…po tych też nie widać, że są chore…

Tak mnie natchło, wiecie, bo kiedy nasi napisali, że Kuperkowi się nie udało….

…że miał tak bardzo chorą pompkę, że tak po prostu przestała pompować, że przepraszają, że się domu nie udało znaleźć, że przykro…

…i jak to napisali i udostępnili na fejsie, to tam ktoś skomentował, że Kuperek nie wyglądał na chorego…

…ale jak to nie wyglądał… Czyli kiedy się uśmiechasz do świata, kiedy przebierasz łapkami, kiedy merdasz ogonkiem, to przecież kto to plecie, że chory….

Batman ma trzy łapki, ale przecież poza tym jest uśmiechnięty, radosny, ogon mu nie przestaje merdać, a paszcza wciąż się uśmiecha.

Nie widać, że pompka mu nie działa, jak trzeba, że jeszcze inny organek trzeba mu wspierać ciągle, że między innymi też przez niego nie chodził wcale, tylko się czołgał… Udało się go wyleczyć, tylko girka mu jakoś odrosnąć nie chce i będzie musiał być pokochany taki trójłapny. Środek Batmana też trzeba będzie wspomagać leczącymi kulkami, bo chociaż nie widać, to wetka tak mówi, bo tak wychodzi z badanek i koniec.

Albo Misia. Lśniącą i mięciutka.

Nie widać, że prawie nie odeszła przez zaniedbanie, prawda? Nie widać, że miała dziurę na podwoziu, która już się sama zaczynała powiększać i, jakby to powiedzieć… zaczynała pachnieć bynajmniej nie fiołkami…? Nie tylko tego nie możecie zobaczyć… Lśniące futerko, uśmiech i ślipia wpatrzone w dwunożnego to nie wszystko. Są też guziki rozsypane po całym organizmie… Te na podwoziu są paskudne i uwielbiają się mnożyć wszędzie, tylko tak podstępnie, że ich nie widać…

A kiedy patrzycie na Poldka, widzicie śmiesznego kudłacza:

Nie widzicie tego, że nie chodził, że ogromną siłą woli ze wspomagaczami od Tabletkowych zaczął się podnosić i dziś, jak kto nie wie, to nawet nie pozna! Nikt, kto pogładzi kudłacza po pleckach, nie będzie mieć pojęcia, jak bardzo w środku ten słupek jest chory. …a może nie jest? W końcu nie widać…

Foxy ma rude futerko, po tym na pewno poznacie, że ma problem!

Ha, a guzik, nigdy byście się nie zorientowali, że ma problem z jednym organkiem pozornie niepozornym i musi przyjmować już zawsze na zawsze wspomagająco-leczące kulki i kontrolować, czy tam nie trzeba czegoś zmienić.

A u tej kudłatej foki? Wyczytacie coś z futra?

Skąd! Ani z futra, ani z zachowania, ani z uśmiechu, ani z tej paszczy rozdartej czasami do obcych nie bylibyście w stanie zgadnąć, że wątróbka działała, jak chciała, aż ją nasi musieli upomnieć kulkami. Teraz jest dobrze, ale czy zawsze tak będzie? Ona lubi z czasem się coraz bardziej rozleniwiać…

…a teraz największa „niespodzianka”…. West kiedyś już mieszkał w schronisku, potem został adoptowany, potem przysłali wieści, że jest super i w ogóle naj, aaa niedawno nasi dostali informację, że stoi przypięty łańcuchem do budynku, że ta dwunożna, co go adoptowała, to go oddała dalej, potem ci znów przekazali komuś i tak wylądował u bardzo starszego dwunożnego, który nie miał tyle sił, więc założył mu obrożę taką paskudną z kolcami i nakazał spać w jakimś budynku wielkim z cegieł. …i tak West znów trafił do schroniska…

Kilka przetarć, brudne futerko, ale wciąż ten sam uśmiech na paszczy. Nasi pomyśleli, że wszystko się zagoi, znów będzie się szukać dla owczarkohaskiego najlepszego domu! …tylko że dowiedzieli się o czymś, czego nic a nic nie widać… West ma guzika w sobie i to bynajmniej nie jest jakiś malutki taki, jak od kurtki czy coś. To wielki guzior, wielki jak piłka taka zielona, którą dwunożni grają odbijając kijkami z siatkami. Większy nawet…. Nikt nie wie, co to i do czego przyczepione, nikt nie wie, z czego jest zbudowany, czy się go bać, czy nie. Dwóch wetów badało Westa, ale zagadka nie jest rozwiązana. Czeka go położenie się na stole i trzeba będzie mu zajrzeć całkiem dosłownie do środka, tylko wiecie co…. bo ta wetka, która go operować będzie, taka, co to widziała już niejedno powiedziała, że trzeba się przygotować na wszystko….. Na to, że West nie wróci już więcej – też…. …i co, jak patrzycie na to zdjęcie, to to widzicie? Jakbyście go zobaczyli na żywo, to też byście nic a nic nie zobaczyli. A jednak w środku psa jest, jak jest.

Nie oceniajcie zwierzaka po sierści. My naprawdę jesteśmy dzielni i rzadko kiedy pokazujemy, że coś nam dolega. Nawet, jeśli to już wyjdzie na jaw, to i tak nie chcemy nikogo martwić i dalej się uśmiechamy i merdamy ogonami, bo przecież wystarczy już tych smutków… I nawet, kiedy jesteśmy leczeni, to te nasze organki i tak mogą postanowić, że na nic to wszystko, że już są zmęczone, że już się napracowały, że już czas zupełnie zastrajkować i bywa, że żadne prośby i groźby nie przywrócą ich do działania…

….ale od Ciebie zależy, czy do końca życia będziemy oglądać kraty, czy już zawsze będziemy wychodzić na spacer co kilka dni, czy już do końca będą nas Tabletkowe odwiedzać z leczącymi kulkami, czy może będziesz to Ty, czy to z Tobą będziemy dreptać kilka razy dziennie, czy to w Ciebie będziemy ślipia wlepiać całe dnie…

…dom sprawia, że mniej boli, wiesz…? …i choroby jakoś tak bardziej się boją i mniej dokuczają, pozwalają żyć dłużej, bo teraz już warto…

…ale bez Ciebie to się nie uda…

Jeden komentarz

  1. ☘???????☘????☘

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *