…wiecie, jak to jest nie wiedzieć, co to będzie…?

…słyszeliśmy, że hasło do bloga fruwa po świecie. Myśleliśmy, że nam się nie przyda, przecież mamy swoje schronisko i psiolontariuszy, którzy o nas walczą, którzy nas kochają, ogłaszają i w ogóle są nasi, a my ich.

…aż tu słuchy zaczęły się rozchodzić, że nasze miejsce będzie likwidowane. Miejsce, które dla nas jest jedynym domem, jaki mamy. Miejsce, w którym mamy dwunożną, znaną nam rodzinę.

…potem się okazało, że to wszystko prawda. Że albo nasi znajdą nam domy, albo zostaniemy wywiezieni do innych schronisk, gdzie będą zupełnie nieznane kąty, a przecież wielu z nas boi się tych znanych, a co dopiero takie zmiany… Jak tam będzie…? Jacy będą dwunożni…? Czeka nas tam co…?

…skąd mamy wiedzieć, co będzie jutro skoro nawet nasi nie wiedzą i martwią się o to… Przecież widzimy, że przychodzą do nas niewyspani, bo całe noce szukają dla nas domów. Przecież widzimy, że mają palce zdarte od klepania w guziczki, w które i my teraz klepiemy.

Bo nas uratować możecie tylko Wy. Od tego nieznanego, co to ma przyjść jutro, pojutrze, czy za dni kilka. Ale przyjdzie. Wiemy to. Czujemy.

Jest nas kilkoro tutaj. Nie tak dużo, ale jednak jesteśmy. I czekamy.

A, bo nie napisaliśmy, gdzie – w Nowinach.

Krzyknę dla pewności, żebyście wiedzieli, gdzie nas szukać – W NOWINACH KOŁO KIELC. Tu jesteśmy. Jak klikniecie w zdjęcie, to dodatkowo Was do naszych przeniesie, jakbyście chcieli się czegoś o nas dowiedzieć.

A co to za my? Bardzo proszę:

Filuś:

Nasi mówią, że Filuś ma coś z jamnika. Wzrost na pewno nie, bo jest ze dwa razy wyższy, ale ucho kłapciate i nos czujny się zgadza! …i charakter…. Może dlatego znalazł się w schronisku…? Kto wie… Ale jeśli coś jest na rzeczy i ma charakter jamniczy, to znaczy, że będzie super hiper lolajnym kumplem, tylko musi zaufać na milion procent. Bo Filuś trochę się obawia obcych, może nie był dobrze traktowany…? Teraz się to musi zmienić, ale ktoś musi go przekonać, że dwunożni są dobrzy i warto…

Bursztyn:

Rudość w sierści, rudość w oczach, rudość na nosie, a w sercu tona miłości do dwunożnych! Bursztyn nie jest najmniejszym psem (największym też nie), ale przecież wiem, że są tacy, którzy właśnie takich psiumpli szukają, a Bursztyn szuka właśnie takich dwunożnych! To zwierz nastawiony na wspólne przygody i długie wycieczki. Im więcej na spacerach, tym idealniej, z nim nikt nie zgnuśnieje na kanapie. Jeden minus jest – musi być jedynym czterołapem w domu, ale jak się ma takiego Bursztyna, to nic więcej do szczęścia nie będzie potrzebne!

Niunia:

O tej niezwykle uroczej psiolasce to za dużo nie napiszę, bo przyjechała bardzo niedawno temu. Młoda, średnia wielkościowo, za to zupełnie łagodna, chociaż jeszcze się nie otrząsła po tym, jak trafiła do nas…. Mogłaby się nie otrząsać, mogłaby od razu do domu wyruszać!

Bolo:

Gdyby nie to, że ani Bursztyn, ani Bolo nie tolerują zwierzęcej konkurencji, to mogliby się znaleźć w jednym domu. Bolo swoich rodziców nie pamięta, ale nasi mówią, że w przodkach coś wielkopyskiego i nie do zmęczenia mieć musi. Energii ma za całe stado, a rozładowanie tego w schronisku proste nie jest… Potrzebne mu są rozrywki nie tylko do chodzenia i wąchania, ale takie dla nosa i zajęcia głowy też, bo musicie wiedzieć, że takie psychiczne zmęczenie nawet się bardziej liczy dla nas. Nie myślcie tylko, że nic innego się dla Bolanie będzie ważne – na pierwszym miejscu zawsze będziecie WY.

Beza:

Ledwo to na świecie się pojawiło… Znaczy nie takie ledwo, bo jakieś pięć miesięcy temu, ale mimo wszystko! To się zawsze łapy załamują, jak się widzi takiego psieciaka za murami schroniska. Dwunożni pytają, jaka duża ona będzie… a kto to wiedzieć może? Łapy ma solidne, ale czy wyrośnie pod niebo, czy będzie średnia z grubymi girkami? Nikt tego nie wie. Adoptując takiego niewyrostka godzisz się na wszystko, co natura przyniesie. Może Beza dlatego właśnie domu nie ma, że miała być malutka, a tu rosnąć zaczęła…? Nie martw się, serca Ci wystarczy, jak zacznie się rozpychać, tylko pamiętaj, że Beza do wychowania jest jeszcze i do nauczenia świata!
Kalmo, dla przyjaciół – Maniuś:
Kalmo wie, jak to jest się bać. Wie, jak to jest trafić w nowe miejsce, między obce kraty, do obcej budy. Wie, jak to jest nie ufać nikomu i niczemu, on to jeszcze doskonale pamięta. Tym bardziej po prostu NIE MOŻE trafić do innego schroniska, który przywoła ten strach i niepewność o kolejny dzień. Zanim znów się przekona do świata, może minąć sporo czasu, szanse na dom być może przejdą koło nosa… Nasi nad nim długo pracowali, Kalmo już wie, że dwunożni są fajni, że warto do nich wyjść i się otworzyć. Odwdzięcza się za każde dobre słowo, gest iii smaczki oczywiście. Ach, i nie myśl, że jest stary! Te fafle są BIAŁE, a nie siwe! Nasi mu dają raptem kilka lat, więc jeszcze dwa… co ja plotę – trzy razy tyle przed nim!
I któż to wszystko napisał? Ja. Jamek.

O mnie też mówią, że musiałem mieć jamnika w rodzie. Nie wiem, o co chodzi, przecież łapiszcza mam wcale nie jakieś krótkie, uszy mi stoją… prawie… Że niby też o charakter chodzi. Też mi coś, ja po prostu wiem, co mi się od życia należy! Lubię jasne zasady, za to nie lubię, kiedy mi się inne czworonogi pałętają po terenie, to chyba też nie jest jakieś dziwne, prawda? Musi być po mojemu, ale nie bój żaby – dogadamy się. Ja ci pokażę, co można, Ty mi pokażesz, że jesteś super i warto Ci zaufać, i będzie z nas zgrana ekipa! Psssst……. jedzeniowe kulki pomogą w przełamaniu lodów…

Także widzicie, trochę nas jest. Po jednych z nas dzwonią, po innych wcale… Za parę dni, za dni parę możemy stracić wszystko, co znaliśmy i trafimy w zupełnie obce miejsca, gdzie znów będziemy musieli się poznawać ze wszystkimi, a nie każdy jest taki hej do przodu, żeby ot tak wejść jak do siebie i powiedzieć, że „siema, witam, o zdrowie pytam, a o której obiad?”.

Ktoś powie, że przecież przeprowadzka do domu to też przeprowadzka i też obce miejsce. Że tak to ujmę… TEREFERE. Przeprowadzki do miejsca, gdzie będziemy jedynymi (albo prawie) zwierzakami, gdzie poświęci się nam tyle uwagi, ile potrzebujemy, gdzie stres wynagrodzi się spacerami, głaskami i milionem ciepłych słów w niczym nie można porównać do przeniesienia w kolejne głośne i zakratowane miejsce, gdzie będziemy jednymi z wielu i zanim nas poznają, zanim my poznamy ich, zanim dojdziemy do siebie w zupełnie nowym hałasie i zupełnie obcych zapachach, to minie szmat czasu i przeleją się hektolitry stresów…

Tylko Ty możesz zmienić „nie wiem, co będzie jutro” na „wiem”. Tylko Ty zamienisz niepewność, na pewność, że będzie dobrze, że się uda. Że NAM się uda. Że dzięki WAM się uda.

Tylko i aż TY.

Działaj.


I powtórzę – jakbyście chcieli kogoś z nas poznać, to TUTAJ znajdziecie namiary.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *