Dziś o przeprowadzkach i kilomeeetrach dobra!

Różne, różniste rzeczy się u nas dzieją, zmieniają coś co rusz, nudno nie jest, bynajmniej!

Jak wiecie, mamy w schronisku taki budynek sporawy, w którym psiolontariusze mieli swoje rzeczy i mogli się tam przebrać, i smyczki zabrać, szeleczki, piłeczki, co tam chcieli; ogrzać się mogli też, ogólnie takie ich miejsce. I teraz ten domek wygląda tak:

Znaczy już też ciutkę inaczej, bo tam codziennie dwunożni sprytni robią dużo rzeczy! To będzie miejsce dlaaaaa…. psio-i-kociowetki! Takiej na stałe! Takiej tylko naszej! Ona już jest, już nas poznaje i ogląda, dogląda i w ogóle, ale póki co ma takie mniejsze pomieszczonko, a będzie miała takie, o. W środku będzie baaaardzo dużo różnych rzeczy, które tam staną dzięki takiemu konkursowi, w którym dwunożni mieszkający w naszym mieście głosowali na nas i się nam udało i nie dostaniemy tego psiliona monetek w monetkach, ale właśnie w sprzętach! ŁAŁ!

W każdym razie o tym to ja napiszę jeszcze kiedyś na pewno, a teraz będzie o tym, że jak już te wszystkie wetowe przeprowadzki się skończą, to będzie jeszcze insza miejscówka dla naszych wolontariujących, a póki co, mają tymczasowe pomieszczonko i właśnie kilka dni temu dzielnie wszystko poprzenosili.

O, tak wyglądał domek kiedyś:

Tu już jest sporo powynoszone, bo i takie szafunie były, i wieszaczki, iii – co najważniejsze – tablica z imionkami! Pokażę ją trochę później, ale póki co, to widzicie, trzeba było wynosić i przenosić duuużo rzeczy niezbędnych:

I więcej…

I w ogóle duuuużoooo:

Nasi to jednak tacy sprytni są, że zaraz ogarli sobie wieszadełka i porozdzielali szelki, szelunie, szeleczki i obroże:

Jak się komuś wydaje, że tych rzeczy jest za dużo czy coś, to ja powiem, że w soboty i niedziele wszystko prawie jest w użyciu i nawet brakuje czasem!

Nasi nawet mieli wspomagacze podczas pracy:

Wąchłam. Tak trochę fu, ale oni pili i najwidoczniej im smakowało, to się nie wtrancałam.

A tutaj możecie zobaczyć naszą tablicę słynną:

Tu są wiaty, imionka, oznaczenia takie specjalniejsze i daty ostatnich spacerów. Rzecz najważniejsza dla każdego psiolontariusza! I te kolorowe kulki to oznaczenia tych psiumpli, którzy byli na spacerze najdawniej.

Tutaj jest dalszy ciąg tablicy i inne ważne rzeczy:

Na tych karteluszkach są też bardzo ważne informacje, czyli co oznaczają oznaczenia z tablicy, na kogo akurat bardziej uważać, komu nie dawać smaczków, kto nie wychodzi i tak dalej. Dużo różnych tam rzeczy jest. A pod tym są szafeczki podarowane kiedyś przez dwie mniejsze dwunóżki. Dzieki nim teraz jest porządek, o, piłeczki w piłeczkach:

Zgrzebełka w zgrzebełkowni:

I na szarpaki jest miejsce!

Była nawet mocna ekipa naprawiaczy tych sznurków do bawienia!

…i słuchajcie… ja już wiem, dlaczego jest tak ciepło………… Nasi są winni………..

Przecież CAŁĄ SOBOTĘ GRZALI POWIETRZE ZEWNĘTRZNE!

…..teraz zanim się schłodzi to musi minąć… Ech….

Potem tylko na drzwiach się przykleiło taki znaczek bardzo ważny:

I można było podziwiać!

Elegąsko!

Teraz trochę o tych kilometrach, bo wiecie co… Ostatnio przysiadła się do mnie jedna nasza psiolontariuszka i zaczęła mi pokazywać na tym ekraniku malutkim takie obrazki…

Myślę sobie, ot, ktoś nie bardzo umiał prostej kreski narysować chyba… Nie chciałam być niemiła, więc merdłam raz czy drugi i zaraz palec po ekranie śmignął i kolejny obrazek…

…ooomatuuuluuu, toż tu jeszcze krzywsze! No nic, przynajmniej serca mają dobre ci nasi, nie muszą umieć ładnie rysować.

…ale tak ślipia wgapiam w to… tak czytam….. Schro…. Schronisko…. ale jak to… I to zielone… Toż to las nasz jest! Czyyyliii…. jak tak poskładałam dwa do pięciu… Toż to trasy! Trasy najprawdziwsze psiolontariuszy naszych! Linie krzywe, bo tak je ciągamy po lesie, a widzieliście, jakie poprzecinane te lasy? Ile prostokątów, kwadratów przedreptanych!

O, a patrzcie tutaj, toooo to traaaasaaa!

…a wiecie, że taka wizyta u nas i przespacerowanie kilku psiumpli i narysowanie własnymi nogami takich rysunków powyżej, to 20 kilometrów…? ….a niektóre nawet i ponad 30! To i do sąsiedniego miasta by się doszło, a nasi tak do schroniska i w las, do schroniska i znów w las, i znów do schroniska…! Specjalnie dla nas…

I mogę powiedzieć – po co kasiorę na jakieś sale wydawać, gdzie się wymachuje nogami i rękami, skoro u nas takie kilometry można! A jeśli ktoś chce też inne partie ćwiczyć, to ja od razu powiem, że od wzmacniania ogólnej kondycji trzeba zacząć, o! Poza tym nie myślcie, że tu nie ma jak rąk umięśniać, a bo to raz ktoś pociągnie?

Oczywiście, że ja wiem, że nie każdy tyle przejdzie, że nie od razu, że przecież nie od razu kociarnię zbudowano, jak to mówią. Trzeba czasami powoli i systematycznie, ale patrzcie, takie spacery też bywają:

Nie takie długie, tu akurat dwa i też super! Przecież najważniejsze, to girkami poprzebierać trochę chociaż. Tylko psiumpla na spacer trzeba dobrać takiego, któremu taki spacer wystarczy, ale takich też nie brakuje u nas.

…a jako ciekawostka. Bo swego czasu napisałam, że jak ktoś był już u nas kilka razy, to niech się zapisze na wolontariat i po szkoleniu niechże sam sobie psy wydaje na spacery, bo jak nasi czasami pół dnia ganiają, żeby dobrze znanym dwunożnym wydać znów psiumpelka, to sami na niewiele spacerów chodzą, a ich ścieżka wygląda tak:

Nieee, to nie las. To właściwie prawie tylko teren naszego schroniska!

Ufff, ja to takie kilometrowe posty robię, jak te spacery psiolontariackie…. Ale jak ja mam nie pokazywać, co tam u nas? Przecież to takie ważne! Tak nas kochają i tak żyć bez nas nie mogą, i tak się poświęcają, żebyśmy się przekopytkowali po lesie chociaż co kilka dni!

….i tyle radości potem…

…tyle uśmiechów…

…tyle szczęścia i ciepełka mamy we środkach!

…a wiecie, że są schroniska, w których nie ma miejsca dla wolontariuszy… W głowie się mi to nie mieści….

Bez nich przecież nas by nie było…

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *