„…ogonem zamerda pies i zamruczy ci kot…”

Widzicie, że tytuł dałyśmy w takich kreskach. Się to cudzysłów nazywa. Znaczy nie nasze to słowa, a nie chcemy sobie przywłaszczać. Czyje to takie? O tym zaraz…

Dlaczego psiolonariusze i kociolontariusze przychodzą do nas? Bo chcą nam sprawić radość i sobie też, bo dobrą energią się wymienią, bo czasami mają humor średni albo nie mają go wcale, ale jak zobaczą nas, to zaraz wszystkie smutki precz idą!

Przecież z takim uśmiechem się nie da smucić…

…ani z takim…

Nie ma po prostu mowy o jakichkolwiek smutkach, kiedy przychodzi się do schroniska i wyciąga na spacer kogokolwiek; kiedy sprawia się, że zacznie merdać ogonem i tupać łapiszczami z radości…

…bo kiedy bezdomniakowy pychol się śmieje, to cały świat robi się lepszy!

Wie o tym każdy, kto przyszedł chociaż raz do schroniska i potem wpisał to sobie na stałe w kalendarz. Żyć bez tego się nie da.

I wie o tym też Ona. Już kiedyś o Niej było… Ta, która nic a nic nie boi się Tajfuna, a on nic a nic nie ma ochoty Jej kłapnąć zębami. Czuje, że nie wolno.

Ta, która daje powody do mruczenia…

Ta, której trzy wielkie bestie jedzą z ręki!

Patrząc od tej strony, co bliżej jest tej, od której zaczyna się czytać, to siedzi Bati, Kajtek i Brutus. Trzy łagodne jak baranki wielkopsy wpatrzone w dwunożnego jak w obrazek.

Ta, która znalazła swoje lekarstwo na smutki i opowiada o tym innym, żeby jak najwięcej dwunożnych zachęcić do przychodzenia. Ta, która pokazuje, że to zajęcie dla każdego i nic trudnego w tym nie ma. Ta, która pamięta wszystkie zasady panujące w schronisku i nie daje o nich innym zapomnieć. Ta, której towarzyszy Mama, a nie odwrotnie. Tak właśnie, to ci heca, prawda?! Lata jeszcze nie są odpowiednie, żeby samemu przychodzić, więc dwunożna Mama być musi i wiadomo, że to ona wyprowadza z kojców, ona w lesie smycz trzyma, ale gdyby właśnie nie Ta, którą tutaj na zdjęciach widzicie, to by ta dwunożna pewnie nigdy nie zaczęła na stałe przychodzić…

Napisałyśmy, że opowiada o tym innym…. a wiecie, że opowiada całkiem śpiewnie…? …piosenkę napisała! Postanowiła, że weźmie udział w koncercie i trzeba było coś swojego przygotować, i napisała o tym, że… zresztą, sami posłuchajcie…

 

….i jak…? Bo myśmy się zryczały po same pazury, a potem puszczałyśmy to na pełen regulator i całe schronisko śpiewało refren! Przecież to O NAS! O jakim schronisku piosenki piszą?! A o nas tak!

Także już teraz wiecie, co zrobić, kiedy nie jest łatwo, kiedy może coś nie poszło w jakiś dzień, kiedy się z kimś ktoś pokłócił, może się komuś coś nie udało… Zapraszamy psierdecznie na darmowe sesje psierapeutyczne, a jeszcze sierściuchy swoje mruczanda dołożą i wyjdziesz odmieniony!


….a że niby najmłodszy wolontariusz to najmniej ważny? Przeciwnie! Przychodzą do nas z rodzicami i rodzice przychodzą z tymi najmłodszymi, zależy kto kogo wciągnął. I szalenie ważni są wszyscy, bo każde łapki są ważne przy głaskaniu… Niejednego z nas trzeba przekonywać, że mniejszy to nie znaczy zaraz, że krzyczy, że ciągnie za ogon, że ucho urwie. Niektórzy takich poznali, opowiadali mi. Uczymy się, że smaczki trzeba ledwo ząbkami przednimi brać, a nie od razu z palcami, że trzeba spokojnie dreptać, żeby nie przewrócić nagle wpadając na kogoś niewiele cięższego od siebie. Ważne to bardzo, dlatego dziękujemy psierdecznie wszystkim najmłodszym wolontariuszom za poświęcony NAM właśnie (a nie zabawkom i komputerom) czas!

Do zobaczyska nawet wtedy, kiedy nie będzie Wam źle!

3 komentarze

  1. Ale się zryczałam! Poraz 6547. Ślicznie zagrane I ślicznie zaśpiewane! No i ten tekst piosenki…mam ochotę od razu wskoczyć w jakieś jeździło i pojechać do Was. Brawo! ? Kochana jesteś przykładem dla wszystkich, małych I dużych. Życzę Ci samych sukcesów! Buziaczki od Cezara.

  2. Jesteś wspaniałym człowiekiem, a te wszystkie merdające i mruczące istotki doskonale to czują i też kochają Cię całym sercem. 🙂

  3. Nie mozna się smucić jak takie cudowne oczka patrzą 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *