Specjalniejszej troski.

Bywa tak czasami, że niektórzy z nas z różnych względów potrzebują specjalniejszego traktowania. Wiecie o tym na pewno, może nawet niektórzy z Was nawet mają takie czterołapy pod opieką? Oczywiście, że chętnie się dowiem! Tymczasem jednak to ja pokażę kilka przykładów…

Najpierw będzie o tych, którzy już nie mieszkają u nas. JUŻ, bo kiedyś byli bezdomniakami, jak ja, ale na szczęście zmienili adres.

Na przykład taki Chochlik. Ślepaczek taki niepozorny odbijał się od schroniskowych krat… Starszy, czarniawy, z oczami za to zupełnie białymi wlazł komuś do komórki. Marzec to był, szukał ciepła… Ktoś się przejął, zadzwonił do naszych i tak psiutek stał się jednym z nas.

…kilka miesięcy później został wyprowadzony za bramę schroniska ostatni, najostatniejszy raz, a całkiem niedawno nasi dostali takie wieści…

Dzień dobry/Cześć,
W październiku minął rok od kiedy Chochlik jest ze mną. Na początku co prawda był to tymczas, ale nie ma to chyba większego znaczenia 😉 Pamiętam że zanim ostatecznie zdecydowałam się na adopcję bałam się dwóch rzeczy: tego że Chochlik jest niewidomy i tego że większość czasu przebywał w budzie (bałam się że może nie przyzwyczai się do mieszkania). Dość szybko przekonałam się, że Chochlik musiał mieszkać w domu. Pierwszego dnia wskoczył na kanapę (niewidomy Chochlik) i spał na mojej kurtce. Od tego dnia przekonałam się też że jest to pies pościelowy 😉
(…)

Chochlik to zdecydowanie pies kanapowo/pościelowy 😉 U moich rodziców najczęściej śpi właśnie na kanapie, ale nigdy nie zdarzyło mu się wskoczyć na kanapę przy kimś. Być może kiedyś miał zabronione? Nie wiadomo. U mnie nie ma potrzeby skakać po kanapach, wystarczy mu moja pościel na materacu na którym śpię ;). Na początku pamiętam że jeszcze składałam pościel, że niby taka porządna chciałam być 😉 Bardzo szybko stwierdziłam że nie ma to sensu 😉 😉 Zresztą zobaczycie na filmiku 😉

Chochluś jest ogólnie dość wycofanym psem i takim strachulcem. Najbezpieczniej czuje się u siebie i ogólnie w znanych mu miejscach. (…) Na spacerach Chochlika przerażają najbardziej trzaski, wystrzały, silny wiatr, wzmożony ruch uliczny. Pewnie ze względu na to że nie widzi ma bardzo wyczulony zmysł węchu, ale też słuchu, więc często każdy nowy dźwięk powoduje że staje się niepewny, boi się. (…) Chochlik jest też bardzo przyjaźnie nastawiony do innych psów, na spacerach chętnie sam do nich podchodzi, obwąchuje, zapoznaje. Jest wtedy bardziej radosny, energiczny, jakby młodszy 😉 (…)

Ogólnie Chochluś jest psem, który powoli otwiera się na człowieka.

Nie jest to szalony pies, nie biegnie też to drzwi jak wraca się do domu, nie reaguje też z wielkim entuzjazmem na smaczki. (…) Na początku Chochlik sam za bardzo nie domagał się głaskania. Coś w stylu jak mnie pogłaszczesz, to ok, ale jak nie to też ok. Teraz sam potrafi podejść i wręcz żądać głasków, podstawia główkę, wręcz niekiedy podrzuca mi rękę w stylu „głaszcz mnie natychmiast”, wykłada się, wystawia brzuszek do głaskania. Często przed spaniem wchodzi też na mój materac, „rzuca” się ciałkiem na mnie, kładzie się i wystawia się cały do głaskania i wydaje przy tym niekiedy dość zabawne dźwięki 😉 To jest rozwalające i rozczulające 🙂

(…) Ma leczone serduszko i trzustkę, po usunięciu śledziony musimy częściej kontrolować krew i ogólnie jest pod stałą opieką Pani doktor. Dosłownie pod stałą, bo możemy dzwonić o każdej porze, bo obie ze względu na wiek Chochlika jesteśmy bardziej wyczulone. Niekiedy może przesadnie, ale lepiej dmuchać na zimne.

Chochluś to jest psiak, który wszystko robi w swoim czasie. Pośpiech, nerwowość, chaos, zbyt duża energia to nie przy nim. On potrzebuje spokoju, opanowania, schematów, stałości i czasu. Niektórzy mówią że wymaga dużo cierpliwości, ale ja tak tego nie traktuję. Po prostu dostosowuję się do tego jaki on jest. Chochlik uczy tego że nie ma się gdzie spieszyć, na wszystko jest czas. Oczywiście niekiedy z tego powodu mamy „ciche dni”, ale pogadamy i jest ok. 😉 Chochlik jest też niezłym uparciuchem, lubi jak jest po jego myśli. No ma swój charakterek 😉 Niekiedy mówię mu że jest osiołopsem 😉

(…)

Mogę tylko dodać, że adopcja Chochlika to była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Mimo że bywają różne dni, to kocham tego mojego dziadka i mam nadzieję że jemu też jest dobrze 🙂 Gdy tak patrzę na niego, to wiem że mam najcudowniejszego, najpiękniejszego i najmądrzejszego psiego dziadka-uparciucha 🙂

(…)

Pozdrawiamy z Chochlikiem ciepło. Wszystkim schroniskowym mieszkańcom życzymy znalezienia domów pełnych miłości. Mądrych i odpowiedzialnych właścicieli oraz przemyślanych adopcji. A my życzymy sobie zdrowia, szczególnie dla tego czterołapego oraz jeszcze wielu lat razem:)

Musicie wiedzieć, że tam, gdzie wstawiałam wrrredaktorskie „(…)”, to tam jeszcze więcej tekstu było i był on też bardzo ważny, ale pozwoliłam sobie skrócić. Pełną wersję znajdziecie pewnie za kilka dni na stronie schroniska. …i czy tylko mnie najbardziej rozczuliła wersja „Chochluś”…? Czy to nie słodkie?

Druga historia też dotyczy byłego bezdomniaka, tym razem chodzi o Cezara. Mimo grzeczności i sympatyczności spędził w schronisku 3 lata.

Pewnego pięknego dnia zakratowane życie tego czarnego uszatka zmieniło się na prawdziwie kochane i domowe. Miał się bardzo dobrze i wiódł szczęśliwe życie u boku swoich dwunożnych, aż dnia pewnego…

Cezara już pewnie troszkę znacie, a przynajmniej niektórzy z Was znają 😉 Cezar to były schroniskowiec, któremu z racji wieku i nie tylko, odmówiły posłuszeństwa tylne łapki. Wredne takie, nie chcą trzymać zadka w górze już prawie w ogóle. Nic, już po prostu tak jest i choć wetka robi co może, groźbą, prośbą ale nic a nic nie słuchają. (…)

To, że łapki nie chcą już dupska 😛 nosić to nie znaczy, że Cezar ma już tylko w domu siedzieć i czekać aż przyjdzie ten dzień ostateczny? Nudzić się i spać całymi dniami? A że słusznych gabarytów on jest (19 kg) to noszenie go na rękach odpada, wożenie samochodem po okolicy to też w połowie tylko jest zadawalające, bo Cezar dużo widział, ale nie mógł wąchać. Wózek inwalidzki jest ok na krótkie spacery, bo trzeba przednie łapy oszczędzać by i te nie wysiadły zbyt szybko!

Tak więc postanowiłam kupić wózek do transportu zwierząt. Wygląda on, jak wózek dla niemowląt, tylko że jest zrobiony pod zwierzęta. Ostrzegano mnie, że ludzie mogą się ze mnie śmiać, że to nie jest jeszcze tak popularne i w ogóle… I wiecie co? Mam to gdzieś… Niech się śmieją, przynajmniej poprawi im się humor ;P (…)

Tak więc, jeśli zobaczysz kiedyś na ulicy, osobę która w wózku zamiast dziecka wiezie psa, lub kota, i zanim ją osądzisz, że ” tej to się już w głowie pomieszało, psa traktuje jak dziecko…” to zastanów się dwa razy, zanim jej coś powiesz, bo może okazać się, że wyjdziesz na bezdusznego durnia.

(…)

Czy to nie cudowne? I pomysł, i chęci, i wszystko, byle pies miał się jak najdłużej jak najlepiej… Wzrusz, jak nic!

Teraz będzie o jednym z najszczególniejszych zwierzaków w schronisku. Przed Wami Taner.

Uroczy, prawda? Dziadek z klapniętym uszkiem, biały wąsik, biszkoptowe sierścia, przecież nie może być taki zły….

….ekhem….

……..właśnie…..

Taner to jakby jeden pies na zewnątrz, ale dwa w środku. Ogonem merdnie, za chwilę zębiszcza wystawi, potem znów łaskawiej spojrzy i za chwilkę warkolić zaczyna głośniej niż traktor. Taki jest właściwie od początku, czyyyliii juuuż… ponad 6 lat! I co, i to ma oznaczać, że nasi uznają, że już wystarczy trzymania takiego psa? Że przecież to nic łatwego, poza tym dolegliwości cała fura, leczących kulek Taner zeżera wiadro miesięcznie, więc ile można i byłoby taniej, żeby tego… żeby się z nim pożegnać?

Nie z naszymi takie numery! Tak jak wszystkie inne zwierzaki, Taner jest wyspacerowywany i obdarowywany smaczkami. Prawda, potrzeba odwagi, żeby wejść do niego i zapytać, jaki ma dzisiaj humor, ale są tacy, którzy się tego nie obawiają. Bo nasi są w dechę, zawsze tak będę powtarzać!

Jeszcze coś jest, co mnie skłoniło to napisania o nim w tym poście. Zapewne wiecie, że każdy, kto ma sierść na grzbiecie, musi się czasami chociaż przeczesać. Gęstosierściaści mają jeszcze ten „problem”, że w końcu zaczynają im wystawać całe kępki, które nawet można chwycić i bez problemu wyciągnąć.

….znaczy to „bez problemu” nie dotyczy Tanera… Chłopak ma bardzo długą listę rzeczy, których się przy nim nie robi i czesanie jest jedną z nich, ale przecież taka wystająca sierść to nie tylko wygląd, ale i swędzenie i ciepło!

Nasi podumali chwilkę iii…

Kto zgadł, cóż to takiego? Taaak, to wyjątkowo dłuuuga szczotka przeznaczona do czesania tego charakternego dziad(k)a.

Podoba mu się? Niezbyt, ale czy jest możliwe, żeby nasi robili tylko to, co będzie dla nas super? Trzeba zrozumieć, że to dla naszego dobra i tyle… Czyszczenie uszu, kłucie, zaglądanie pod fafle, obcinanie pazurów… Ale trzeba, tak jak przeczesać od czasu do czasu.

…i zmienić obróżkę, jak stara się zniszczy czy zrobi przyciasna… Wczoraj była cała operacja i musicie wiedzieć, że łatwo nie było…  

Taaak, jedna osoba trzymała Tanera na pętelce, druga trzymała ręcznik, trzecia zmieniała obrożę, a wszyscy dokoła zaciskali kciuki, żeby się udało bez ofiar w palcach.

Czy to nie jest pokrzepiające? Ci specjalniejsi traktowani są tak, jak tego potrzebują i jak na to zasługują…. Nie ma poddawania się, nie ma mówienia „jak się zepsułeś, to się sam napraw, mnie to nie interesuje”. Jest szukanie sposobów, jest korzystanie z całych zasobów cierpliwości, jakie tylko drzemią w dwunożnych…

Dziękuję Wam, wiecie… Dziękuję wszystkim, którzy sprawiają, że ten świat jest DLA WSZYSTKICH nas, niezależnie od specjalności czy zwyczajności, po prostu jak najpsiękniejszy…

Gdybyśmy tylko mogli i umieli, to byśmy Wam z tej wdzięczności gwiazdkę aportnęli z nieba…

3 komentarze

  1. ,,,,najważniejsze to znależc rozwiązanie czy wózek czy szczotka na kijku,,liczy sie dobro zwierzaka i tyle!!!!,,,chyle czoła….

    • Ja też znalazłam rozwiązanie ? zapisałam się na podyplomową behawiorystykę. I powoli zaczynam mieć psa rodzinnego?

  2. ????????????????????????????

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *