…a mówią, że się nie przywiązują…

Pssst, to ja. Ta czarna sprzed dwóch postów, Luśka. Adi wyjechał daleko, daleko, tak jak pisał, to wyjechał, a ja siedzę. Zostawił mi karteluszek z hasłem, to póki działa – piszę, bo mam coś ważnego jeszcze. Bo to nie może być tak, że o nas było, a o nich nie. Bo to nie może być tak, że dwunożni mówią, że one się nie przywiązywują. Bo to nie może być tak, że każdy myśli, że im dużo nie trzeba, bo co tam dla nich jest potrzebne, przecież lubią mieć mało miejsca…

Wcale, że nie!

Właśnie że sierściuch potrzebuje swojego miejsca na ziemi i swojego dwunożnego tak samo, jak my, szczekacze. Bo one gasną za kratami…

Skąd je znam? Mieszkałam z nimi w jednym domu, a z nami wszystkimi mieszkała dwunożna, która odeszła tam, skąd się nie wraca… Dla wszystkich nas przeprowadzka z domu do przytuliska była traumą, a było nas pięć. Klusce się udało, znów ma swój dom, znów ktoś ją kocha, ale nas jeszcze nikt nie chce…

Przejdę może do konkretów, bo takie pisanie o niczym do czego nie zaprowadzi chyba, nie? Właśnie.

Otóż razem ze mną przyjechały tutaj trzy sierściuszki – Tosia, Bisia i Bąbel, którym bym bardzo życzyła, żeby znalazły domy, bo to jednak coś w rodzaju moich kumpl…eee… może to za dużo bym napisała, ale no jednak z jednego domu jesteśmy, to prawie rodzina! Prawie.

Łatwo je rozróżnić, bo nie tylko mają różne sierścia, ale też charaktery.

Tosia jest zupełnie czarna.

Zupełnie czarna i zupełnie charakterna. Gada najwięcej, a jak się jej coś nie spodoba, to i łapą pacnie dla pokazania, że ma swoje zdanie i nie zawaha się tego wyrazić. Nie myślcie sobie jednak, że ją to się zostawia w spokoju, bo ona to musi w ciszy się przyzwyczaić, a skąd! Jak się ktoś tylko przestanie nią zajmować, to ona znów zaczyna rozmawiać, że przecież jak to, ona jeszcze nie skończyła!

Mniej charakterna, ale też mająca swoje zdanie jest biało-czarna Bisia.

Ta to ma te oczydła zielone, że się napatrzeć nie można! Zazdroszczę, a co, może jakbym takie miała, to już bym była w domu… Chociaż może i nie, Bisia jakoś ciągle w klatce. Nie ma co się przestraszać, że nie dadzą się polubić, czy coś. One bardzo lubią dwunożnych, po prostu wciąż się nie odnalazły w klatkach, czują się niepewnie, nie mają swoich bezpiecznych miejsc… Może i by się przyzwyczajały trochę dłużej, może i trzeba by było im wybaczyć co nie co, że tam jakieś pacnięcie jedno czy drugie – dla nich to też by nie było proste, ale z czasem byłoby lepiej i wszyscy byście się nauczyli siebie nawzajem!

…co do Bąbla…

Bąbel zupełnie nie umie się odnaleźć w przytuliskowej klatce. Nic a nic się lepiej nie robi, wręcz gorzej nawet i nasi się już martwią o niego bardzo… Niczego od dwunożnych nie chce, ani się bawić, ani podejść, jeszcze syczy i udaje groźnego. On się na to nie godził, nie tak miało być, on miał żyć na zawsze-zawsze ze swoją dwunożną, a ona nie dotrzymała obietnicy i teraz jej nie ma, i on czeka, a ona nie przychodzi…. Nic do niego nie dociera, próbowała i Tośka i Biśka mu wymiałczeć, że to aż tak nie można się poddawać, że w końcu ktoś je zechce, ale jak grochem o sierść…

Ja bym miała taki apel od siebie, prosto z psiego serca, żeby dać szansę tym moim sierściuszkom z poprzedniego życia. Niech będą czyjeś i niech poczują się bezpiecznie. Tylko to tacy dwunożni potrzebni, którzy będą wiedzieć, że na początku może nie być super miziaście, że nie będzie być może od razu mruczanda na kolanach wieczorami, że trzeba dać przestrzeń z kryjówkami i nie wyciągać na siłę, że… że po prostu potrzebne im te domy wypełnione cierpliwością bardziej niż cokolwiek innego…

Myślicie, że dam radę kogoś przekonać..? Będę bardzo tego życzyć i im, żeby się udało, i sobie, żeby się okazało, że mam jakąś moc chociaż małą… tycią…

Ja tam będę trzymać kciuki, a psom łatwo nie jest…

Jeśli chcielibyście się o nich czegoś więcej dowiedzieć, piszcie TUTAJ.

Jeden komentarz

  1. Będę kotki 🙁 śmierć właściciela najgorsze co może się stać

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *