Lewa tylna, prawa tylna, lewa… nie ociągać się, chłopaki!

– Tyyyysiaaak, TysiakTysiakTysiaaak!

– Ooooomaatkooo, nie zbliżaj się, olbrzymi biszkopcie!

– COOOO???

– NIE ZBLIŻAJ SIĘ, BISZKOPCIE!!!

– Aaaaa, mamroczesz coś, zrozumieć nie można… Przecież to JA – Bidek! krzywdy nie robię, jestem fajny i potrafię być malutki, o:

– Ychhhhmmmm… tak, malutki potrafisz być, faktycznie… ale wolę cię grzbietem do góry. A teraz pozwól, muszę napisać…

– COOO???

– NAPISAĆ MUSZĘ!!!! Co za głucholec jeden….

– WIEM! Wszystko wiem! WiemWiem! I ja mam pomysła. Pomysła mam takiego, że normalnie padniesz i inni padną, i wszyscy będą padnięci z wrażenia!

– Tylko wiesz, ja LUBIĘ JEDNAK PISAĆ SAM, bo wted…

– AALE maam pomysł… 

– No i nocka z głowy, coś czuję… Dawaj.

– COOOO??

– MATKO SUCZKO!!! Zapominam, że Bidek niedługo będzie głuchy jak pień….. DAWAJ, PISZ!!

– HA! Mówiłem, że nie można się mi oprzeć! Tylko nie rozumiem, dlaczego tak krzyczysz…

Bo widzisz, Tysiu, ja bym chciał, żebyś napisał o chłopakach, co to jeżdżą z naszymi do takiej specjalnej pani, co zaczarowuje mięśnie tak, że one potem jednak zadek noszą! Ci mówię – magia jakaś. Opowiem, bo dobrze wiem!

Tylko teraz zacząć od początku, czy od końca, czy od wieści średnich, czy lepiej powoli budować napięcie…

– OD POCZĄTKU, Bidek, dawaj, bo nocka niedługa…

– Och, no to dopsze, od początku! Najpierw o jednym, potem o drugim. 

Daaawno, daaaawno teeeemuuuuu… za siedmioma górami i lasami urodził się mały, uroczy…

– NIE AŻ TAK od początku! Gardło sobie zdarłem… Ostatni raz z nim gadam…

– O jeżu kolczasty, co za zgred… Od nowa:

Dnia pewnego trafił do schroniska owczarek. Czarny, z jasnym pyskiem i kończynami. Dostał ciekawe imię – Magus.

Wolontariusze się w nim zakochują od pierwszego spaceru (phi, we mnie od pierwszego głasknięcia), bo jest spokojny, cierpliwy, lubi każdego, bez wyjątku i ogólnie jest superpsiekstra. Niestety jakimś cudem inne psy do domów maszerują, ale Magusowi się nigdy aż tak nie poszczęściło. Wręcz przeciwnie – wiek zrobił swoje, więc stawy zaczęły mu się robić sztywne coraz bardziej… Nasi zdecydowali, że Magus musi się przeprowadzić z wiaty do takiego domku, gdzie ja też mieszkałem do niedawna. To takie pokoiki z legowiskami, gdzie jest ciepełko i wolne wyjście na swój własny, prywatny wybieg. 

Ciągle jednak z Magusem nie było dobrze, stawy się tak łatwo nie naprawiają… Takie wredne są! Coś o tym wiem, moje też już nie są takie młode. W sumie dziwne, że stawy się zużywają szybciej niż reszta psa! Phi!

Nasi wpadli na kolejny genialny pomysł (bo pierwszym była przeprowadzka na ciepełko), zapisali Magusa na ćwiczenia! Jest taka przefajna pani, która tutaj pomaca, tam ugniecie, gdzie indziej pociągnie czy zegnie i po jakimś czasie PUFF – działa! I Magus dzielnie wymachuje girkami i daje się gnieść, patrzcie:

Ma też takie różne, dziwne rzeczy przykładane, z których coś wylatuje takie, co jest niewidzialne, ale pomaga… No jakoś nie trzymają się mnie te trudne nazwy, ale nadrabiam urokiem, więc mi każdy wybaczy…

Już mu pomaga! Byłem zagadać i powiedział, że stawy mniej skrzypią z rana, przestał już budzić Łatka podczas przewracania się z boku na bok w nocy. Ech, jakby wracał po rehabilitacji do domu i byłby jeszcze ćwiczony w domu i na spacerach to byłoby na pewno lepiej…

Drugim dzielnym i nie poddającym się psem jest Tajfun. Kiedyś imię do niego pasowało, bo był szybkim jak wiatr owczarkiem!

Później Tajfun chyba powiedział coś niemiłego stawom, może mu raz skrzypnęły, czy coś… W każdym razie tak im nagadał, że zastrajkowały i odmówiły współpracy CAŁKOWICIE! Wyobrażacie sobie, co to oznacza dla psa, który szalał za piłeczkami?? Koszmar!

Nasi jednak stwierdzili, że dyskutować z tylnymi łapami nie będą, tylko od razu zadzwonią, gdzie trzeba i girki będą ćwiczyć! Też go rozciągali, ugniatali, zginali i przykładali różne tajemnicze rzeczy:

 Się szybko okazało, że Tajfun może sam ustać na własnych kończynach! Jak się go postawi co prawda, ale najważniejsze, że moc była i się nawet opierał przy uginaniu. Dowód jest:

Widzieliście kiedy tak zadowolonego pacjenta??

Tajfun ma jeszcze jedne przyjemności! Pływa!! Może wolałby inaczej, może wolałby sam decydować, kiedy wskoczy do wody, najlepiej za patolkiem… ale trudno, jak się nie ma, co się lubi… Owczarowi zakładają takie specjalne szeleczki, przenoszą do basenu, napełniają go wodą, ale tak nie do końca, a potem uruchamiają taką magiczną podłogę, że nie ma wyjścia, tylko trzeba przebierać łapami! Wam piszę, co za ŁAAAAŁ! O, patrzajcie, tak to było jeszcze miesiąc temu:

Widzicie? Przednie łapki chodzą, tylne… nie… Musiała rehabilipsiantka maszerować tylnymi kończynami za Tajfuna, sam nie mógł. 

Po pływanku jest wycieranko:

I wiecie co… nie wierzyłem. Nie wierzyłem, że można zacząć tymi łapkami przebierać, ale… patrzajcie tylko:


Przebiera!!! Tajfun przebiera tylnymi łapeczkami! Ahahaha dziaaałaaaa! 

Kiedy pewnego dnia do Tajfuna weszła nasza Tabletkowa, to mało tacki nie upuściła z wrażenia! Żołądek tajfunowy na pewno by się cieszył, bo tabletki są zawsze takimi mini-torcikami z kosteczek karmy z puszki… mmmniaammmm…. ale zapewne wątroba, czy inne organki nie zrozumiałyby dobroci, jaką je żołądek obdarzył i nie skończyłoby się to dobrze, więc całe szczęście, że Tabletkowa zachowała ostatecznie równowagę! A wszystko przez to, że Tajfun powitał w pionie zamiast w poziomie…

Sam! Sam wstał! I to nie koniec, więc jeszcze mi się tu nie wzruszać… Chwiiilaaa, chwwwiiiilaaaaa….. O:


Co za dzielny chłopak!!!

Oba chłopaki są dzielne niesamowicie! I przecież to niemożliwe, żeby nie zgłosili się żadni dwunożni, którzy by nie byli pod takim wrażeniem, że by nie chcieli dać im domu do końca ich dreptania po świecie… Tajfun z Magusem po prostu MUSZĄ znaleźć domy, nie ma innej opcji. Bez schodów, najlepiej z ogródkiem. Może dużo się marzy, ale jak będą schody, to musi być winda, musi być ktoś, kto da radę przenieść owczara po schodach… Ale musi się dać, takie dzielne chłopaki!

To by się nie udało, gdyby nie NASI. Gdyby nie nasi, którzy poumawiali na te rehabilitacje. Gdyby nie nasi, którzy wożą chłopaków i noszą, i pilnują, i zagrzewają do walki! I gdyby nie ci wszyscy dwunożni, którzy wsparli banknotkami i monetkami w formie płynnej i przelewali je na zbiórki na rehabilitację. Ja, Bidziu, DZIĘKUJĘ z całego mojego ogromniastego serca i merdam do Was całą mocą zacnego ogona mego (musicie wierzyć – jest czym merdać!). Gdyby ktoś chciał jeszcze wesprzeć, to zbiórka na kolejne zabiegi Tajfuna jeszcze się nie skończyła… Jeśli możecie chociaż monetkę jedną przelać, to za to też ogromniaście dziękujemy i możecie to zrobić TUTAJ. Tam jest wszystko napisane, jak to zrobić!

Trzymam kciuki za dobre zakończenia, trzymajcie kciuki też. Pomóżcie, poopowiadajcie o chłopakach na około, może ktoś się zakocha, zechce pomóc, dać dom…? Bez bania się o koszty! Tajfun i Magus są w akcji Szukające Miłości Staruszki, a to znaczy, że obejmuje ich taka pieniądzowa ochrona i opiekun otrzyma pomoc w leczeniu staruszków!

Uda się, prawda…?

…no i wyszło, że napisałem sam, Tysiak zasnął pod stołem… 

– Dżokej! Chodź, zarzuć mi go na plecy, poniesiemy go do kuchni! A potem spaaać…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *