ŁOOO! Nasi jak zrobią spacer…

Wam powiem, że nasi jak się wezmą za organizowanie spaceru, to nie ma innej możliwości, musi być superowo! Z tego powodu teraz post będzie mieć dwa kilometry……… Kochacie to na pewno!

To już ósmy taki spacer był z przygodami! Nasi wymyślają, gdzie porozwieszają punkty, gdzie będą zadania, gdzie trzeba co zrobić i każda drużyna dostaje mapkę i i sama obmyśla trasę, i decyduje, czy wszystkie punkty zaliczy. Patrzcie, tak to wyglądało tym razem:

Duuuużo punktów i wygląda to baaaaaardzo rozlegle, ale chyba kilkanaście kilometrów wystarczyło zrobić, żeby przejść, tam mnie się coś kojarzy, jak mówili… Zanim ktoś zacznie mówić, że to jakieś usportowione za bardzo, to ja wyjaśnię – po pierwsze – wcale nie trzeba było zaliczyć wszystkich punktów! Się samemu wybierało, czy się da radę, czy nie, bo o zabawę tu chodzi. Po drugie – tą razą była krótsza trasa dla tych, co mieli młodszych dwunożnych. Miała o połowę mniej punktów chyba i nie była tak aż rozbudowana, chociaż też miała atrakcje!

Zanim jednak napiszę, jakie to były, to nadmienię, że w poprzednich edycjach bywało kilkanaście drużyn. No ze dwadzieściakilka może.  W tym roku na starcie pojawiło się ich… trz….. dw…..p… CZTERDZIEŚCI DZIEWIĘĆ!

I tutaj tłumy:

…i w tę stronę…. 

…i w tamtę…

Po prostu taki szał szalony!

A wiecie, kto też szedł? Kto był? Kto odwiedził?! Patrzcie!

Aron we własnej psioosobie! Poprzedni wrrredaktor bloga trzyma się świetnie, dom mu służy, posty nadal czytuje, przekazał kilka uwag…. bezczelnie zupełnie……… i poszedł odbierać numerek startowy, razem z Górną, która też zamieszkiwała biuro i poszła razem z Aronem do jednego domu. Taki fart!

Czekał jeszcze nasz Hiri… 

…Azorek…

…Sajko…

…Chaber…

…podpachowa ciułałka, Ast…

…Kolec uśmiech ma dość…. niejednoznaczny…

…a tutaj czekały dwa cielęta, co to kiedy daaawno temu były też od nas adoptowane! Najpierw jedno, za jakiś czas drugie.

Tak naprawdę to poszło duuuuuuuuuuuuuuuuuuużo więcej psów, jeszcze więcej dwunożnych i nasi też poszli, i psiumpli moich ze schroniska też poszło więcej, ale post i tak będzie miał dwa kilometry, to już oszczędzę….

Na trasie można było dużo rzeczy!

…na przykład patrzeć z wyrzutem, że ktoś coś szamie i się nie dzieli… (to akurat nasza Jelcia)

…i można było się przy misce bratać… (to też Jelcia, z psiumplem)

…można było maszerować w całkiem magicznym lesie!

Wspominałam, że zadania były, no więęęęęc na przykład trzeba było znaleźć taką wieżę:

I nikt nie mówił, gdzie ona jest, ale z tyłu mapy były zadania dodatkowe i właśnie było tam, żeby taką znaleźć.

I coś było z tymi kostkami… zdaje się, że coś zapamiętać…

Można było też za dodatkowe punkty zrobić zdjęcie psa na pieńku. Tutaj Sudo od nas pozuje:

I było też o zbieraniu piasku! Ileśtam trzeba było zebrać, określoną ilość, ale się mało na wagach znam, przecież psiolasek się o kilogramy i wiek nie pyta… I tutaj drużyna najcudniejszego haszczakowego rudzielca zbiera, o:

Zadaniem tak bardzo dodatkowym, że aż zapomniano je wpisać na kartkę… było odśpiewanie pieśni przodków. W rolach głównych Szala i Juka:

Jeszcze był punkt z tunelami i innymi takimi tam, i za to też były dodatkowe punkty!

Radziły sobie świetnie krótkołapki… (to nasz Gnomek!!)

…bo w sumie za smaczki to można wszystko… 

…niektórzy zamiatali tunel wąsami i sierściem…

…a niektórzy woleli obok…

…przy odrobinie dobrej wol… eee… dobrego smaczka, można było też przespacerować się zygzakiem… (tutaj jest nasza Boryna)

…..o tak, ten wzrok wbity w kulkę… (i nasz Ajki!)

…Azorek (też nasz!) wcale nie musiał mieć zachęt, on wszystko dla przyjemności!

Riczi pokazał, jak ładnie można siedzieć na zawołanie:

…smaczków trzeba było szukać wszędzie…

Bandżi się aż rwał do przejścia tunelu i zygzaka!

A tutaj znów widzicie Szalę, w dodatku z pańcią. Pańcia szczególna, bo tak się porobiło, że nie może sama chodzić, ale jest taką czterokołową, samojezdną dwunożną! I ona postanowiła też wziąć udział w tym długim spacerze z przygodami, a nie tam jakieś wymówki wymyślać, że się nie chce! 

O, a tutaj na tym zdjęciu możecie zobaczyć taki namiotek wiszący, pod którym było takie sprytne coś, co robiło dziurki na karteluszkach. Cały myk polegał na tym, że pod każdym namiotkiem były inne dziurki, nie można było oszukiwać! Na całej trasie takie były właśnie na tych pozaznaczanych punktach, dzięki temu było wiadomo, kto na jakim był.

Przenieśmy się na metę! Nasi ją zrobili w środku miasta, żeby też więcej dwunożnych nas widziało, i mogło nas wesprzeć czy kalendarz kupić (właśnie, tak a psiopos, to już są!)

Powoli napływała rzeeekaaa dwunożnych. Pierwszy przyszedł Orti po trasie krótkiej:

Potem między innymi przybyła Tolka:

Dwunożni, co byli z nią w drużynie, mieli takie superowe w deche koszulki!!

…nasza Badzia korzystała przytulająco z dojścia…

Niektórzy woleli sobie przysiąść… po takim marszu to wcale nie dziwne.

Azorek też dostał swoją porcję czułości w nagrodę za grzeczność i dzielność.

…i napić się można było, chociaż misek na trasie trochę stało, ale zawsze to warto znów skorzystać (tutaj akurat nasz Michu):

Nawet takie elegąskie pieski brały udział!

Ale najważniejsze, że uśmiech nie schodził z paszcz:

A wiecie, że jeden dwunożny zrobił w lesie takie sprytne coś z patyków, butelki z wodą, batonika i jeszcze czegoś, że mógł dokładnie odmierzyć ilość potrzebnego do przyniesienia piasku!? Taki mądry! Oooojaaaa!

Cały czas też trwało podliczanie punktów. Należało oczywiście kontrolować, czy wszystko idzie, jak trzeba…

Pambarampampam, koronacje! Znaczy… dyplomacje… bo dyplomy u nas były i nagrody też!

Na trasie krótkiej wygrały drużyny z naszymi zwierzami! BRAWO MY!

Trzecie miejsce zdobyła drużyna Tolki! Sama Tolka otrzymała zasłużone uściski…

Drugie miejsce zajęła drużyna Micha!

Pierwsze miejsce zdobyła drużyna Gnomka, która miała w szeregach dwunożnego od wagi z patyków i innych zupełnie oczywistych w wagach elementów!

Czas na podsumowanie trasy długiej.

Trzecie miejsce zajęła taka przeurocza rudo-biała psiolaska, Kaja.

Drugie miejsce zajął Biały:

….aaaaa pieeerwszeeeee………… Bella!

Tylko zanim pokażę zdjęcie z mety, najpierw zobaczcie to ze startu:

Co za piękna, wyprana, bieluśka psiolaska!

Wróciła dość….. niebiała….

Ale było warto! Zaliczyła wszystkie miejsca, zdobyła najwięcej punktów z zadań dodatkowych i zajęła pierwsze miejsce!

Uffff, kto dotrwał do końca? Warto było, mam nadzieję….

Mnie to cieszy, że to nie był tylko taki super-spacer dla dwunożnych, ale że też skorzystały te czterołapy wszystkie, a już naaaajbardziej mnie cieszy, że psiumple schroniskowi skorzystali! Całkiem sporo ich było, i byli grzeczni, i będą mieli co wspominać teraz, i z pewnością po powrocie jak padły, to zasnęły snem kamiennym chociaż raz nie rozmyślając o tym, jakby to było fajnie mieć dom… Warto im dawać taką odskocznię, Wy może nie wiecie, ale ja widzę i słyszę, co to się potem dzieje na wiatach, ile opowiadania jest, ile emocji… Taki dzień inny niż wszystkie, a niektóre to wiele lat nie miały takiego urozmaicenia…

….a psiopos „psy padły”… Pamiętacie zdjęcie z dwoma cielęciami? To jedno z nich. Wielkopies padł po spacerku…  

…ekhem… nie jego wina, że dwunożni ciutkę zboczyli z trasy i potem musieli nadrabiać…

PeeS. To co, kto był, ten wie, że było w dechę, a kto nie, ten trąbka!

6 komentarzy

  1. Piękny reportaż. I pieski cudowne. ?

  2. Mam do was daleko , jedyne co możemy zrobić to zabrać Czadera i Ursusa na długi spacer w ramach solidarności…?

  3. Barbara Kochańska

    Wspaniała akcja! Niektóre psiaki dotarły nawet pod wieżę Bismarcka na Kosowej Górze na Wzgórzach Piastowskich. Byłam tam i widziałam na własne oczy, ale nie wiedziałam że to cudowni ludzie sprezentowali psiakom taką radość.

  4. Super impreza. Jak będzie tylko możliwość i czas piszemy się na następną .? ??

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *