Niech będzie… Oni też górą!

W poprzednim poście napisałam o tym, że psiolaski, kociolaski i inne laski górą, bo akurat święto było nasze, więc jakby się to rozumiało samo przez się. Żeby jednak było sprawiedliwie, to muszę Wam napisać, że wczoraj było takie samo święto, ale pełci odmiennej, zatem… poznajmy schroniskowych chłopaków!

Pierwszy w kolejce do pokazania jest Chappi. Przystojniak, jakich mało!

Kiedy się błąkał, to wcale nie wyglądał tak pięknie, bo zamiast puchatej sierści był dred na dredzie… Jakby tak go przeciągnąć po podłogach, to by lśniły! Co prawda nasi tam od razu z nożyczkami do niego poszli, ale przecież młody wiercipięta Chappi ani myślał ustać prosto, skoro takich fajnych dwunożnych u siebie gości! Cośtam poobcinali, ale i do ideału było daleko… Nasi znaleźli na to sposób – umówili go na zabieg odkulkowujący u weta (i tak go to czekało), a potem, kiedy jeszcze spał, to się Chappiego oddredziło porządnie, wyczesało i dzięki temu mogę pokazać takiego oto biszkoptowego puchatka.

Chappi mieszka w tym schronisku, co jest na dole mapy i w tym samym mieszka też Ferdek.

Ten czarny kudłacz mieszka tam już półtora roku… Prawda, że trudno uwierzyć? Może i troszkę posiwiały już, wiek dwucyfrowy ma od niedawna, ale czy to ma tak całkiem go dyksfla… dysklafiko…. SKREŚLAĆ? Może w takim razie z zachowaniem coś nie tak? Skąd! Grzeczny, nie narzuca się, na spacerze idealny, posłanka też nie musi mieć wielkiego, bo wcale nie wyrósł specjalnie wielki – ot taki dokolankowy. Długo ma jeszcze czekać…?

U nas też czekają przedstawiciele tej niby brzydszej pełci. Taki Ricant na przykład:

Rozgadany tygrys z niego, także żeby się ktokolwiek miał poczuć przy nim samotny? Skąd! Nie da o sobie zapomnieć na pewno, a jeszcze zapewni lepsze krążenie w rękach, bo będzie się najbezczelniej domagał miziania, a pod brodą to zwłaszcza. On też półtora roku czeka na dom, to jak na sierściucha całkiem długo…

Zielonooki Kanti też tylko czeka na mizianie!

Raptem od miesiąca u nas mieszka, a już się wywala do głaskania na plecy i nic a nic nie myśli o drapaniu. Wystarczy go lekutko trącić palcem po grzbiecie, a Kanti się roztapia i tylko wlepia ślipia z nadzieją, że się pół dni z nim spędzi. Gdyby tylko tak się dało… Znaczy Wolontariusze to by mogli, pewnie, ale oni też mają wiele innych zwierzaków do obdzielenia miłością. Wystarczy jej dla wszystkich, tylko z czasem gorzej.

Jeśli chodzi o psich chłopaków, to przedstawię Sanita:

On jest takim średniej wielkości, wiecznie uśmiechniętym konie….eee… psem pociągowym. Jest jeszcze prawie całkiem młody, nasi mu rok wpisali. Ząbki bieluśkie, sił za pięciu, smyczkę uznaje za niepotrzebne ograniczenie jest spacerowych potrzeb i praw. Nauczy się chłopak…. Z pewnością z tą roześmianą paszczą niejeden dzień rozsłoneczni, jeśli tylko ktoś zdecyduje się zabrać go do domu… …a zdecyduje się, prawda…?

Nie tylko takie chłopaki hej-do-przodu są w schronisku. Nieśmiałki też się znajdą, jak chociażby Deszczyk. Kiedy do nas przyjechał, wyglądał tak:

Długo się błąkał po mieście, nie szło go złapać. Uciekał od dwunożnych, a jak ci stawiali taką specjalną klatkę, co to jak zwierzak wejdzie, to ona CYK i się zamyka, to też nie chciał wleźć. Uparciuch taki… W każdym razie, jak już pisałam wielokrotnie – nie z naszymi takie numery! Jak widzicie na zdjęciu wyżej – kudłacz w końcu do nas przyjechał, a wkrótce wyglądał tak:

Okazało się, że to nieśmiałek taki i po prostu bał się, że jak w mieście do kogoś podejdzie, to go skrzyczą, czy jak… U nas daje się miziać, grzeczny taki jest, czasami uparciuszkowy, ale nic a nic nie warkoli. Może zacznie się uśmiechać w końcu…

Podobnie nieśmiało jest z Kuperkiem.

Tylko on już trochę siedzi w schronisku – ponad 3 lata – więc ciutkę już się uśmiecha. Nie było z tym łatwo i nadal nie jest, ale najważniejsze, że do przodu. Im dalej jest Kuper od schroniska, tym mu mniej straszno i ogonek bardziej w górę idzie, ale to wciąż nie to, co można by osiągnąć, gdyby trafił do domu, w którym poczułby się bezpiecznie…

Ach, widzicie, tak to z tymi chłopami jest – jedne młode, uśmiechnięte, szalone, a drugie nieśmiałe, w średnim wieku, albo i staruszkowym nawet. W schroniskach jest niezliczona ilość kombinacji wzrostowych, sierściowych czy charakterowych, tylko jeździć i szukać tego idealnego dla siebie. Nasi na pewno pomogą w wyborze!

Zapraszamy niezależnie od święta, miesiąca czy pory roku nawet, tylko pamiętajcie, że na wybór, przegadanie wszystkiego, spacer czy mizianie zapoznawcze, trzeba mieć czas. Nie przychodźcie 5 minut przed zamknięciem schroniska i nie wołajcie od progu „ja po kota, tylko szybko, bo czasu mam mało”. Taaak, zdarzyło się…

Dajcie sobie czas, i nam też!

…a potem dajcie siebie, dom i morze miłości… będzie psięknie…

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *