Oby przechodził z łap do łap jak najczęściej!

Dziś o tytule, który wywołuje bardziej mechlanolię niż powód do dumy. O tytule, który ciąży wyjątkowiej, bo oznacza, że… przez tyle lat nie znalazło się u nikogo miejsce…

Pies z Najdłuższym Stażem.

Dawno-dawno temu tytuł ten nosiła psiolaska Sonia. Przez jakiś czas pisała nawet bloga po tym, jak zamieszkała w schroniskowym biurze, co z kolei się stało po tym, jak stukło jej 10 lat w schronisku… Jakiś czas później pewna blond dwunożna laska weszła do biura i powiedziała – Sonia siedzi już zbyt długo, wezmę ją do siebie, dam dom, pokażę świat.

Po 10 latach spędzonych za schroniskowymi kratami, Sonia otrzymała rok najlepszego życia, jakie tylko mogło jej się przytrafić. Przez ten czas odgniotła w sercu blond laski miejsce i wciąż jest tam całkiem sporo sierści, chociaż samej psiolaski już na tym świecie nie ma…

Kto nie czytał, albo kto chce sobie przypomnieć, może zajrzeć do postu o tym TUTAJ.

Kiedy Sonia wykopytkowała do domu, tytuł Psa z Najdłuższym Stażem przejął Tyson. Mieszkał w schronisku od 2007 roku, w sumie spędził w kojcu lat 11. Aż tyle! Pewnego dnia zamieszkał w sercach pewnych dwunożnych, oni do niego przychodzili, i przychodzili, i przychodzili…. Nie mogli zabrać ze sobą, bo mieli inne zwierzaki, on to rozumiał. Schronisko to był jego dom od tylu lat, wracał ze spacerów, jak do siebie. Z czasem ci dwunożni pomiędzy przychodzeniem do nas zaczęli szykować specjalny prezent, który postanowili mu wręczyć dzień przed jedenastą rocznicą pobytu w schronisku…

Tyson wyjechał i zamieszkał już tym razem naprawdę u siebie, a po tylu latach samotnego życia i burczenia na wszystko, co nie było silnym wewnętrznie, dorosłym dwunożnym, dzieje się to, sami popatrzcie…

Czy to nie cudowne??

Kiedy Tyson ten ostatni raz wymaszerował przez bramę schroniska, tytuł Psa z Najdłuższym Stażem przejął Ben.

Całkiem spory, wyglądowo dość zwyczajnie podpalany, z początku nieśmiały, a do tego te ołowiane kulki wtopione w grzbiet… Nie ufał większości dwunożnym, każdy musiał pokazać, że na pewno wie, gdzie może pogłaskać i czy na pewno rozumie sygnały, że tutaj czy tam to nie miziać jednak… 9 lat tak się nasi martwili, czy znajdzie się ktoś, kto nie uzna tego za wadę, tylko zrozumie, że pies przeżył piekło… Tyle długich lat Ben był niewidzialny, tyle psiolasek żegnał i tyle nowych witał w kojcu….

Piszę w czasie przeszłym, boo….

TAK! Myślałam, że śnię, jak usłyszałam, że przychodzi do niego pewna dwunożna. Co prawda na początku myślała o innym czterołapie, nawet i o psiolasce, która mieszkała z Benem, ale kiedy się dowiedziała, że Ben tyle lat mieszka i że ten śrut, i że nie każdemu ufa… Postanowiła, że właśnie jego przyjmie pod swój dach… Czy mogło być piękniej…?

Przedwczoraj dostaliśmy wiadomość od benowej dwunożnej:

Dzień dobry,

Chciałam Wam przekazać kilka informacji odnośnie pierwszych dni po mojej adopcji Bena.
Ben, jak wiecie, został adoptowany w dniu 23.01.2019 r. Pomimo obaw dotyczących przejazdu samochodem, pies spokojnie i bez problemów dojechał do swojego nowego domu (przytulając się do mnie lewą stroną grzbietu) który jak wiecie jest wrażliwy. Więc  tego dnia nie wiem kto z nas miał większego stracha 🙂 W pierwszej kolejności Ben poznał ogród, otoczenie domu i okolicę. W ogrodzie okazało się, że trzeba trochę w budzie powiększyć Benowi wejście, co całkiem go zaciekawiło. Tego dnia Ben był jeszcze raz na spacerze, na którym towarzyszyła nam kotka Tosia. Druga kotka Zosia była mniej odważna, ale chętnie pokazywała się Benowi w drzwiach balkonowych domu – za szybą…. cwaniarka. I tak się zwierzęta poznały. Już pierwszego dnia Ben przejawiał duże zainteresowanie, co się dzieje za tymi balkonowymi drzwiami w domu. Odważył się wstawić tylko dwie łapy.
Drugiego dnia Ben wszedł na chwilę onieśmielony do domu, a potem tak cały dzień wchodził i wychodził. Nie bardzo „ogarnia” szybę balkonową. Zdarza się że głową walnie. Sam decyduje kiedy wchodzi (na chwilę) do środka i wychodzi. Koty próbował Ben ganiać, ale sprinterem to on nie jest. Szybko dał sobie spokój. Koty przy nim są spokojne. Wszystkie nowe dźwięki zarówno go interesują, jak i onieśmielają. Telewizor, światło, zapachy ……jakby się narodził na nowo. Na spacery chodzimy na smyczy 8m. Ben chętnie daje się przytulać, głaskać i drapać w okolicy szyi, pyszczka, uszka. Super reaguje jak się go woła. Póki co Ben śpi na dworze w budzie.
Dzień trzeci. Poranny spacer wyzwala w Benie wiele radości. Jest podekscytowany, zna już naszą drogę spaceru. Rano robimy 20 minutową rundkę po lesie. Wieczorny spacer jest dłuższy. Ben ma już kolegę Reksia – pies sąsiadów, który pierwszego dnia zaglądał za nim z za płotu. Tego dnia pies był na spacerze z moi mężem, z moją córką i z wspomnianym Reksiem. Ben szybko łapie kontakt z resztą domowników, ale jest ostrożny. No i apetyt mu dopisuje od pierwszego dnia.
Kolejne dni. Na spacerach Ben pilnuje bardzo osoby towarzyszącej, odwraca się podchodzi, prosi się o drapanie za uszkiem. Na przypadkowy dotyk w okolicy grzbietu, Ben odwraca głowę w stronę ręki, ale nic poza tym, dając nam do zrozumienia że tego nie lubi. Ben jest czujnym obserwatorem. Reaguje na swoje imię, uczy się szybko komend albo je zna, tj.: chodź, spacer, dobry pies, nie, zostań. Nie ma problemów z podawaniem mu jedzenia do miski. Bywa że jest trochę nieokrzesany, nie rozumie np. że kawa na stole nie jest dla niego (bardzo mu pasuje ten zapach :)). Jest ciekawskim pieskiem ale też ostrożnym i onieśmielonym tą nową dla niego sytuacją. Poznajemy się 🙂
Pozdrawiam
J.

Wzrusz, co mam napisać więcej…?

Tak doszliśmy do dziś. Po Benie, tytuł Psa z Najdłuższym Stażem przejął Luger.

Iii nie, nie będzie tutaj „Luger po 7 latach wyjechał do domu”. Niestety takiego zakończenia nie ma… jeszcze. Bo przecież od tylu lat rekordzista w nagrodę otrzymywał dom… Tutaj nie może być inaczej, to taka psiękna tradycja!

Kilka słów więc o Lugerze.

Jest psiewspaniały!

Radość chodząca, pakująca się na kolana, byle bliżej, byle cieplej!

Dlaczego nie został adoptowany wcześniej? Ach, bo to taki psiumpel, który pójdzie na koniec świata za swoim dwunożnym, ale trzeba pamiętać, żeby zrobić dla niego przestrzeń… Nie wiemy, co przeszedł i co mu robiono, i kto, ale niemal od początku było wiadomo, że nie można się nad nim pochylać i zbliżać twarzy do jego nosa, bo się może przestraszyć i zareagować bardziej no… zębowo… Jak komu zaufa, zwłaszcza jeśli to jest dwunożny pełci męskiej, to sam się bierze do przytykania nosa do policzków, ale nie można tak nagle robić kiziumiziu. Dwunożni przecież tyle rzeczy wybaczają, adoptują takie nieszczęścia życiowe mające tyle za uszkami…

Luger pokocha całym sobą i każdego dnia powita swoich dwunożnych merdaniem ogonka i wyciąganiem zimnego nosa; każdego dnia będzie udowadniał, że było warto zdjąć z niego ten koszmarny tytuł!

Nagroda w postaci DOMU dla rekordzisty należy mu się jak mi wiaderko kulek za każdy post. Sonia, Tyson, Ben, oni wszyscy ją dostali, Luger nie jest gorszy nic a nic!

Tytuł Psa z Najdłuższym Stażem w Schronisku jest jednym z ostatnich tytułów, jakie chciałoby się nosić do końca życia…

3 komentarze

  1. Piękny artykuł…daje do myślenia…Gdy poznawałam pewną fajną dwunożną dziewczynę z Bajglą, przedstawiłam jej też i Bena…Długo nie zabawiła na wybiegu, chciała poznać jeszcze innego psiaka…Ale Ben jej w myślach pozostał…Następnym razem przyjechała już tylko do niego..kolejnym zabrała go do prawdziwego domu…Ludzie z zewnątrz są przynajmniej równie ważni jak my, bo to oni dają dom naszym psiakom. Szkoda,że nie zawsze o tym pamiętamy , my „s”uperbochaterowie….

  2. Artykuł chwytający za serce. Wspaniałe., źe są ludzie, którzy adoptują równieź starsze, ale teź bardzo długo przebywające w schronisku pieski. To bardzo budujące. Fajna ta Wasza strona schroniskowa. Z tego schroniska były 2 moje pieski, ktöre już niestety przeszły za Tęczowy Most. Pozdrawiam Was mocno za serce dla piesköw i kociaköw.

  3. Zapomniałam dodać: Luger jest przewspaniały?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *