Wiek ten sam, a tak różny etap życia…

Kiedy dwunożnym zaczyna się wiek dwucyfrowy, to zaczynają bardziej świadomie i samodzielnie poruszać się po świecie. Początek wielkiej przygody, łał, się rośnie, się poznaje świat, się… dużo rzeczy robi przeróżnych, bo energii jest wtedy od czubków palców po końce włosów! A zwierzaki…?

Kiedy czterołapom wiek zaczyna się dwucyfrowy, to zaczyna się skrzypienie stawów, pompka się rozleniwia, nereczki wolniej pracują, wątróbka zaczyna się zmieniać, a u bezdomniaków dodatkowo powoli wkrada się niewidzialność…

W poprzednim poście przeczytaliście, że schronisko ratuje życie i mam tu na myśli takie miejsca, jak to nasze i inne, w którym są nasi czy podobni zwierzolubni dwunożni. Musicie też wiedzieć, że po tym uratowaniu to już Wasza rola w tym, żeby dopisać kolejne etapy przygód takiego bezdomniaka, a zacząć musielibyście od podpisania papierka, że odtąd będziecie już razem zawsze na zawsze i obiecujecie dbać, kochać i wszystko, co normalnie i tak się dzieje w dobrym domu.

….bo jeśli nie uratujecie, jeśli nasze życie zatrzyma się na etapie schroniskowym, to musicie wiedzieć, że nasz wiek nie uzna „okej, to teraz stoimy, czekamy na dom”. Czas biegnie, wiek się zmienia, cyferki w nim się mnożą.

Diego trafił do schroniska 5 lat temu. Wyglądał wtedy tak:

To białe na około to śnieg. Nie wszyscy mogą wiedzieć, bo dawno go nie było, ale tak właśnie wygląda śnieg, który padać powinien w zimie. W każdym razie Diego został znaleziony na ulicy, wtedy po raz chyba drugi, ale wcale po raz drugi jego dwunożny go nie odebrał. Nie chciał, wolał zapomnieć, że miał takiego zwierzaka. Nasi myśleli, że skoro kudłacz wygląda uroczo, jest łagodnym, cudownym misiem, znajdzie dom na pewno!

…i pięć lat później, właściwie już prawie sześć, Diego nadal mieszka u nas. Wciąż jest łagodny, wciąż kudłaty, wciąż tak bardzo potrzebuje towarzystwa.

Łapki ma już słabiuśkie, więc go nasi zabierają na takim wózeczku do lasu, ale też żeby sobie sam pochodził, poćwiczył girki i żeby mu nasi nie musieli zadu dźwigać, to wyciągnęli takie dwa kółka specjalne:

Wiem, że ciemno, ale jak teraz ktoś tak szybko gasi słońce, to co ja poradzę. Widać dziaduszka? Widać. Szkoda go? Jasne, że szkoda!

…a jak on ma wierzyć, że skoro przez tyle czasu, w pełni sił i sprawności nie znalazł domu, to znajdzie teraz…?

Rokersowi stukły 4 lata, odkąd u nas mieszka. Trafił ogromny, silny, pewny siebie, niedający sobie w michę dmuchać…

Dziś z tego wszystkiego została tylko wielkość. Dla wielu dwunożnych stał się potrzebującym ciepła i uwagi misiem, a dla kilku małych psów – prawdziwym psiumplem, z którym można szpanować na placu, że się ma osopsistego ochroniarza i teraz nikt nie podskoczy.

Jak już wspominałam wcześniej, czas nijak nie chce stanąć w miejscu, wkrada się podstępnie i zwyrodnieniowo w ogromne łapy ogromnego psa… Już go nie niosą tak spiesznie, jak dawniej, już nie są tak skoczne, bolą…

Nasi robią co mogą, wetka zleca, Tabletkowe biegają z torcikami z leczącymi kulkami, ale pewnego dnia to już całkiem przestanie pomagać…

I można się uśmiechać do zdjęć, jak Wandal.

Można szaleć po wybiegu, można biegać na spacery, można przeciągnąć psiolontariusza na koniec lasu i z powrotem, można pokazać, co się umie i domagać się smaczka, można się do drapania nadstawić, można wszystko…

Tylko potem wraca się do budy…

I jakoś tak smutniej, energia przygasa, oczy już nie patrzą tak pewnie, białka przyświecają dołem, kolejny siwy kłaczek bezczelnie się pojawia na faflu.

Musicie wiedzieć, że to wszystko nie dotyczy tylko psów, że nie trzeba mieć nastu lat nawet. Czasami wystarczy za długie rozmyślanie, dlaczego mimo wyglądu i cudownego charakteru wciąż tego domu nie ma, dlaczego wciąż ogląda się niewielką klatkę i kawałek okna, za którym wciąż tak samo dzień zmienia się z nocą…

Flafi trafił do nas na wiosnę zeszłego roku.

Mimo przypominania o nim, mimo cudownego charakteru, domu brak. Na kociarnię Flafi trafić nie może, bo jest zazdrosny o inne sierściuchy, bo że z jakiej racji on ma się dwunożnymi dzielić!?

…a domy, w którym byłby jedynym zwierzakiem, są przecież. Tylko jakoś poza flafiowym zasięgiem…

I tak po półtora roku, mimo najlepszej opieki wetowej i jedzeniowej, mimo głaskania, poświęcania uwagi, Flafiego teraz trudno poznać.

W schronisku nigdy nie otrzyma tyle miłości ile otrzymałby w domu; zawsze będzie jednym z bardzo wielu. Zawsze będzie się zastanawiać co jest z nim nie tak, dlaczego cały jego świat to niewielka klatka… zawsze, aż ktoś nie stwierdzi, że właściwie to znajdzie dla niego u siebie miejsce…

Schronisko ratuje życie, ale nigdy nie będzie dobrym domem na zawsze-zawsze. Nasi przywracają zwierzakom wiarę w dwunożnych, ale czasami nawet ich dar przekonywania nie wystarcza, jeśli niewiele w tym życiu klatkowym się zmienia… Ile można mówić, że będzie dobrze, znajdziesz dom, skoro kolejny raz słońce zachodzi i… nic…

Tylko Wy możecie zmieniać nasze życie do końca. Tylko dzięki Wam możemy tak naprawdę w pełni uwierzyć w siebie… Kiedy szukacie zwierzaka do adopcji, pomyślcie, czy nie moglibyście przyjąć kogoś, dla kogo czas w schronisku płynie jakoś szybciej, w domu przecież może się wreszcie odczepić i zatrzymać… Lat mniej nie będzie, ale wdzięczności, miłości i oddania też nie, wręcz przeciwnie. Głaszcz po siwych kudełkach, przykrywaj kordełką na noc, witaj każdego dnia, patrz, jak piękniejemy i wybłyszczamy oczy dla Ciebie…

Obiecasz, że pomyślisz…?

Jeden komentarz

  1. ?????????????????????

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *