Do spokoju nam tęskno.

Różni my przychodzimy do schroniska, niektórzy się czują całkiem dobrze od początku i pokazują, że właściwie to może nie jest super, bo wiadomo – miejsce takie, a nie inne – ale i uśmiech jest na mordce, i ogon merdoli na prawo i lewo, niektórzy dzielnie się trzymają i tyle.

Taka na przykład Agatka.

Przyjechała miesiąc temu, bo się szwędała po drodze i gdyby jej jakieś jeździdło przetrąciło, to przecież byłby dramat! Nasi ją jednak zgarnęli i już jest bezpieczna. Miała na sobie obrożę, więc niby czyjaś jest, ale jakoś się po nią nikt nie zgłosił… Już kudełki jej przeczesali, zdjęcia porobili, opisali i czeka Agatka na nowy dom. Naliczyli jej co prawda 10 lat, ale wcale nic a nic po niej tego nie widać! Moooże i ta siwa mordka coś by zdradzała, ale zachowanie? Wcale! Na spacerki wychodzi tak bardzo chętnie i byle szybciej, że aż ciężko ją ubrać w szelki, ale to chyba dobrze, prawda? Nasi to mówią, że jest psideałem, a naszym wierzyć trzeba i już.

Są jednak też tacy, którzy nie są w stanie pogodzić się ze schroniskiem, budą, przeróżnymi dwunożnymi, którzy ich odwiedzają, nawet jeśli to by byli najlepsi dwunożni pod słońcem! Wciąż budzą jakiś niepokój dziwny i chociaż niby się te psiutki się nie boją, to jednak trzęsą portkami…

Izyda przyjechała do nas dwa miesiące temu.

Od samego początku burczy tym małym ryjkiem i szczekać zaczyna, jakby nie wiadomo co jej kto miałby zrobić! Kolejna, która się boi, ale przecież po sobie nie pokaże, że tak jest, tylko będzie odstraszać, żeby to inni się bali. Nie z naszymi takie numery! Spokojnie do Izydy podeszli, pomaluśku, po małym kroczku i już się dała w szeleczki zapiąć, już na spacerek poszła grzecznie, a w lesie to i można było się troszkę zluzować, nasi smyrnąć mogli tu i tam… Nie jest z Izydą jednak tak prosto, że wystarczy raz i koniec – naprawione. Jej potrzeba spokoju na dłużej, potrzeba pewności, że będzie ciszej, że będzie można rano otworzyć oczy i będzie własny dom, a nie ściany budy i kraty dokoła… Musi się znaleźć ktoś z cierpliwością i czasem, kto zapewni tę jakże uroczą i urodziwą psiolaskę, że od tej chwili już wszystko będzie lepiej i już nigdy nie będzie się niczego musiała bać…

Chociaż Izyda musiała mieć kiedyś całkiem fajny dom, bo przecież zadbana taka i miętka, i widać, że zna dwunożnych, tylko to nie są JEJ dwunożni, a z obcymi to ona mniej chętnie będzie się bratać, to jednak trafiają pod skrzydła naszych też takie zwierzątka, które chyba nigdy nie poznały, co to jest dwunożne dobro…

Trzy miesiące temu przyjechała do nas Wrotka:

I Czika:

Jakiś czas błąkały się po wiosce niedaleko, aż w końcu chyba ktoś się przekonał, że jednak nikt po nie nie wróci, nikt ich nie znajdzie, bo i znaleźć chyba nie chce i tak trafiły do nas. Nieśmiałe trzęsizadki, dla których domem jest kojec i buda, z której niechętnie wychodzą, bo przecież cały świat jest taki straszny… Już powoli się przekonują, że od naszych nie usłyszą złego słowa, już czasami lekutko merdają ogonkami, jak kogoś poznają, już potrafią się uśmiechać:  

Wciąż to jednak bardzo rzadkie i wyjątkowe chwile, ale będzie lepiej, już ja wiem! Obydwie psiolaski są grzeczne, nie kłapią paszczą, nie podnoszą fafli, po prostu strach wciska im ogonki w podwozie i cały świat jest straszny…

Wszyscy my potrzebujemy swojego miejsca na świecie. Niektórzy bardziej szalonego i wycieczkowego – Agatka w takim domu poczuje się psiewspaniale;  niektórzy cichego z łagodnym drapankiem po grzbiecie – Izyda, Wrotka i Czika tak bardzo marzą o spokoju…

Wszyscy jednak tak samo potrzebujemy poczuć się u siebie…

…a może to nasze „u siebie” to będzie jednocześnie też „u Ciebie”…?

Jeden komentarz

  1. ??☘☘☘????

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *