Trudno zobaczyć w bezdomnych oczach nadzieję.

– …….że dzie to tera? Dzie nadusić?

– Tu chyba, czekej…

…..PSTRYK….

– … i co? Już? Już działa? Dobre to hasło z krzaków? Widać nas?

– Chyba działa! To dawaj!

– Ale co?

– No, o kim piszemy przecie! Rany Doskie, z kim mi przyszło tu się zakradać! Przecie wziął żem ciebie, bo sam bym się do tego biura nie zakradł, a skoro już znalazłeś to hasło pod piątym krzaczkiem na drugim zakręcie, to niech ci będzie, że jesteś w drużynie piśmiennej. Teraz musimy tylko wymyślić, o kim napiszemy, skoro mamy dostęp tutaj, a wiesz, że całej nocy nie mamy na to. Potrzebujących u nas jest bardzo dużo, nasi przecie trąbią o nas na prawo i lewo, byle zima nas nie dopadła za kratami. Musimy im pomóc! Tylko kogo wybieramy? Myślże!

– Ojejkujejku… proste to nie jest… WIEM! Miki, bo ma tak wielkie i smutne oczy… Balto też, bo nam zniknie zaraz, taka już chudzina… O Budrysie zapomnieć nie można, bo żal na niego patrzeć… I Bomi, bo z kolei on zaraz widzieć świata nie będzie… Tak, ta czwórka koniecznie!

Dobra… to zaczynamy. Tremę mam, jak jasny psint, bo przecież we życiu nie pisałem nic nigdy, zwłaszcza tak publicznie! Ale dam radę. Muszę. Dla dobra psiumpli i żeby pomóc naszym, bo oni na głowach stają, żeby domy znaleźć, to ja siedzieć z podwiniętymi łapami nie będę.

Zatem… Ekhem.

Balto niech będzie na ogień pierwszy. Oto i on:

I co, kto się zakochał z miejsca? Taaak, u nas psiolaski wzdychają za tym zawadiackim spojrzeniem! Balto zresztą jest taki, że i się przywita zawsze uprzejmie, i zabawą nie pogardzi. Taki chłopak do wszystkiego. Stary nie jest, bo go nasi ocenili raptem na 4 lata, więc to jeszcze całe życie przed nim. Uszy nastawione na słuchanie, czy nie idzie ktoś, kto by go zabrał na spacer; wielkie ślipia z kolei wypatrują, czy ktoś chętny na drapanie po pleckach się w zasięgu nie pojawił, iii tak mijają mu całe dnie… A on z tego wszystkiego już tak się stresuje, że go nikt nie weźmie, że chudnie… Powiedział nam w sekrecie, że takie zgryzoty go dopadają, że nic przełknąć nie może…

Balto duży nie jest, o, ledwo za kolano sięga:

Z psiumplami i psiolaskami się dogada bez problemu, do zabawy chętnie, do przytulania tak samo pierwszy. Czego chcieć więcej? Chyba tylko tego, żeby się w domu znalazł… Tak niewiele, a tak dużo…

Napisał żem, że Balto ma duże oczy, ale patrzcie tylko na Mikiego:

Jego ślipia już się w życiu nabały…. pobały…. trudny ten język… w każdym razie bądź rozchodzi się o to, że bały się już wystarczająco i może to właśnie z tego tak urosły. Nie chce powiedzieć, co się stało, za trudne to jest dla niego, ale na dwunożnych pełci brzydszej nie może patrzeć do dziś. Nawet na tych, których zna, których ogląda codziennie, bo przecież ktoś sprzątać u niego musi. Nie podejdzie, choćby tam na ręku najbardziej zapaszysta kulka jedzeniowa leżała! Musiał oberwać nie raz i nie dziesięć… Nie zaatakuje i chociaż narobiono mu milion krzywd, to on sam nic nie zrobi, tylko ten strach w oczach widać straszny na sam widok… Nasi to szanują i nic na siłę. Za to jak ma do czynienia z dwunożnymi laskami, to pakuje się na kolana od razu! Byle być bliżej i byle było cieplej!

Mieści się bez problemu, bo Miki jest dość kompaktowy:

Chłopak na medal! …tylko skrzywdzony, więc najlepiej go jak najszybciej do domu zabrać, żeby zapomniał w objęciach jakiejś tylko-jego-od-dziś dwunożnej…

Skoro o oczach mowa, to i Bomi pasuje do tematu.

Historia tego rudzielca wesoła nie jest…. Miał dom i swoich dwunożnych, ale kiedy zaczął tracić wzrok, stwierdzili oni, że miejsca dla ślepaka przy nich nie ma… A wtedy jeszcze Bomi widział jako tako… Z lekka zamglonymi ślipiami wypatrywał swoich; miał nadzieję, że wrócą, potem zostało mu głównie wąchanie, czy aby czuć znajomy zapach… Nikt po niego nie wrócił, nikogo sumienie w zad nie ugryzło, nikt nie zmienił zdania, nikt nie stwierdził, że to było jedno wielkie…. no, nieważne chyba co, nie mogę tu za brzydko pisać…

Nasi walczą o wzrok Bomiego, ale to taka choroba uparta, że jak postępuje, to nijak zatrzymać się jej nie da, więc w jednym oku już jest ciemnia zupełna, jedynie w drugim jeszcze coś widać. Codziennie trzeba cośtam wkrapiać i Bomi jest na tyle mądry, że doskonale wie, że jak tak wet zarządził, to tak ma być i zupełnie bez problemu sobie daje podawać wszystko, co trzeba.

Nasi mówią, że on jest bezproblemowy, zresztą w średnim wieku to jaki ma być? Lat ma ze 8, więc i mądrość już jest wielka, a życia jeszcze bardzo dużo przed nim.

Boisz się psa, który ledwo-co-widzi? A uważasz, że lepiej, żeby się obijał o kraty, czy przez jakiś czas o ściany i meble w domu? On się nauczy rozkładu mieszkania, ścieżek na spacerach i jeszcze nie raz perfekcyjnie zaprowadzi Cię do miski, tylko daj mu szansę się zapoznać z Twoim światem… Zaskoczy Cię nie raz…

Budrys… Budrys i oczy pozbawione nadziei…

On dobrze wie, że są młodsi od niego. Dobrze wie, że są bardziej żywiołowi, bardziej cieszący się, bardziej ładni (bzdura, wszyscy jesteśmy psiękni!) i w ogóle tacy bardziej. A on jest po prostu starszym, spokojnym psem, który potrzebuje ciepła i kawałka miękkiego posłanka na stare lata. I spacerów nie za długich, nie za krótkich, takich w sam raz. I rąk do głaskania. Byle spokojnych też, bo jak się za dużo miałoby dziać, to się Budrys może zestresować, więc nasi mówią, że lepiej, żeby młodzi dwunożni byli w domu już podrośnięci, nie tacy, co łapią za uszy czy jeszcze nie umieją delikatnie się obchodzić z czterołapem.

Dużo miejsca Budrys nie zajmie.

Chyba że w sercu! Tam to może się rozepchać na dobre, byle tylko ktoś go chciał do niego wpuścić…

O Matko Suczko, ale nam długo wyszło, a i łatwe to nie było, bo wiecie, rozumiecie, to nasz pierwszy raz! Wypadałoby już zakończ…

– …ej, jeszcze nie!

– Jak nie, przecież umawialiśmy się, że psy będą cztery i są cztery. Akuratnie, tematycznie, te sprawy.

– Może i tak, ale wiesz… Może jeszcze Gierek, co…?

– Jak Gierek? Nie umawialiśmy się na Gierka, miały być cztery psy, są cztery, a przecież możemy jeszcze kiedyś napisać.

– …….ale….. ale jak Gierek… no wiesz…. on taki smutny…. słyszałem, że mu się już nie chce walczyć nawet… co będzie, jeśli dla niego już nie będzie tego „kiedyś”…?

– …..dobra. Tyle napisane, to jeszcze kilka zdanek blog chyba uniesie.

Zatem przeczytajcie o Gierku, owczarku nad owczarki.

Latem słońce grało w jego sierści. Latem promienie odbijały się w jego oczach. Latem grzał kości na trawie.

Latem….

…a dziś…?

Dziś jest jesień mroźna, zaraz zima zapuka do bramy schroniska.

W gierkowej budzie samotność rozgościła się na dobre. Tak bardzo na dobre, że trzyma w niej owczarka wszystkimi siłami, a Gierek nie ma już ani woli, ani siły, żeby z nią walczyć. Nie chce wychodzić, nie chce witać nowego dnia, nie chce spacerów, czeka tylko nocy, kiedy znów będzie mógł zasnąć i nastanie cisza… Ktoś kiedyś się go pozbył najprawdopodobniej, bo został znaleziony przy drodze, gdzie bardzo szybko mijały go jeździdła. Został zgarnięty, jak szedł poboczem. Przez jakiś czas miał nadzieję, pokazywał się od najlepszej strony, a widać było, że jak przystało na owczarka – kocha wszystko i wszystkich. Nadal tak jest, nadal za chwile z człowiekiem oddałby wszystko… gdyby miał jeszcze nadzieję… Gierek ma problemy ze stawami. Chodzi, ale z trudem. Wie, że niewielu go takiego pokocha. Wie, że tacy być może nigdy nie przejdą przez bramę schroniska, nigdy po niego nie zadzwonią, nie zapytają… Wie, że być może nigdy nikt nie zatrzyma się przy nim i nie powie „zawalczę o ciebie, dam ci dom i ciepło, będziesz mój, a ja twój, jeszcze razem damy sobie nadzieję”… Próbujemy mu tłumaczyć, nasi robią wszystko, żeby zatrzymać w nim radość, ale kiedy ciemność zaczyna otaczać….. ech…

…no żesz… mokro mi się na polikach zrobiło, jak ostatniej psiolasce!

…bo widzicie, schronisko to nigdy nie będzie dom. I chociaż byśmy mieli najlepszą opiekę i najlepszych naszych pod słońcem (MAMY, ale wiecie, o co chodzi), to nigdy nie będzie to samo, co wśród naprawdę SWOICH. Dopiero Wy możecie nas uratować od tego patrzenia pusto w przestrzeń i rozmyślania, że być może nigdy stąd nie wyjdziemy…

…zatem wiecie, co macie robić… Czytać, rozsyłać, zastanawiać się, czy macie kawałek podłogi na kawałek posłanka dla kogoś bezdomnego…


Aaaaaa i bym zapomniał! Mieszkamy w takim mieście, co się nazywa skomplikowanie i ja nie umiem wymówić, ale Wy na pewno będziecie potrafili – ZAWIERCIE! Jakbyście na mapie szukali, to tak bardziej na dole i mniej więcej na środku, o. I powiem Wam, że dla kogoś, kto chciałby adoptować kogoś z nas, to go każda droga do naszego schroniska zaprowadzi! Jak tylko będzie chciał! A jakbyście potrzebowali wskazówek czy dowiedzenia się czegoś o nas, to bardzo proszę, zapraszamy tutaj: PSTRYK

Dajcie dom przed zimą, cooo…?

Jeden komentarz

  1. Iwona Wereszczyńska

    Dziękuję za wspaniały opis dla naszych psiaków. Aż łezka w oczkach mi się zakręciła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *