„Czeeeść, masz japko??”

Metamorfozujemy się dzięki naszym. Nasi nam pokazują, że łagodność jest lepszą drogą niż warkolenie. Coś o tym wiem, sam rozwiązywałem sprawy zębami. Wszystko przez jednego dwunożnego, z którym nie mogłem się dogadać daaaaawno dawno temu…. Wyszkolił mnie może, ale takich dziwnych metod używał do tego, że zrozumiałem co znaczy „siad” i „daj łapę”, ale ni w ząb nie wiedziałem, kiedy mną szarpnie, a kiedy pogłaszcze, o ile w ogóle. Potem trafiłem do schroniska, dali mi na imię całkiem po psiejsku – Ares i dłuugo pokazywali, że nie ma co się spinać. Durny byłem, przyznaję…. Teraz czasami na wiatach robię pogadanki o byciu fajnym psem! 

Dzisiaj będzie też o takim agresorze, co to już można się z nim zaprzyjaźniać. Może bez szczególnych przytulasków, ale jakoś nie wszystkie psy skaczą od razu z miłością i się im wybacza, to po co wypominać to Agriemu??

Po kolei. Agri przyjechał zzzz……. a, właściwie to z tego samego miasta, gdzie mieszkamy. I nikt się po niego nie zgłosił! Widocznie nie brakowało komuś takiego niedźwiedzia grizli, który zdecydowanie ma swoje zdanie i zazwyczaj odmiennie niż inni mają… Przyjechał z kawałkiem łańcucha, rozwalonym nosem i solidnym buntem.

Darł się na każdego kto przechodził. I to tak się darł, że kałuża ze śliny się robiła przed kratami! Nasz behapsiorysta miał co robić… Na początku tylko on wychodził z nim na spacery, potem zaczął szukać chętnych, którzy dadzą się Agriemu poznać, żeby chłopak zaczął też z innymi spacerować, bo to niedobrze, jak zwierz zna tylko jednego dwunożnego… 

Powooooli, powoli Agri się zapoznawał. Skubaniec doskonale wiedział, z kim się zna, a z kim nie! Bywało też tak, że jak przed kojcem stawał znajomy i obcy, to dwa zdania pełne nienadających się do zapisania szczeknięć niecenzuralnych kierował w stronę tego nieznajomego, a zaraz potem pełen rozanielonego wzroku i merdoląc ogonkiem patrzył się maślanymi ślipkami na tego wolontariusza, co to już byli na spacerze razem! Po chwili znów pienił się do obcego i maślił do znajomego iiii tak w kółko. 

Na spacerach okazywał się całkiem kontaktowym psem!

(tutaj muszę nadmienić, że Agri jest całkiem słusznej postury, to ten wolontariuszy wysoooooki jak sosna, dlatego owczar do kolana sięga…)

Chętny do nauki, do kontaktu, siadania, podawania łapy… Taki psiumpel! Bo i na inne zwierzaki uwagi wcale zwracać nie musi, i węszenie niezbyt leży w jego interesie i też pasją by tego nie nazwał… 

A jak już jesteśmy przy siadaniu i podawaniu łapy…… 

Agri głupi nie jest. Wręcz inteligentnym bym go nazwał. W końcu owczarek. On DOSKONALE zapamiętał sobie, że „siad” plus „łapa” równa się SMACZEK. Czuje je w kieszeniach, kurtkach, a kiedy tylko widzi, że jest szansa, to zaraz stały zestaw i już jest Agri-Słodki-Miś:

…dla każdego bez wyjątku….

Widzicie? Siad i łapa. Cały Agri. Jakby teraz go nazywać, to by był jakiś Siałapa albo Łapasiad. 

Na zdjęciu jest z Misią, swoją współpsiolokatorką z jednego kojca. Ale budy mają dwie.

Może to też Miśka go zmieniła… Chociaż w niej jest więcej szaleństwa na pewno. Ona jest właśnie z tych, którzy się rzucają z łapami na szyję z radością, bo spacer, bo ktoś przyszedł, bo smycz, bo szelki… Agri się cieszy tak bardziej statecznie. Od środka… Może w głębi swojej misiowatości jest jednak nieśmiały… 

Tylko jak mu froliki zapachną………

Właśnie. 

Staje się wtedy bardziej śmiały i umie też wepchnąć nos po smakołyka! Dalej sobie wybiera, z kim wyjdzie, ale test jest prosty. Wystarczy iść pod jego kojec i pokazać, że jest się fajnym i się chce go zabrać na spacer. Magia powinna zadziałać! 

Przypomniało mi się jak kiedyś Agri, bardziej na początku swojej „kariery” schroniskowej, wracał ze spaceru z jednym z baaaaaardzo nielicznych, którzy z nim wtedy wychodzili, i po drodze spotkali naszą fotopsiografkę. I ona owczara wytarmosiła, podrapała po pleckach, pogadała, że pies taki fajny i taki miś, a na końcu dopiero pyta – właściwie kto to jest?? …jak usłyszała, że Agri, to jej nogi zmiękły! Agri był jednak wtedy w wyśmienitym humorze, albo też został z zaskoczenia wzięty… Nie zareagował. Chociaż może tak naprawdę cieszył się, że taki z niego pies na medal!

Bo ten łaposiadowy owczar, jak ma dobry humor, to można więcej. I wyczesać bardziej, i kudełki troszkę tarmosznąć, i wogóle wesoły Agri to ekstra psiumpel! Jak ma gorszy dzień to szybciej pokazuje zniecierpliwienie… Rąk nie odgryzie, ale widać po nim, kiedy ma dość. Inteligentny taki! Nie że bez ostrzeżenia coś, tylko normalnie sygnał da i wiadomo, że wystarczy. Mówiłem, że mądry! …może nie mówiłem, ale mówię teraz. Piszę znaczy.

 

Szkoda, że tyle lat już czeka na swoich dwunożnych… Może w domu by się otworzył bardziej… Może wciąż jeszcze nie wierzy, że może zyskać świetnego kumpla i być czyimś przyjacielem, dlatego ciągle się broni… 

Może to właśnie ten jedyny dwunożny w tym jedynym domu mógłby w pełni odkryć tą wyjątkową agriową zajepsistość, która jest schowana głęboko pod kudełkami… 

 

Byłbym zapomniał! Agri ma jeszcze jedną słabość. Lubi japka! Serce można mu ukraść za kawalątek!  
…to jak…? Chcesz sprawdzić, czy Cię polubi…? 

„Czeeeeść, masz japko? A dasz?? …a dom też…?”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *