmieciach! Oj, jak dobrze…

A teraz będzie jeszcze jedna historyjka. Jedna z tych, które ja bardzo lubię opowiadać, a Wy – czytać!

Niedaleko stąd, ale i nie blisko, stał sobie domek, a w nim bezogoniaści. A z nimi mieszaniec owczarka kaukaskiego z czymś tam… Niestary jeszcze, wesoły samczyk. Niedaleko, bo przez płot, miał do swojej koleżanki, suczki. Ta suczka też miała w sobie coś z owczarka kaukaskiego. Psy były do siebie podobne. I z wieku, i z urody, i z upodobań. No i żyć bez siebie nie mogły. Tylko że ich bezogoniaści – wręcz przeciwnie! I tak psy poszczekiwały do siebie przez płot przyjaźnie, a ich właściciele powarkiwali na siebie w zgoła innych nastrojach.

Samczyk był biały, z brązowym nalotem, a suczka większa, choć młodsza i z nieco dłuższym włosem.

Oba psy miały też wspólna tajemnicę. Wiedziały, gdzie są dziury w płocie. I przez jedną z tych dziur odwiedzały się wzajemnie. A przez inną – wiały z domów na długie włóczęgi. I ich bezogoniaści, chcieli nie chcieli, wspólnie szukali swoich zwierzaków. Warczeli i szukali. Raz, drugi…

Za kolejnym razem ktoś zgłosił do schroniska, że dwa psy włóczą się bezpańsko przy ruchliwej ulicy. Nasi pojechali i przywieźli oba. Po paru godzinach zjawił się właściciel suczki i strasznie narzekał, że samczyk namawia ją do złego i prowokuje do ucieczek. Zabrał ją i poszedł. A po kilkunastu minutach pojawili się właściciele samczyka pomstując na suczkę i skarżąc się, że jej państwo mogliby ją wysterylizować i byłoby po kłopocie…

I jednym, i drugim nasi bezogoniaści sugerowali, żeby – zamiast narzekać na psy – zajęli się naprawą dziur w płotach, ale…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *